DRUKUJ
 
Cezary Sękalski
Różne oblicza strapienia duchowego
Głos Ojca Pio
 


Wewnętrzna mobilizacja i agere contra

Wówczas najlepszym sposobem walki z takim stanem jest wewnętrzna mobilizacja. Jest rzeczą wielce pomocną - pisze św. Ignacy - usilnie zmieniać samego siebie [nastawiając się] przeciw temu strapieniu, np. więcej oddając się modlitwie, rozmyślaniu, rzetelniejszemu badaniu [sumienia] i do pewnego stopnia pomnażać nasze praktyki pokutne.

To zresztą charakterystyczna dla duchowości ignacjańskiej zachęta, zwana zasadą agere contra (działać przeciw). Mówi ona o tym, że jeśli człowiek spostrzega w sobie tendencję do jakiejś przesadnej postawy powinien wybierać coś przeciwnego. Przykładowo: jeśli ktoś odczuwa znudzenie modlitwą i najchętniej by z niej zrezygnował, powinien skłonić się do modlitwy przedłużonej, bo wtedy to on panuje nad sobą, a nie jego wygodnicka natura.

Święty Jan od Krzyża lenistwo duchowe zalicza do najczęstszych błędów początkujących na drodze duchowego rozwoju: ich lenistwo sprawia, że lekceważą drogę doskonałości, polegającą na zaparciu się swej woli i swego upodobania z miłości ku Bogu i przedkładają nad nią własne upodobanie i własną wolę. Tym sposobem szukają raczej siebie niż Boga. […] Stąd też często sądzą błędnie, że to, co nie odpowiada ich upodobaniom i woli, nie jest wolą Bożą, a to, co je zadowala, zadowala również i Boga. Mierzą więc Boga swoją miarą, a nie siebie Bożą. […] Szukając jedynie zadowolenia w smakach duchowych, są tym samym słabe i niezdolne do wysiłku i uznojenia nad zdobywaniem doskonałości

Strapienie jako próba wiary

Na duchowym lenistwie nie kończy się jednak problem strapienia, bowiem istnieją i takie zniechęcenia, w których trudno byłoby doszukiwać się własnej winy. Patrząc z zewnątrz, wydaje się, że w naszym życiu nie ma folgowania sobie, osuwania się w bierność czy unikania wysiłku, jednak mimo to stopniowo lub nagle zaczynamy zatracać smak codziennych zajęć i przestają nas one cieszyć. To, co do tej pory wydawało się nam fascynujące, zaczyna być nużące i bez wyrazu, a czynności wykonywane dotąd z przyjemnością, nagle przestają cieszyć i zaczyna iść jak po grudzie.

Ten rodzaj zniechęcenia stosunkowo szybko dotknął także mojej pustelni. Codzienne pisanie prac semestralnych i studiowanie szybko wyczerpywały moje siły, a samotność i cisza nie stwarzały okazji do jakiejkolwiek ucieczki od tego znoju. Raz w desperacji wybrałem się na spacer, ale wróciłem z niego jeszcze bardziej skonfundowany, bo podświadomie czułem, że moja wyprawa wcale nie była zasłużonym relaksem po ciężkiej pracy, ale ucieczką od trudu dalszej lektury. Z czasem jednak nauczyłem się wytrwałości i nie zwracałem uwagi na mój wewnętrzny stan. Podjęta walka o wypełnianie obowiązków pomimo nie najlepszego samopoczucia stanowiła niezwykłe remedium na zniechęcenie, choć nie od razu przynosiła radość i pocieszenie.

Czas próby bez smaku

Tego typu przeżycia nie są wcale rzadkie i można rozpatrywać je na płaszczyźnie czysto psychologicznej: po prostu każda monotonna praca może doprowadzić do chwilowego znużenia czy wyczerpania. W perspektywie duchowej ten stan znajduje jednak bardziej pogłębioną analizę. Święty Ignacy pisze, że poprzez takie strapienia Bóg chce nas wypróbować, na ile nas stać i na ile postąpimy w Jego służbie i chwale bez takiego [odczuwanego] wsparcia pocieszeń i wielkich łask.

Doświadczenie to jest dobrze znane ludziom, dla których zwrot ku wierze łączył się z przeżyciem wielkiej radości i duchowego entuzjazmu. Takim osobom nieraz wydaje się, że nagły przypływ ich religijnego zaangażowania jest ich własną zasługą. Nie mają jeszcze świadomości, że wszystko jest łaską i łatwo jest człowiekowi modlić się i wykonywać różne praktyki religijne, kiedy sprawiają mu one przyjemność, a trudniej pozostać im wiernym, kiedy nie znajduje się w nich żadnego smaku, poza poczuciem obowiązku. Właśnie takie zniechęcenie ma oczyścić człowieka z przywiązania do różnego rodzaju wewnętrznych pociech.

 

 
strona: 1 2 3