DRUKUJ
 
Jan Grzegorczyk
Ksiądz na cudzym polu
Wydawnictwo Rafael
 


Opowiem typową sytuację, która wiąże się z moimi książkami. Po opublikowaniu „Adieu” jeden z księży mówi do mojego przyjaciela-księdza: Grzegorczyk już naprawdę przesadza z tą ciemną stroną, życie takie nie jest. Mijają trzy lata, ukazują się „Trufle”, ten sam człowiek przychodzi do mojego przyjaciela i mówi: Grzegorczyk jest za słodziutki, lakieruje rzeczywistość, a przecież świat jest okrutny. Ja przecież cały czas stoję w jednym punkcie i mam już ukształtowany pogląd na rzeczywistość, która jest dziurawa, kulawa, a oblicze Kościoła jest brudne, ale jestem przekonany, że da się w niej żyć. Natomiast ludzie zazwyczaj łatwo przeskakują od opinii, że wszystko jest święte, do stwierdzenia, że wszystko jest do kitu i trzeba się stąd wyprowadzić. Wielu księży, którzy przed laty gipsowali mi usta twierdząc, że pewne sprawy trzeba pominąć milczeniem, dzisiaj już nie ma w Kościele. Zrezygnowali z kapłaństwa, bo przeraziły ich czarne dziury w sutannach. Ja natomiast od dzieciństwa obserwowałem Kościół i wiedziałem, że księża, katechetki i wszyscy katolicy jesteśmy słabi, kulawi, obłudni, ale jakoś ta karawana się kolebie. I nadal tu jestem.   
 

Mówi Pan o tych ciemnych stronach. Miniony rok był dla polskiego Kościoła bolesny: lustracja, odejścia znanych księży. Czy w „Cudzym polu” są wątki, które wpraost nawiązują do tych wydarzeń?
 
Ten klimat, który nas otacza pojawia się w książce, ale cieszę się, że odpowiedzi na te pytania nie są podane wprost i nie wpuściłem do mojej książki rzeczywistych nazwisk. Nie ma tam ks. Rydzyka, Bonieckiego, czy Węcławskiego, natomiast pojawia się zgorszenie i załamanie, których doznaliśmy w Kościele. W powieści można odnaleźć próby wyjaśnienia, dlaczego tak się dzieje i dlaczego nie musimy być tym przerażeni, tylko możemy wyciągnąć wnioski dla siebie. Piszę, jak patrzeć owocnie, na to co nam się przytrafia.
 

A jak patrzy na świat ks. Groser, główny bohater tryptyku? 
 
W trzeciej części, czyli w książce „Cudze pole” ksiądz Groser, który przez cały czas był – jak to jedni nazwali, dupowaty, bo nie umiał walczyć o swoje i gdy ktoś go kopnął to leciał, jak pyłek na wietrze – przechodzi z etapu wędrowca, poszukiwacza, do królestwa. Ten trzeci tom mógłbym również nazwać „Królestwo”. Groser to swoje „cudze pole”, tą ziemię, którą otrzymał, uchwycił i już nie pozwoli wyrwać jej sobie z rąk. Tutaj bardzo ważna jest metafora cudzego pola: Groser będąc u trapistów we Francji pracował na polu lawendowym i po dwóch tygodniach dowiedział się, że obrabia cudze pole, a nie klasztorne. Całą pracę wykonywał bez sensu, ale przy okazji znalazł tam kamień-serce, który jakoś przemienia jego życie. Po przyjeździe do Polski dostaje zadanie wybudowania parafii na manowcach, obrzeżach osiedla. To „cudze pole” staje się jego  królestwem. Opowieść pokazuje najgłębszą warstwę istoty kapłaństwa, które w pewnym sensie jest „cudzym polem”, pracą na cudzej ziemi. Ksiądz opowiada nam o miłości, ale pewnego wymiaru miłości, jako kapłan, nie może skosztować i przeżyć. Wydaje mi się, że żyjemy w czasach, kiedy wielu kapłanów nie wytrzymuje takiej formuły kapłaństwa i odchodzi. A co się stanie z moim księdzem Groserem? Zachęcam do lektury książki.
 
Z Janem Grzegorczykiem rozmawiali Judyta Syrek (Gloria24.pl), Krzysztof Jaśkiewicz (Notes Wydawniczy) i Marcin Król (Dziennik Polski). Rozmowa została przeprowadzona podczas XI Targów Książki w Krakowie
 
Jan Grzegorczyk urodził się 12 marca 1959 roku w Poznaniu. Studiował polonistykę w latach 1978-82 na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Od 1982 roku współpracuje z miesięcznikiem i wydawnictwem W Drodze. Jest autorem m.in. Nieba dla akrobaty, Dziurawy Kajak i Boże Miłosierdzie, O bogatym młodzieńcu, który nie odszedł zasmucony, oraz powieści o przypadkach ks. Grosera
 
   
 
strona: 1 2 3