DRUKUJ
 
Piotr Cuber OFMConv
Dwie drogi - jeden cel
Rycerz Młodych
 


Małżeństwo a dziewictwo

W historii Kościoła można wskazać trzy etapy rodzenia się nauki na temat relacji małżeństwa i dziewictwa. Pierwszy okres od wieku IV, nazywany "złotym wiekiem chrześcijańskiego dziewictwa", powoduje pewne zakłopotanie w związku z trudnością w pogodzeniu dziewictwa z powołaniem do małżeństwa. Drugi okres związany jest z wiekiem XVI i Soborem Trydenckim, kiedy to pod wpływem protestantyzmu głoszono wyższość dziewictwa nad małżeństwem, bez uwzględnienia pozytywnej wartości obu charyzmatów. Trzeci okres to wiek XX oraz czas Soboru Watykańskiego II, który przyniósł dowartościowanie duchowości małżeńskiej oraz przemyślenie na nowo ideału dziewictwa.
Być może problem w wartościowaniu obu dróg – z jakim zmagał się Kościół przez wieki – polegał na tym, że środek brany był często za cel. Tymczasem zarówno małżeństwo, jak i celibat są środkami do zdobycia celu nadrzędnego, jakim jest świętość, i mają one pomagać, a nie przeszkadzać w jego realizacji.

Jeżeli zrozumiemy, że celem życia małżeńskiego jest wzajemna pomoc małżonków w uświęcaniu się, podobnie jak zadaniem celibatu jest pomoc człowiekowi w całkowitym powierzeniu się Bogu i Jego sprawom, wówczas nie będziemy mieli problemu ze zrozumieniem, że są to dwie drogi prowadzące do jednego celu.

"My" i "wy"

Słuszność powyższego stwierdzenia mogą potwierdzić dokumenty Soboru Watykańskiego II. Ojcowie soborowi w swoim nauczaniu bardzo mocno podkreślili powszechne powołanie do świętości. Podział na "my" i "wy", który utarł się w Kościele przez wieki, odszedł do lamusa. Wszyscy ludzie na mocy sakramentu chrztu są powołani do świętości, przy czym osoby świeckie realizują swoją świętość w świecie, osoby zakonne przez praktykowanie rad ewangelicznych, a kapłani poprzez misję głoszenia Ewangelii i sprawowania sakramentów.

Twój wybór

Każdy z nas musi wybrać w sposób wolny i odpowiedzialny drogę, którą będzie zdążał do nieba. A mówiąc jeszcze dokładniej, każdy z nas musi odczytać, jaką drogę, czyli jakie powołanie, wybrał dla niego Bóg. Tylko na tej drodze, tylko w tym powołaniu, które przygotował dla mnie Bóg, będę szczęśliwy. Ale najpierw muszę tę drogę odkryć, wybrać. Czy jest to łatwy wybór? Na pewno nie. Każdy z nas zna w swoim najbliższym otoczeniu ludzi, którzy, wybrawszy powołanie, nie są szczęśliwi. Każdy może wskazać przykłady zejścia z drogi powołania: rozbite małżeństwa, pokaleczone rodziny, porzucony stan kapłański czy zakonny. Przykłady te świadczą, jak trudny jest wybór swojej własnej drogi, która ma mnie zaprowadzić do nieba.
Dlatego tak ważnym etapem w życiu każdego człowieka jest młodość i związany z nią nierozłącznie proces rozeznania własnego powołania. To już nie jest decyzja, czy kupić masło, czy margarynę, to już nie jest decyzja, w jaką sukienkę czy garnitur ubrać się na studniówkę. To decyzja, która zaważy na całym naszym życiu, a nawet na całej wieczności. Dlatego nie można zlekceważyć tego szczególnego czasu, nie można pochopnie podejmować decyzji, nie można opierać się jedynie na swoich własnych odczuciach.

W tym trudnym procesie decyzyjnym przychodzi nam z pomocą Kościół poprzez praktykę rozeznania duchowego, kierownictwo duchowe czy stałą spowiedź. A wszystko po to, aby na drodze, którą się kroczy, nie pomylić szlaku, niepotrzebnie nie błądzić, ale najkrótszą i najpewniejszą drogą dojść do domu Ojca, wpaść w Jego ramiona i usłyszeć z czułością wypowiedziane zdanie: "Nareszcie jesteś".

Piotr Cuber OFMConv

 
 
strona: 1 2