logo
Poniedziałek, 29 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Hugona, Piotra, Roberty, Katarzyny, Bogusława – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Małgorzata Pabis
"Maksiu, ty chyba będziesz święty!"
Źródło
 


"Nie bójcie się..."
 
W obozie Władysław Lewkowicz poznał ojca Maksymiliana Marię Kolbego, którego zapamiętał ze zdjęcia z Rycerza Niepokalanej. - Z jakiejś fotografii pamiętałem, że ma długą brodę i niezwykły uśmiech. Kiedy tylko przywieźli franciszkanów do obozu, zaraz rozeszła się wieść, że jest wśród nas ojciec Maksymilian Maria Kolbe - opowiada Lewkowicz, dodając: - Spotykaliśmy się często po wieczornym apelu. Wspólnie modliliśmy się, a on nas spowiadał. Oczywiście w konspiracji. Najczęściej mówił o Niepokalanej, o Opatrzności i o woli Bożej. W tym piekle podtrzymywał nas na duchu słowami Chrystusa: "Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, duszy zabić nie mogą". Pomagał nam w tym czasie i w tych okolicznościach godnie żyć i godnie umierać.
 
Były więzień podkreśla, że dla nich jednak najbardziej przekonywująca była postawa Świętego, który nawet tam, w obozie zachował uśmiech na twarzy (ten sam, który mężczyzna zapamiętał z Rycerza Niepokalanej), nie skarżył się, nie przeklinał i mimo powszechnego głodu i pragnienia nigdy nie opowiadał o jedzeniu, a czasami nawet był w stanie jeszcze opowiadać dowcipy. Władysław Lewkowicz mówi, że dla więźniów o. Kolbe był świętym. Podobno nawet mężczyzna powiedział mu wprost: "Maksiu, ty chyba będziesz święty!". Wystąpienie z szeregu i deklarowana gotowość pójścia na śmierć w zamian za człowieka, który miał żonę i dzieci, to dla więźniów było tylko potwierdzeniem ich wcześniejszego przekonania co do świętości zakonnika. - Święty Maksymilian miał niezwykłą osobowość, która poraziła nawet Niemców. Wcześniej wydawało się nam, że zachowanie takie jak o. Kolbego spotka się najwyżej z kopniakiem lub tym, że na śmierć pójdzie nie 10, a 11 więźniów. Tymczasem stało się tak, jak zaproponował kapłan. To nie była codzienna sytuacja, to było coś niezwykłego - podkreśla Władysław Lewkowicz, który sam przeżył dwie wybiórki i doskonale wie jak wyglądały. - Człowiek wiedział, że pójdzie 10. Nikt nie wiedział kto. Ci, którzy szli zawsze mieli łzy w oczach, chcieli żyć. Często to byli młodzi chłopcy, których jedyną winą było tylko to, że bardzo kochali Polskę - dodaje.
 
"Jest dla mnie wzorem"
 
Franciszkański męczennik wybrał śmierć okrutną. Przez dwa tygodnie siedział w celi bez jedzenia. Były więzień Auschwitz zwraca uwagę na zasadniczą różnicę pomiędzy śmiercią przez rozstrzelanie czy powieszenie a śmiercią głodową. - Śmierć głodowa jest okrutna. I nie ona jest najgorsza, ale poprzedzająca ją męka. Minuta wtedy staje się godziną, a godzina wiekiem. Tam czas ten spędzali na betonie. Na pewno marzyli, by ktoś przyszedł i choć na chwilę okrył ich kocem. A mimo wszystko o. Kolbe dobrowolnie poszedł na nią. Nie chciał uniknąć cierpienia, ale wybrał jeszcze większe. I to wszystko za nieznanego mu Franciszka Gajowniczka, męża i ojca rodziny. W obozie opowiadali potem, że po dwóch tygodniach jeden z Niemców zobaczył przy ścianie ojca Maksymiliana i powiedział: ten klecha jeszcze żyje? Wtedy wysłał kogoś do ambulatorium i zastrzykiem fenolu zamknęli gorące od modlitwy usta ojca Maksymiliana - ze wzruszeniem opowiada mężczyzna.
O śmierci franciszkanina Władysław Lewkowicz dowiedział się od o. Piusa Bartosika, współbrata ojca Maksymiliana. - To był duży wstrząs. Od samego początku był i jest dla mnie wzorem, potęgą cierpienia - wyznaje.
 
Zobowiązują by świadczyć
 
Pan Lewkowicz przeżył obóz. W 1945 roku w Buchenwaldzie, gdzie przebywał, oswobodzili go Amerykanie. - Byłem wtedy intelektualnie wyczerpany. Przez pięć lat nie dane mi było przeczytać żadnej książki, gazety. Przez pięć lat nie myłem zębów... Pojechałem do ośrodka szkoleniowego generała Maczka. Marzyłem, żeby dostać się gdzieś, przeszkolić się. Byłem w wojskowym ośrodku szkoleniowym. Wróciłem pod koniec 1946 roku do Warszawy, gdzie mieszkała matka. Chciałem się uczyć. Przed wojną myślałem o medycynie, ale w obozie widziałem co robili lekarze i w uszach brzmiały mi zawsze wtedy słowa primum non nocere. Straciłem wiarę w człowieka. Nie mogłem pójść na medycynę. Zostałem weterynarzem, zrobiłem doktorat. Wcześniej jeszcze ożeniłem się, mam trójkę dzieci. Minęło wiele lat, poukładałem sobie życie. Mogłoby się wydawać, że obóz minął i koniec. A on wraca, wraca w snach. Wtedy zawsze budzę się spocony. W tym śnie jest taka świadomość, że byłem na wolności - podkreśla mężczyzna.
 
Władysław Lewkowicz mówi, że przez cały czas ma świadomość, iż przeżył aby świadczyć, mówić ludziom współczesnym o tych, co odeszli, o tych, co bardzo kochali Ojczyznę, Polskę. - Tam w obozie każdy wiedział, co to jest śmierć. Tam życie traciło się za nic - o, choćby dlatego, że się zachorowało czy miało słabszy dzień, albo Niemiec miał taki kaprys... Ci zmarli zobowiązują nas żywych do tego, żeby przekazywać grozę tamtych dni - mówi Władysław Lewkowicz.
 
Małgorzata Pabis
 
 
Zobacz także
Zbigniew Nosowski

Gdy młoda hrabianka Róża straciła wzrok w wieku 22 lat, musiała zacząć chodzić w ciemności, po omacku. Musiała w nowy sposób szukać drogi własnego życia, nauczyć się nowego sposobu funkcjonowania. Mogła pogrążyć się w smutku i rozpaczy, z żalem i płaczem wspominając wcześniejszy kres swojego życia. Mogła samoograniczyć się, troszczyć się przede wszystkim o siebie samą i zrezygnować z aktywności publicznej – każdy by to zrozumiał, wszak była ociemniała. Ona jednak wybrała inaczej.

 
Zbigniew Nosowski

Skoro św. Józef jest patronem Kościoła, to znaczy, że jego doświadczenie w podejściu do dóbr materialnych nie może być obce nikomu z nas. Jakże wyraźna była jego gotowość do natychmiastowego opuszczenia ojczyzny w warunkach wymagających wyrzeczenia się dorobku zawodowego, jak również warsztatu pracy. Czy zatem my, jako dzieci Kościoła, możemy myśleć, że skoro żyjemy w innych czasach, obarczeni innymi obowiązkami i uwarunkowaniami, nie musimy go naśladować? 

 
Marta i Henryk Kuczaj
Człowiek zwykle oczekuje potwierdzenia wypowiadanych słów i gwarancji składanych obietnic. Nie inaczej jest w kwestiach życia, miłości i wiary. Współczesny wierzący, a tym bardziej niewierzący, domaga się przykładu życia, którym kochające się osoby potwierdzą aktualność nauki Jezusa Chrystusa...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS