DRUKUJ
 
Tomasz Budzyński, Urszula Jagiełło
Z ciemności do światła
Ruah
 


 
Cierpienia ciała dotykają każdego. Ale nie ma nic gorszego niż cierpienie duszy i śmierć duszy. Jak ona umiera, to już nie ma człowieka. „Luna” mówi o najgorszym rodzaju cierpienia, o umieraniu duszy ludzkiej. Ta płyta nie jest łatwa. Powinien być na niej napis, że lepiej, aby nie słuchała jej młodzież.
 
O płycie „Luna” z Tomaszem Budzyńskim rozmawia Urszula Jagiełło
 
 Dlaczego „Luna”?
 
Rzecz dzieje się w nocy, a wiemy, że choć noc jest ciemna, ma swoje światło i jest nim księżyc. Istnieje więc światło nawet w ciemności, jest to światło odbite, światło mistyczne. Księżyc jest też w przedziwny sposób związany z Maryją. Jakby sięgnąć do historii sztuki, to widać w niektórych obrazach Maryję, stojącą na księżycu. Bardzo interesująca jest też żeńskość księżyca. Tak jak Słońce jest jaźnią ojcowską, dniem, tak w nocy świeci światło kobiety.
 
Co się stało z apokaliptycznym folkiem? Dlaczego zdecydowałeś się odejść od łagodnej stylistyki „Tańca Szkieletów”?
 
To dopiero teraz jest apokaliptyczny folk! Takim sztandarowym utworem na potwierdzenie tego jest „Na niebie ciągły ruch” z płyty „Luna”. Dlaczego chciałem odejść od łagodnej stylistyki? Płyta „Taniec Szkieletów” to reminiscencje z lat młodości i dzieciństwa, jej brzmienie jest bardzo przyjazne i łagodne. Ja bym ją porównał do niedzielnego, wakacyjnego, zachodzącego słońca, dalekiego zakątku lata, łagodnego zmierzchu. Natomiast płyta „Luna” jest opowieścią człowieka dorosłego i dzieje się w nocy, nie w dzień. Jest nacechowana emocją silniejszą niż te wspomnienia z dzieciństwa. Wydaje mi się, że już sam temat prowokuje, by grać muzykę, która jest o wiele bardziej ekspresyjna.
 
Na „Lunie” odszedłeś od systemu pracy z jednym tylko muzykiem i samplerem, na rzecz całego zespołu, głównie muzyków znanych z 2 Tm 2,3. Dlaczego?
 
Tamtą płytę robiłem z Bananem. On bardzo pasuje do „Tańca Szkieletów” ze względu na swój instrument, na którym gra – waltornię. On też kojarzy mi się z moim dzieciństwem, bo również ma babcię w Rembertowie. Śpiewam na „Tańcu...” utwór „Biedny, chudy i zły” – jest w tekście Wiatraczna i Rembertów. Rembertów to miejscowość pod Warszawą, a Wiatraczna to rondo na Pradze, skąd odjeżdżały autobusy 143 do Rembertowa. Tam mieszkała moja babcia Mania, do której jeździłem na wakacje. Nie znałem się jeszcze wtedy z Bananem, ale ten Rembertów i babcie nas jakoś łączą, nasze dzieciństwa. Dziś Banan jest mi osobą bardzo bliską estetycznie. Nie musiałem mu nic tłumaczyć, od razu wiedział, co ma grać. Bardzo wiele wniósł do tej muzyki. Jego sposób gry na waltorni jest bardzo łagodny, kojarzy się z lasem, jakąś przestrzenią, z czymś pięknym, baśniowym.
 
Na „Lunie” potrzebowałem innego instrumentu. Ta płyta jest płytą dramatyczną i jedyny instrument jaki się do tego nadaje to trąbka. Na niej gra się w sposób dramatyczny, rozpaczliwy i niepokojący. Chciałem również, żeby na tej płycie grali żywi ludzie, ponieważ emocje, które są na niej rozpętane potrzebują żywych ludzi. Chciałem też, żeby muzycy improwizowali. Na końcu płyty jest taki utwór, w którym Beata Polak całość gra sama na przeszkadzajkach. Wcześniej Marcin Pospieszalski gra solo na kontrabasie i to wszystko są improwizacje. Praca nie wyglądała tak, że dawałem im jakieś nuty. Efekt tej pracy dla mnie samego był niespodzianką. Także solówki Lizy są bardzo ciekawe, choć to zupełnie nie jego styl. Jestem bardzo zadowolony, że spotkałem się z tymi ludźmi. Na przykład to, co zrobił Gerard Nowak ze swoimi chórkami. To są rzeczy po prostu genialne i mogę powiedzieć, że tego jeszcze nie było w ogóle w mojej twórczości. Na żadnej płycie Armii, ani na solowych płytach, nie było takich wokalnych pomysłów. To jest absolutna nowość.
 
Mówisz, że „Taniec Szkieletów” był dla kobiet. Czy „Luna” jest dla mężczyzn?
 
Tak, jak najbardziej. I to dla dorosłego mężczyzny! Tamta płyta jest światem dzieci, kobiet, babci, jest stroną kobiecą, a ta męską.
 
 
strona: 1 2 3 4 5