DRUKUJ
 
Ks. Sebastian Korczak SDS
Hiszpania... gdzie życie jest bogatsze od filmu!
Apostoł Zbawiciela
 


Spontaniczność, radość i czas dla drugiego
(la espontaneidad, la alegría y el tiempo libre para el otro)
 
To są jedne z pierwszych cech, które zauważymy u Hiszpanów. Są one bardzo widoczne i mogą nawet czasami dziwić cudzoziemców. Konkretnego przykładu doświadczam codziennie na uczelni, gdzie nie stwarza się żadnych sztucznych barier, wszyscy mówią do siebie po imieniu (łącznie z profesorami) i zawsze choć przez chwilę muszą porozmawiać ze znajomym, a jeśli takowy się nie znajdzie.... to nie jest dla nich problemem zacząć spontaniczną rozmowę z nieznajomym. Jest to bardzo sympatyczne, choć czasami dość kłopotliwe, szczególnie gdy nie ma się zbyt wiele czasu.
 
Podobnie jest poza uczelnią. Wystarczy wyjść z domu parafialnego do sklepu, który jest w odległości nie większej niż 100 m, aby przerodziło się to w wyprawę ponad godzinną. Spotyka się bowiem mnóstwo parafian, którzy „koniecznie” muszą zapytać i opowiedzieć o tym, co się ostatnio wydarzyło. Jako kapłan pomagający na parafii doświadczam ogromnej otwartości z ich strony. Nie ukrywali od samego początku, że przyjdą z pomocą w przełamywaniu barier kulturowych czy językowych, zaznaczając, że jestem dla nich jak członek rodziny. Z pewnością to urzeka i wypowiadane słowo padre (ojciec) ma swoje zakorzenienie w rzeczywistym pojęciu rodziny.
 
Codzienne, a w szczególności niedzielne Eucharystie, są tego kolejnym przejawem. Jest to okazja do spotkania we wspólnocie i to nie tylko w trakcie sprawowania liturgii, ale także bezpośrednio po niej. Także my, kapłani, po zakończonej Mszy Św. wychodzimy na wspólne patio i tam kontynuuje się dialog... choć już nie sakramentalny. Takim spotkaniom służą wszelkie spotkania kościelne. Pamiętam, że jak w zeszłym roku odbywała się uroczystość Pierwszej Komunii Świętej, to skończyła się ona naturalnym przejściem na plac kościelny, gdzie jeszcze przez długie godziny można było zobaczyć rozmawiających i cieszących się Hiszpanów.
 
Kolejna sprawa, która urzeka, to ich zamiłowanie do śpiewu. Nie trudno jest spotkać śpiewajacych Hiszpanów, i to zarówno młodych, jak i starszych. Śpiewają, wybijając swoje naturalne andaluzyjskie rytmy, na początku nieco obce naszym uszom, ale po pewnym czasie bardzo wciagające. Można tego doświadczyć zarówno w kościołach, jak i na spotkaniach modlitewnych. Tak właśnie wyrażają swoją wiarę: spontanicznie i radośnie.
 
Czas wolny (tiempo libre)
 
Hiszpanie prawie nigdy, poza nielicznymi wyjątkami, nie pracują w soboty czy niedziele. Te tzw. fin de semana (soboty i niedziele) organizują bardzo starannie. Ich ulubiony sport to oczywiście piłka nożna, są w niej zakochani i bez reszty oddani. Niestety, czasami nawet na rzecz rezygnacji z rodziny czy niedzielnej Mszy Św. Można wejść do pierwszego lepszego sklepu lub innego miejsca publicznego i natychmiast znaleźć się w środku dyskusji dotyczacej meczu, klubu lub zawodnika.
 
Ponieważ Madryt położony jest blisko gór o ślicznych trasach rowerowych i pieszych, stąd i te miejsca są w centrum uwagi w sobotnie czy niedzielne popołudnia. Można śmiało powiedzieć, że Hiszpanie bardzo lubią uprawiać sport, nie wyłączając z tego ludzi w podeszłym wieku.
 
Gdy chodzi o mój czas wolny, to staram się go spędzać wśród rodaków, których w Madrycie jest ok 10 tys. Do dyspozycji Polaków są cztery kościoły, w których odprawiana jest Msza Św. w naszym ojczystym języku. Z przyjemnością służymy tam pomocą (wraz z drugim salwatorianinem o. Adamem) poprzez sprawowanie Eucharystii niedzielnej (ale, niestety, tylko sporadycznie, wtedy gdy pozwalają nam na to nasze obowiązki w parafii hiszpańskiej). Często służymy pomocą w sakramencie spowiedzi czy w prowadzeniu nabożeństw i całkiem nieźle zapowiadającego się zespołu muzycznego. Jako młodzi księża mieliśmy już okazję prowadzić także rekolekcje dla Polonii hiszpańskiej i uczestniczyć w programach radiowych dla cudzoziemców. Poza tym dwa razy w roku Polonia madrycka organizuje pielgrzymki do sanktuariów maryjnych w Lourdes i Fatimie, gdzie jeździmy jako opiekunowie. Wszystkie te spotkania są dla nas możliwoscią do spędzenia choć chwili czasu z Polakami, którzy są emigracją najczęściej młodą i wymagającą wiele pomocy, niejednokrotnie tej najbardziej podstawowej, jak rzeczy do ubrania, jedzenie itd. Jest w tym jednak ogromny palec Boży, bo zawsze te środki, dzięki Opatrzności Bożej, się znajdują.
 
Oto kilka komentarzy napisanych na życzenie redakcji AZ, które mam nadzieję przybliżą Wam Hiszpanię, jako jedno z miejsc pracy salwatorianów. To, co tkwiło od początku jako źródło inspiracji dla ojca Jordana, to głębokie pojęcie uniwersalizmu, tzn. nie zamykania się na nieustannie otwierające się potrzeby i możliwości człowieka. Każdy salwatorianin musi więc szukać swojego miejsca w Kościele i służyć Mu najlepiej jak potrafi. Myślę, że tak naprawdę dla salwatorianów wszystkie miejsca na ziemi są domem, bo zawsze znajdzie się człowieka, który nas potrzebuje. Na dzień dzisiejszy moim domem jest Hiszpania. W najlepszym filmie nie wymyśliłbym takiego scenariusza dla mnie, a to tylko potwierdza fakt, że „życie jest bogatsze i ciekawsze od filmu”... nawet tak dobrego jak „Kilerów 2-óch”.
 
Ks. Sebastian Korczak SDS
 
 
strona: 1 2