DRUKUJ
 
ks. Paweł Pacholak
Przyjaźń małżeńska? – a tego nikt nie przyrzekał...
Zeszyty Karmelitańskie
 


Element drugi: otwarte sanktuarium

Tego, że istnieją przestrzenie zarezerwowane dla relacji małżeńskich i rodzinnych nikomu nie trzeba chyba wyjaśniać. Natomiast wydaje się uzasadnionym wskazanie, iż owej przestrzeni, którą bez zbytniej przesady można by nazwać „sanktuarium”, każde małżeństwo może wyznaczyć dowolne granice i są to granice niepodlegające żadnej negocjacji. A jednocześnie każde małżeństwo i każda rodzina posiada przywilej zapraszania do swego „sanktuarium” tych, których zaszczyca przyjaźnią. Wydaje się, że to właśnie w akcie wolnego otwarcia owych granic można wyznaczyć najczytelniejszy znak przyjaźni.

Dla mnie jako księdza – duszpasterza rodzin – jednym z niezapomnianych doświadczeń tego typu było zaproszenie do wspólnej rodzinnej modlitwy. Właśnie zaproszenie do wspólnej modlitwy, a nie zachęta do jej przewodniczenia. Klęcząc z tą rodziną, dyskretnie obok nich, miałem poczucie ogromnego przywileju, oto zostałem wpuszczony tam, gdzie zazwyczaj nikt nie wchodzi. Tego typu zaproszenie wiąże się oczywiście z ogromną odpowiedzialnością ze strony zaproszonego, odpowiedzialnością, która polega na umiejętności wyjścia w odpowiednim momencie i nieprzekraczania wyznaczonych granic. Bo przecież to, że wpuszcza się kogoś do środka nie oznacza, że może wejść, gdzie mu się podoba.

Pięknym znakiem przyjaźni w znaczeniu „otwierania sanktuarium” jest też gest nieco bardziej publiczny, ale w gruncie rzeczy również niezwykle intymny. Chodzi o gest błogosławieństwa rodziców w czasie różnych rodzinnych uroczystości, od Pierwszej Komunii po błogosławieństwo młodej pary przed ślubem czy syna – kapłana przed Mszą Świętą prymicyjną. Oczywiście w wielu wypadkach jest to gest tradycyjny, wykonywany schematycznie, przynajmniej w swej zewnętrznej formie, ale przyglądając się towarzyszącym mu emocjom mam często wrażenie uczestniczenia w czymś niezwykle intymnym, gdzie ktoś z zewnątrz jest zaledwie dopuszczony na mocy szczególnego przywileju (to chyba nie przypadek, że szczególnie błogosławieństwo młodej pary zazwyczaj dokonuje się w gronie najbliższych).

Tego typu znaki przyjaźni zdają się być najwymowniejszymi, a przez to najskuteczniejszymi formami autentycznego duszpasterstwa rodzin, rozumianego jako zaangażowanie odpowiednio przygotowanych rodzin w formację i prowadzenie innych osób żyjących w małżeństwie. Bowiem to właśnie przez świadectwo osobiste, niesformalizowane, autentyczne, a przede wszystkim zaangażowane, dokonuje się najbardziej głębokie spotkanie pozwalające na wzajemne obdarowywanie się i wyrastanie z niego owoców, do których w pierwszym rzędzie trzeba zaliczyć wspólne zbliżanie się do Boga, który jest Miłością.

Na zakończenie tej próby sformułowania myśli o przyjaźni małżeńskiej, muszę przede wszystkim wyrazić wdzięczność tym małżeństwom, które zaszczycają mnie swoją przyjaźnią, pozwalając uczestniczyć w tajemnicy małżeństwa, ubogacać się świadectwem ich miłości, dopuszczając niekiedy do niesienia wraz z nimi cząstki ich wspólnego trudu. Bowiem to właśnie jedynie takiemu doświadczeniu nie umyka najistotniejszy element zjawiska przyjaźni, jakim jest osobiste spotkanie.

ks. Paweł Pacholak
 
strona: 1 2 3 4