logo
Sobota, 27 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Sergiusza, Teofila, Zyty, Felicji – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Iwona Szkudelska
"Nie zmuszą mnie, bym ich nienawidził"
Głos Ojca Pio
 


Prymasa przetrzymywano w zaniedbanych budynkach poklasztornych, znajdujących się w miejscach ukrytych, z dala od skupisk ludzkich, aby nikt nie mógł go zobaczyć (obawy władz były tak wielkie, że w Rywałdzie okno jego celi zaklejono bibułkami, a do kolejnych aresztów przewożono go zawsze pod osłoną nocy, w wielkiej tajemnicy, z zachowaniem maksymalnych środków ostrożności). W Stoczku Warmińskim kompleks budynków klasztornych otoczony był wysokim parkanem, przy którym straż pełniły drzewa okolone drutem kolczastym. Przestrzeń życiową Prymasa w tym miejscu wyznaczały: dwa pokoje, kaplica, korytarz i ogród.

Towarzysze


Nad tą przestrzenią czuwali "wierni" i nie zawsze widoczni aniołowie stróżowie. Trudno było ustalić ich liczbę (dwudziestu lub trzydziestu), gdyż, jak na aniołów przystało, większość z nich dla zwykłych śmiertelników była niewidzialna. Ich skrzypiące kroki słychać było jednak wszędzie. Nie opuszczali budynku ani w dzień, ani w nocy. Ci, którzy się ujawnili, byli to przeważnie młodzi ludzie w cywilu o twarzach bez wyrazu. Jeden z nich miał zadanie specjalne: całodobowe czuwanie przy drzwiach celi i pilnowanie każdego kroku więźnia. Komendant aniołów stróżów z dumą nosił odznakę "Obrońcy wolności".

W Stoczku spotkała Kardynała niespodzianka: postarano się o to, by miał swoich towarzyszy. Specjalnie w tym celu wyciągnięto ich z więzień, w których odbywali karę. Byli to: ksiądz Stanisław Skorodecki, którego władze mianowały na kapelana Prymasa, i siostra Maria Leonia Graczyk ze Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi, której powiedziano, że ma opiekować się chorym Prymasem przebywającym na kuracji. Oboje byli wynędzniali, nadmiernie wychudzeni i przestraszeni. Chcieli być lojalni wobec swojego Pasterza i bardzo obawiali się, czy za wyborem ich osób nie kryje się jakiś podstęp. Szczególnie siostra była mocno zaniepokojona. Kardynał starał się ją uspokoić słowami: "My wiemy, na co nas stać, a nie wiemy, na co ich stać. Nie traćmy na to czasu: miejmy zaufanie do siebie. […] Nie słowa, lecz czyny będą odpowiedzią na wszelkie nieznane nam intencje. Będziemy się modlili, pracowali i czekali zmiłowania Pańskiego".

Strategia obrony

Formą wewnętrznej obrony przed narzuconymi warunkami, w których łatwo można było popaść w zgnuśnienie i depresję, była modlitwa i praca. Prymas wyznaczył swojej "wspólnocie" szczegółowy plan dnia, którego przestrzegano z zakonną skrupulatnością. Dzień w więziennej celi rozpoczynał się o piątej rano. Był w nim ściśle określony czas modlitw, rozmyślań, dwóch Mszy Świętych, różańca, brewiarza, prac osobistych, lektury prywatnej, a także spaceru po ogrodzie. O dwudziestej drugiej udawano się na spoczynek.

Wspólnotowa modlitwa powodowała, że pomiędzy tą trójką osób skazanych na współistnienie wytwarzała się więź. Łączyli się oni także z całym Kościołem, pamiętając o okresach liturgicznych i celebrując wszystkie uroczystości, do których gorliwie się przygotowywali. Pracom osobistym poświęcano kilka godzin dziennie. Polegały one na uczeniu się języków obcych i pisaniu książek opartych na rozważaniach. Było to ważnym "środkiem profilaktycznym przeciwko niebezpieczeństwu, które może grozić głowie niepobudzanej do wysiłku".

Podczas trzyletniego okresu aresztowania kardynał Wyszyński starał się nie odczuwać do swoich oprawców uczuć nieprzyjaznych. Mimo że zachowywali się nieraz względem niego w sposób nieludzki, walczył w swoim sercu o prawo ich miłowania: "Nie zmuszą mnie niczym do tego, bym ich nienawidził". Wierzył, że Bóg ma moc ze wszystkiego wyprowadzić dobro. Nawet Jego prześladowcy, podobnie jak Herod, nieświadomie mogą współpracować z Nim w szerzeniu Bożej chwały. "Jeśli przesadzą w swej nienawiści, stają się apostołami sprawy, którą zwalczają" - napisał.

Obrona Jasnej Góry

Prymas miał świadomość, że dla ludzi modlących się w intencji jego uwolnienia okres tego przymusowego odosobnienia będzie dużą próbą. Nie mogli oczekiwać na szybkie rezultaty swoich modlitw. Ta sprawa wymagała czasu i cierpliwości. Nie był to jednak, w sensie duszpasterskim, czas stracony.

Mimo że Prymas bardzo boleśnie przeżywał niemożność bezpośredniego posługiwania powierzonej mu owczarni, przeczuwał jednocześnie, że będzie to czas błogosławiony, obfitujący w duchowe owoce nie tylko w aspekcie osobistym, ale również w wymiarze dużo szerszym - dla Kościoła i ojczyzny. Był przekonany, że w jego uwięzieniu wypełnia się wola Boża i jest w nim zawarty ukryty sens: "Skoro Kościołowi Twemu potrzebne jest moje cierpienie, pragnę być uległy Twej woli. Chcę poświęcić swoje dobro osobiste dobru Kościoła. Im gorzej stoją moje sprawy osobiste, tym lepiej jest dla Kościoła. Moje cierpienie osłania Kościół przed złośliwością nieprzyjaciół Boga. Jestem łupem, który odwraca uwagę wilków, który zapycha gardła ich i nie pozwala gryźć innych. Czuję to dobrze, jak moje uwięzienie krępuje ręce nieprzyjaciół Kościoła, którzy dotąd wszystko zło na mnie składali".

Jego cierpienie i uwięzienie zaowocowało wydarzeniem niezwykłym dla duchowego odrodzenia narodu: podczas pobytu w Prudniku Śląskim zrodziła się idea publicznego odnowienia Ślubów Królewskich, złożonych Matce Bożej w imieniu całego narodu polskiego w 1656 roku przez króla Jana Kazimierza we Lwowie. Prymas Polski postanowił, że trzysta lat po zwycięskiej obronie Jasnej Góry akt ten zostanie odnowiony w formie przyrzeczeń dostosowanych do czasów współczesnych. W "Zapiskach" stwierdził: "Obrona Jasnej Góry dziś - to obrona chrześcijańskiego ducha narodu, to obrona kultury rodzimej, obrona jedności serc ludzkich w Bożym Sercu, to obrona swobodnego oddechu człowieka, który chce wierzyć bardziej Bogu niż ludziom, a ludziom - po Bożemu". Śluby całego narodu złożone Królowej Polski miały stać się także programem pracy duchowej, odnowy moralnej i społecznej. Ich tekst Prymas napisał w Komańczy 16 maja 1956 roku.

W uroczystość Matki Bożej Jasnogórskiej, 26 sierpnia 1956 roku, Jasna Góra przeżyła swoiste "oblężenie" - przybyło około miliona wiernych. Takie zgromadzenie publiczne o charakterze religijnym w warunkach komunistycznego państwa było ewenementem. Tekst ślubów odczytał przewodniczący episkopatu Polski, biskup Michał Klepacz. Dla Prymasa, nadal przebywającego w areszcie, ustawiono w widocznym miejscu pusty fotel. Ozdobiła go wiązanka biało-czerwonych róż.

W odosobnieniu, w klasztorze w Komańczy, Prymas łączył się z wiernymi zgromadzonymi na uroczystości, odprawiając Mszę Świętą i wypowiadając tekst ślubów w obecności jedynego świadka - Marii Okońskiej, oddanej współpracownicy z Instytutu Świeckiego Pomocnic Maryi Jasnogórskiej Matki Kościoła (obecnie Instytut Prymasa Wyszyńskiego), którego oboje byli współzałożycielami. Niemożność bycia w tym momencie na Jasnej Górze odczuwał bardzo boleśnie. Jak refren powracały do niego słowa, którymi wcześniej strofował siebie: "Serce, wróć i nie przekraczaj granic murów, pozostań wierne Bogu, jak ciało jest uległe i spogląda tylko ku niebu, gdyż ono nie jest odrutowane".

Dwa miesiące później, 28 października 1956 roku, po złożeniu przez przedstawicieli rządu przyrzeczenia przywrócenia Kościołowi w Polsce głównych praw i naprawienia krzywd, Prymas na prośbę władz wrócił do stolicy i objął swoje funkcje kościelne.

Iwona Szkudelska

Autorka korzystała z książki: Stefan Kardynał Wyszyński, Zapiski więzienne, Wydawnictwo im. Stefana Kardynała Wyszyńskiego "Soli Deo" Apostolicum, Warszawa - Ząbki 2001
 
poprzednia  1 2 3
Zobacz także
ks. Tomasz Jaklewicz
Macierzyńskim gestem Maryi jest owinięcie Jezusa w pieluszki. Co ciekawe, o pieluszkach mowa jest u Łukasza aż dwukrotnie (2,7 i 14). To symbol troski o życie bezbronnego dziecka. Przewijanie dziecka jest czynnością do bólu prozaiczną. Ale opieka nad niemowlakiem wymaga takich właśnie banalnych, powtarzanych setki razy czynności. Ewangelia niczego sztucznie nie koloryzuje. Bez świętej cierpliwości ani rusz...
 
ks. Stanisław Cieślak SJ
Jego śmierć na bezludnej wysepce u bramy Chin ostatniego celu misjonarskiego, jaki sobie wytyczył nastąpiła 450 lat temu. Podczas agonii spoglądał na krucyfiks i zajęty był słodkimi rozmowami z Ojcem, Synem i Duchem Świętym oraz z niebieską Matką. Od dnia odprawienia Ćwiczeń duchownych pod kierunkiem Ignacego Loyoli aż do chwili śmierci ożywiało go zawsze pragnienie, aby pozyskać cały świat dla Jezusa...
 
Sylwia Smolik
Prawidłową relację pomiędzy wychowawcą i wychowankiem obserwujemy wtedy, gdy w trakcie spotkań osobowych "mistrza i ucznia" wychowanek rozwija się, wzrasta, dokonuje konstruktywnych wyborów i uczy się rozwiązywać problemy. Relacje pomiędzy wychowawcą a wychowankiem to kontakt między równouprawnionymi osobami...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS