DRUKUJ
 
Kuno Arnkilde
Bóg cię kocha
Czas Serca
 


Być „umiłowanym”

Czy nie jest to trudne: prowadzić żywe i aktywne życie wiary, jeśli nie utożsamia się siebie z „umiłowanym”– tym, którego kocha Jezus Chrystus?
 
Trudno mieć głęboką wiarę, żyć wiarą, jeżeli nie jest się tego świadomym. Jednocześnie chciałbym zauważyć, że jest wiele stopni wiary. Dokładnie tak, jak jest wiele stopni miłości. Nie można żądać od wszystkich wierzących najwyższego stopnia. Trzeba uczciwie przyznać, że wielu katolików nie ma egzystencjalnej świadomości, że są nieskończenie kochani przez Boga. Uważam, że to jest najważniejsze w nauczaniu: głosić kazania i stale powtarzać, że Bóg cię kocha. Wiele razy o tym słyszeliśmy, ale mimo to nie przyswoiliśmy sobie tego wystarczająco. Nawet ci, którzy wiedzą, że są kochani, i wierzą w to, nie wierzą faktycznie, ponieważ Boża miłość jest zawsze większa niż potrafimy to sobie wyobrazić. Przez całe życie musimy starać się coraz bardziej zgłębiać tę prawdę, że Bóg kocha każdego z nas swą nieskończoną, bezgraniczną miłością – miłością, która nigdy nie zawodzi, nigdy się nie zmienia i nigdy nie ustaje.
 
W jaki sposób mogę uświadomić sobie bycie „umiłowanym”?
 
Krzyż jest niepodważalnym dowodem tego, że Bóg nas kocha. To na krzyżu Bóg oddaje swoje życie. Tu miłość jest namacalna. Krew płynie. On jest skazany na śmierć, ofiarowany. Patrz na krzyż i nigdy nie przestawaj tego czynić. Powiedz sobie: „Tak bardzo On mnie kocha. Tak daleko się posunął z miłości do mnie”. Krzyż ci powie, jak być szczęśliwym. 
 
Nouwen w swej książce próbuje wytłumaczyć, w jaki sposób człowiek staje się „umiłowanym”. Odwołuje się w tym celu do Eucharystii: Ty jesteś moim synem umiłowanym, On wybiera mnie – bierze chleb. Błogosławi mnie, jak kapłan błogosławi chleb. Dzieli mnie na kawałki, łamie mój egoizm – tak jak kapłan łamie chleb. Podczas dzielenia uwidacznia się moja kruchość, otwarcie na Jego miłość, skąd dalej mogę wyruszyć, by dawać siebie innym. Autor ukazuje związek między tym, co robił Jezus podczas Ostatniej Wieczerzy, i tym, co ja powinienem robić, żeby Go naśladować. Zgadza się Ojciec z tym?
 
To świetne zobrazowanie! Rzeczywiście tak jest. Po wieczerzy Jezus oddaje na krzyżu za nas życie. W Eucharystii daje nam swoje życie. On staje się pokarmem i napojem. Mamy prawo Go jeść i pić. Bardziej nie można się oddać.
 
Czy jest to tożsame z tym, co ja jako chrześcijanin powinienem czynić, by być „umiłowanym”?
 
Dokładnie. Ponieważ On, kiedy zamieszkuje we mnie, przemienia mnie, i ja upodabniam się do Niego. To jest mój cały życiowy program: być „człowiekiem eucharystycznym”, człowiekiem, który ofiarowuje się za innych, zapomina o sobie.
 
Wybrany

Jak powinienem odnosić się do tego, że jestem wybrany?
 
Sam nigdy bym nie powiedział drugiemu człowiekowi, że jestem wybrany. Jeżeli tak się powie, zostanie to zrozumiane jako: ja jestem wybrany, a Ty nie. Natomiast jestem świadom tego, że powinienem odnosić się do siebie tak, jak do wybranego. W tym tkwi siła.

Czyż Bóg nie wybrał jednego narodu?
 
To prawda i musimy przy tym trwać. W pewnym momencie Karl Rahner podjął polemikę z kard. Josephem Ratzingerem. Uważał bowiem, że historia zbawienia idzie w parze z ludzką historią, a zatem od początku Bóg wyzwolił wszystkich ludzi. Ratzinger twierdził natomiast, bardziej zgodnie z biblijnymi opisami, że Bóg najpierw stosował jakiś rodzaj partykularyzmu. Wybrał jeden naród – dokładnie jak powiedziałeś. Następnie byli apostołowie, a potem Kościół.
 
Musimy się tego trzymać: Bóg działa przez wybranie. On wybiera poszczególne osoby. Kiedy zaś wybiera, nie czyni tego dla nich samych, lecz dla wspólnoty. Wybiera do służby. Wybrał mnie, bym został księdzem, ale jeżeli bym myślał, że jestem kimś szczególnym i zapomniał, że jestem wybrany tylko po to, żeby służyć innym, byłbym w błędzie.
 
Błogosławiony
 
Błogosławieństwo ma coś wspólnego z byciem „umiłowanym”. Kiedy rzucamy się w wir życia, łatwo możemy stać się ofiarami manipulacji. Kiedy jednak nie przestajemy wsłuchiwać się w swoją głębię, w delikatny głos, który nas błogosławi, możemy iść przez życie z głębokim poczuciem bezpieczeństwa i przynależności – jak pisze Nouwen.

Czy nie powinno się dowartościować błogosławieństwa w świadomości chrześcijan? Czyż nie warto otrzymać błogosławieństwo, które będzie mnie wzmacniać i utwierdzać na dobrej drodze?
 
Uważam również, że należy pogłębiać świadomość bycia wybranym. Błogosławieństwo ma właściwie wiele znaczeń (np. błogosławieństwo medalika). Mogę błogosławić Bogu, a to oznacza, że wysławiam Boga, mówię dobrze o Nim. Kiedy Bóg nam błogosławi, wtedy On mówi dobrze o nas, czyni nas lepszymi. Bóg pozwala, by Jego oblicze mnie oświecało, żebym dalej przekazywał światło Jego oblicza innym. Poprzez słowa, ale również poprzez całe moje życie.
 
Kuno Arnkilde 
Tłum. z jęz. duńskiego: Joanna Jonderko-Bęczkowska  
 
strona: 1 2