DRUKUJ
 
Jacek Ponikiewski
Kultura funeralna umiera
materiał własny
 


Obraz śmierci w dzisiejszym społeczeństwie, mówi nam, jak traktuje się w nim samo życie.
Naszą kulturę przesyca śmierć, lecz w sposób dziecinny i prostacki. Co prawda jest jej dużo, ale jest ona słabej jakości, jeżeli chodzi o samą, zawartą w jej wizerunku naukę, która to, powinna przedstawiać nam, czym w rzeczywistości tak owa śmierć jest.
Rozpocznijmy od wirtualnych gier, w których umiera się setki razy, a skończmy na śmierci w filmach, komiksach, bajkach oraz mediach. Mass media bowiem, przekazują nam obraz trącącej banalnością kostuchy, jaka ma swój wyraz w podawaniu dziennie dziesiątek informacji o tym, iż w Afryce zmarły dziś setki ludzi w bratobójczym konflikcie lub o tym, że w samobójczym zamachu w Afganistanie, zginęły dziesiątki niewinnych osób. Oswajamy się z rozkładem w nienaturalnym wymiarze, a bombardowanie nas wszechobecną w internecie, telewizji, czy książkach śmiercią sprawia, iż przestajemy wyczuwać jej powagę i meritum.
Traktując śmierć lekceważąco, zaczynamy traktować lekceważąco samo życie. Współczesna kultura przedstawia nam obraz zdewaluowanej i rozmienionej na drobne śmierci, która przecież kończy nasze życie na Ziemi. Oczywistym jest zatem, że wrzucając ostatni punkt naszej wędrówki do worka banalności, traktujemy samą wędrówkę z co najmniej rezerwą.
  
Śmierć rozmienia się nam na drobne i nie wiemy już, jaka jest, po co jest, a także, czy dotyczy bezpośrednio nas samych.
Gubiąc jej sens, gubimy kontakt ze sferą egzystencjalną i tym samym, czujemy się samotni. Najlepszym wyrazem takiego stanu rzeczy, jest sytuacja, gdy rodzina zmarłego prosi księdza, aby ten zaapelował podczas kazania do żałobników, żeby ci nie składali im kondolencji. Ludzie nie radzą sobie z odejściem bliskich, ponieważ przyszło im żyć w kulturze, która zapomniała już, czym jest śmierć, a tym samym zapomniała, jak radzić sobie z życiem.
Bez ujęcia życia w ramy śmierci, staje się ono niezrozumiałe i trudne. Przypomina nieco labirynt, w jakim błądzimy, szukając wyjścia. Zdaje się, iż zapominamy o sednie owego labiryntu, który zawiera się nie w odnalezieniu wyjścia, lecz w samym zrozumieniu sensu błądzenia. W rzeczywistości nie wiemy dokładnie dlaczego oraz skąd się wzięliśmy, a tym samym nie wiemy, gdzie skończymy. Jednak przede wszystkim, nie wiemy co tu robimy. Jedyną odpowiedzą okazują się dla nas systemy religijne, a wraz z ich wypieraniem, zaczynamy być zagubieni we wspominanym, zawiłym labiryncie.

Współczesność przetworzyła organizmem społecznym, tony środków antydepresyjnych, pomagających ludziom, gdy ci dostrzegają drzemiąca w trzewiach owego organizmu pustkę.
Rosnące zapotrzebowanie na psychoterapeutów oraz przeróżne tabletki, nie jest dla panującego konsumpcjonizmu niczym złym, bowiem nakręca go. Ludzie wciąż kupują, szukając celu, a także nabywają sterty niepotrzebnych w istocie leków.
Błędne koło toczy się dalej, powołując do życia nowy twór- religie New Age. Wydają się być one idealnym rozwiązaniem problemu, gdyż de facto nie odpędzają konsumentów od świata produktów, lecz nawet wciągają ich głębiej do środka. Proponując wyssane z palca odpowiedzi, zachęcają do kupowania urządzeń mierzących poziom uduchowienia (jak to bywa w przypadku sekty scientologicznej) lub też proszą o soczyste finansowanie. W tym kontekście, wstrzelono się doskonale, odnajdując idealne rozwiązanie.

Współczesna popkultura, nadmuchuje balonik z napisem religia, powietrzem z mrocznej katakumby, a gdy ten pęka, podnosi alarm.
Obecna w popkulturze niechęć do religii, stygmatyzuje chrześcijaństwo ideą śmierci w kłamliwy sposób. Młody człowiek uznaje, że religia jest tak przesycona kultem rozkładu oraz jego atrybutami, że sprawia wręcz wrażenie odrażającej. Rzecz jasna, to nie religia, lecz właśnie popkultura ma problem z szeroko pojętym zagadnieniem Końca.
Dochodzi zatem do projekcji, czyli wypierania ze świadomości systemu kultury masowej jej ułomności i odtwarzania ich na twarzach opozycyjnych systemów, a w tym konkretnym przypadku, chrześcijaństwa. Egzystujący w takiej strukturze ludzie, zaczynają odsuwać się z wolna od wszelakich wyznań, jednak nieświadomie kierują się właśnie ku przepaści. Strona, w którą podążają, stanowi prawdziwy balon, nadmuchiwany śmiercią przez samo serce kultury masowej oraz ponowoczesnej kultury nauki. Kwestią czasu jest, aż wspomniany balon, pęknie z hukiem. Można by zaryzykować tezę, iż w tym przypadku kostucha ma stopy odwrócone i kto widząc na ziemi pokraczne ślady, ucieka od niej, ten w rzeczy samej, wpada w jej sidła.

Jacek Ponikiewski
dziennikarz, pisarz, filozof, eseista porusza zagadnienia ze sfery filozofii egzystencjalnej w pojęciu teistycznym

 
 
strona: 1 2