DRUKUJ
 
Łukasz Sośniak, Jean Vanier
Nie da się zastąpić symbolu
materiał własny
 


– Proszę powiedzieć jak radzicie sobie z brakami personalnymi, które – w mojej ocenie – są dzisiaj w Arce jednym z poważniejszych problemów? Dowodem na zapotrzebowanie Arki na asystentów jest choćby stan domów, które odwiedzałem w Londynie, w których nie ma ani jednego asystenta rodem z Wielkiej Brytanii. Byli Ukraińcy, Koreańczycy, Brazylijczycy czy moi rodacy, ale żadnego Anglika.
 
– Rzeczywiście bardzo często jest to problem, że mamy Litwinów, Polaków, Niemców, a nie mamy ludzi z danego kraju. Jest to problem, nad którym trzeba nieustannie pracować, ale przed wszystkim trzeba głosić, głosić na nowo orędzie Arki, na wszystkie sposoby, także przez media. W Polsce też obserwujemy brak asystentów. Aby temu zaradzić trzeba pokazywać ludziom młodym sens naszych wspólnot.
 
– Mówił Pan o misji, o sensie wspólnot Arki. Tymczasem w Polsce Arka coraz bardziej się instytucjonalizuje. Domy Arki stają się domami opieki społecznej. Czy to nie jest jakieś odejście od idei Arki, którą Pan założył?
 
– Trzeba połączyć, zharmonizować dwie róże rzeczy. Z jednej strony ten wymiar instytucji, ponieważ potrzeba kompetencji, profesjonalizmu, trzeba wiedzieć jak towarzyszyć i pomagać osobom niepełnosprawnym, trzeba też wiedzieć jak zdobywać finanse i radzić sobie z finansowaniem. A do tego wszystkiego potrzebna jest wspólnota. Chodzi tu o jakość więzi międzyludzkich i o zharmonizowanie tych dwóch wymiarów. W mojej wspólnocie jest ok. 120 osób z upośledzeniem, mniej więcej połowa mieszka w naszych domach, a druga mieszka na zewnątrz, w swoich rodzinach i przychodzi do pracy w naszych warsztatach. Te osoby są jakby przysyłane przez państwo ponieważ państwo nas finansuje i kontroluje. W tym też potrzeba dużej kompetencji. Moim zdaniem tu najistotniejsza jest jakość więzi z osobami z upośledzeniem, żeby wspólnota była jednocześnie dobrze funkcjonującą instytucją, a instytucja była naprawdę dobrą wspólnotą. Żebyśmy umieli odpowiadać na najgłębsze potrzeby nas wszystkich. Te najgłębsze potrzeby to: potrzeba duchowości, potrzeba przynależności, żeby każda osoba miała poczucie przynależności i potrzeba wzrastania w wolności i autonomii.
 
– Czy te braki personalne nie są zbyt nierozważnie uzupełniane? Na przykład w Anglii osoby mieszkające w domach nie wiedziały kto to jest Jean Vanier, nie wiedziały czym tak naprawdę jest Arka. My, którzy przyjechaliśmy z Częstochowy, ze wspólnot dla osób niepełnosprawnych Betel, o Arce wiedzieliśmy więcej.
 
– Nie mogę odpowiedzieć konkretnie na to pytanie. Każda wspólnota jakoś się rozwija, jakoś wzrasta. Zawsze istnieje niebezpieczeństwo zapomnienia o tym głębokim sensie Arki. Cała historia Kościoła to jest historia rozmaitych wspólnot, które na początku zaczynają z ogromnym entuzjazmem, a w miarę upływu czasu tracą ten entuzjazm. Jest entuzjazm, jest okres lęku, a później są reformy. Wystarczy przyjrzeć się historii franciszkanów czy trapistów.
 
 
strona: 1 2 3