DRUKUJ
 
Maciej Łodyga
Nie będzie więcej dzieci!
Przewodnik Katolicki
 


Wydaje mi się, że przełomowy jest 25. rok życia. Kto kończy edukację w wieku 19-20 lat, może początkowo mało zarabiać. Nawet jeśli dopiero po 4-5 latach pracy usamodzielni się na dobre i założy rodzinę, ma szansę mieć 3-4 dzieci. Jednak kto kończy edukację w wieku 25-27 lat, temu bardzo szybko „zaczynają bić dzwony”. A zarobki? Wystarczy 2-3 lata nisko opłacanej pracy, a plany ułożenia sobie życia rodzinnego, oszczędzania na mieszkanie itp. mogą czasem pozostać w sferze niespełnionych marzeń. Lada moment ów młody człowiek obudzi się u progu trzydziestki ze świadomością, że na dwójkę dzieci w swoim obecnym wieku nie ma już szans. Wielu z nich jeszcze przed 40. rokiem życia będzie bardzo dobrze zarabiać, ale wtedy może się okazać, że jest za późno na liczniejsze potomstwo. W trochę lepszej sytuacji są mężczyźni, którzy mogą poślubić sobie 5-10 lat młodsze kobiety. Natomiast jeśli kobieta rodzi pierwsze dziecko około trzydziestki, to od razu nasuwa się myśl-pytanie, czy maleństwo pozostanie jedynakiem. Wszak młoda matka chce także realizować się zawodowo. 
 
Skutki
 
Intencje wyedukowania społeczeństwa są szlachetne i nie ulega wątpliwości, że każdy ma prawo uczyć się tak długo, jak tylko zechce. Dobrze, że mamy coraz lepiej wykształconych Polaków, ale... czy młodzież III RP ma dziś, dzięki wyższemu wykształceniu, lepsze warunki na rynku pracy niż pokolenie ich rodziców? Nie, nie licząc tych, co wyjechali na Zachód oraz garstki, która założyła własne firmy lub miała szczęście znaleźć bardzo dobrą pracę. Czy młodzież III RP stać przed trzydziestką na budowę domów i kupno mieszkania? W większości nie. Czy młodzież III RP będzie miała bardziej udane życie rodzinne od pokolenia swych rodziców? Wątpliwe, ponieważ znacznie więcej czasu będzie poświęcać pracy i dokształcaniu. Czy młodzież III RP będzie miała lepszą starość od swych rodziców? Trudno powiedzieć, ale raczej nie będzie miał kto pracować na jej emerytury, więc będą one bardzo niskie. Czy lepsze życie będą miały ich dzieci? Dzieciństwo tak, ale później każde z nich będzie pracować na 2-3 emerytów i to do 70. roku życia, albo i dłużej. W takim razie, po co to wszystko i co to da Polsce w dłuższej perspektywie? 
 
Kto chce, ma prawo myśleć tylko o sobie, o swoim życiu i nie interesować się daleką przyszłością. Jeżeli jednak ktoś interesuje się przyszłością Polski i losem następnych pokoleń Polaków, to na dziś niestety nie widzę w dłuższej perspektywie przyszłości dla naszego narodu. Osiągniemy dobrobyt i zaczniemy wymierać. Według prognoz demograficznych w 2030 r. Polska będzie miała tylko około 35 milionów mieszkańców, a w 2050 r. około 32 milionów. Później będzie tylko gorzej. Będziemy się kurczyć. Trzeba będzie prosić młodych całego świata, aby przyjeżdżali do Polski, zasiedlali ją i pracowali na polskich emerytów. To już będzie inna Polska. Za 50 lat będziemy słabym i starczym narodem. Jeżeli powstanie państwo europejskie, gdzie przecież każdy naród będzie mniejszością, my, Polacy, będziemy znaczyć coraz mniej. Siła naszego głosu, zależna od potencjału demograficznego, będzie maleć, aż w końcu władze UE zrobią z Polską co zechcą. Jako naród będziemy marnieć, aż pożegnamy się z historią. Oby zwycięzcy dobrze o nas pisali. A będziemy mogli podziękować za to dzisiejszemu pokoleniu 50-60-latków, którzy taką III RP nam stworzyli. 
 
Nie łudźmy się! Przy obecnym stanie, kiedy życie tysięcy młodych Polaków stabilizuje się dopiero między 26. a 28. rokiem życia, kiedy tysiące młodych Polaków dopiero wtedy zaczyna usamodzielniać się, nie ma nadziei na większą liczbę dzieci. Zegara biologicznego się nie oszuka. 
 
Odchodząc nieco od tematu, proponuję zaznajomić się z historią Armenii. Armenia była niegdyś królestwem sięgającym aż po tereny dzisiejszej Syrii. Znalazłszy się pomiędzy wielkimi potęgami – rzymską, perską, bizantyjską, mongolską, turecką i rosyjską, została zgnieciona, a ludność pomordowana lub rozpędzona na wszystkie strony świata. Zniszczono jej potencjał ludnościowy i jaką mamy dziś Armenię? Ot, takie małe państewko bez Tarsu, Tigranocerty czy miasta Ani, za to z wielką diasporą. Obawiam się, że może to spotkać Polskę. 
 
 
strona: 1 2 3