DRUKUJ
 
Dariusz Kowalczyk SJ
Komputerowi krzyżowcy? Z doświadczeń internetowego rekolekcjonisty...
Więź
 


Rekolekcyjne pytania ujawniły nadzwyczajną ciekawość w sprawach wiary i teologii. Dziesięcioletnia internautka domagała się wyjaśnienia relacji wewnątrztrynitarnych. Ktoś pytał, czy neandertalczyk z teologicznego punktu widzenia był człowiekiem, czyli czy posiadał nieśmiertelną duszę. Jeden z bardziej dociekliwych internautów postawił problem następujący: Czy Jezus jest obecny w każdej, nawet najmniejszej cząstce Chleba Eucharystycznego? Czy w okruchu, który się oderwie podczas rozdzielania Komunii św. i spadnie bądź przyklei do ust również? Jeżeli nie, to jakiej wielkości okruch jest Komunią świętą?
 
Warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną grupę problemów, a mianowicie na pytania wynikające z zetknięcia się z inną praktyką sprawowania sakramentów, niż to widzimy w Polsce. Chodzi tu szczególnie o formę spowiedzi z ogólnym rozgrzeszeniem, o diakonat stały, a także o Komunię na rękę. Szkoda, że Synod Plenarny w Polsce wypowiedział się w tych dwóch ostatnich kwestiach w sposób dalece „dyplomatyczny”. Kościół powszechny jest coraz bardziej „powszechny”, dlatego też trzeba mieć poważne racje lokalne, aby nie przyjmować tych możliwości, które spotkać można w większości innych europejskich i amerykańskich diecezji.
 
Rekolekcje stały się dla wielu osób – jak sądzę – wyzwaniem do wzmożonej modlitwy. Sprawy i problemy przedstawiane przez internautów były przedmiotem indywidualnej i wspólnotowej modlitwy jezuitów. O modlitewnej pamięci zapewniali uczestnicy rekolekcji. Bez wątpienia utworzyła się komputerowa wspólnota modlitwy. Mogę powiedzieć, że dzięki rekolekcjom na „Opoce” moje przeżywanie Wielkiego Postu było na pewno lepsze i głębsze. Mam powody sądzić, że podobnie było w przypadku większości uczestników internetowych rekolekcji.
 
Łaska internetowa
 
Pytania, jakie pojawiły się w internetowych rekolekcjach na Opoce, wskazują na to, że internet stanowi dla Kościoła szansę docierania ze swoim nauczaniem do wielu ludzi, a z drugiej strony, usłyszenia różnych opinii dotyczących wiary katolickiej i życia Kościoła. Tą drogą mogliby na przykład kontaktować się z wiernymi biskupi, którzy zbyt często odgrodzeni są od ludzi sztucznym ceremoniałem.
 
Przeciwnicy (albo raczej sceptycy) internetowej ewangelizacji i katechizacji powtarzają argument, że autentyczne duszpasterstwo nie jest możliwe bez osobistego kontaktu, bez spotkania twarzą w twarz. Nie przekonuje mnie tego rodzaju argumentacja. Internetowy rekolekcjonista wcale nie chce zastępować katechetów, duszpasterzy i proboszczów w ich bezpośredniej pracy z ludźmi. Wręcz przeciwnie – jak wskazuje doświadczenie rekolekcji na „Opoce” – przez internet można kogoś zachęcić do bezpośredniego kontaktu z księdzem; co więcej, można zaproponować jakiegoś konkretnego kapłana, podać telefon, po prostu doprowadzić do spotkania. Wielokrotnie pisaliśmy, że dany problem trzeba spokojnie od różnych stron omówić, czego nie da się zrobić, używając komputera.
 
Jest ponadto dużą przesadą twierdzenie, iż w przeciwieństwie do internetu tradycyjne przepowiadanie Ewangelii opiera się na osobistym kontakcie i budowaniu międzyludzkich więzi. Myślę, że niejednokrotnie podczas „normalnych” rekolekcji panuje dużo większa anonimowość niż w internecie. Tradycyjne formy nie zawsze są nastawione na wymianę myśli, tworzenie wspólnoty; najczęściej bowiem ksiądz mówi, a inni słuchają. W minionym Wielkim Poście głosiłem rekolekcje w kościele akademickim na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Były to rekolekcje naprawdę udane, ale przyznaję, że większą więź poczułem z internautami-rekolektantami niż z uczestnikami tych tradycyjnych rekolekcji wielkopostnych. Na internecie nie wolno poprzestać; wyłącznie internetowe chrześcijaństwo byłoby czymś chorym, ale – z drugiej strony – nie wolno nie doceniać więziotwórczych możliwości, jakie dają środki elektroniczne. Internet nie jest ze swej natury anonimowy i nierzeczywisty. A że służy czasem izolowaniu się od ludzi. No cóż! człowiek może budować mury w różnych sytuacjach, również głosząc kazania z ambony.
 
Rekolekcje na „Opoce” znalazły swoją kontynuację w postaci forum „Areopag – Porozmawiajmy o wierze”. Pytań i możliwości odpowiedzi (pomocy) jest wiele. Okazuje się jednak, że bardzo trudno znaleźć duszpasterzy, teologów, współpracowników świeckich, którzy w sposób odpowiedzialny podjęliby się tego rodzaju duszpasterstwa. Powody mogą być różne: brak dostępu do sieci, brak czasu, brak przekonania co do sensowności internetowej ewangelizacji. Myślę też, że „autorytety” boją się tej formy mówienia o Bogu i Kościele, ponieważ wymaga ona w miarę zwięzłego i szybkiego odpowiadania na trudne i skomplikowane czasem pytania. Dlatego łatwo narazić się na krytykę za jakąś nieścisłość. Ponadto czasem trzeba się przyznać do swojej niewiedzy i bezradności.
 
Pomimo oczywistych ograniczeń internetu (zresztą każda forma kontaktu ma jakieś ograniczenia) jestem przekonany, że Kościół winien uczyć się mądrej w nim obecności. Coraz częściej słychać o przypadkach, kiedy to znajomość i nawet miłość dwojga ludzi zaczyna się właśnie od internetu. A jeśli tak, to dlaczego nie robić czegoś, aby internauci mieli okazję do zafascynowania się również Jezusem i Jego Kościołem? Zresztą poniekąd ma to już miejsce. Na przykład młodzi chłopcy myślący o wstąpieniu do jezuitów często powiadamiają zakon o tym zamiarze najpierw poprzez pocztę elektroniczną. Okazuje się, że wielu młodych ludzi, szukając bezpośredniego kontaktu z jezuitami, o których gdzieś tam usłyszeli, zasiada przed komputerem i poszukuje odpowiednich stron www, wpisując słowo „jezuici”.
 
Jeden z uczestników rekolekcji na „Opoce” zastanawiał się, czy nie powinien powstać jakiś zakon, którego członkowie poświęciliby się ewangelizacji poprzez internet. Byłby to taki „rycerski zakon internetu”, „komputerowi krzyżowcy”. Osobny zakon zapewne nie powstanie, ale warto, aby różne struktury Kościoła z wiarą i profesjonalnie zaznaczały swoją obecność w wirtualnej przestrzeni. Duch Święty wzbudza stare i nowe charyzmaty dla dobra Kościoła. Można mieć nadzieję, iż nie poskąpi nam charyzmatów internetowych.
 
W centrum chrześcijaństwa stoi orędzie o łasce Bożej jako wolnym i darmowym działaniu Boga w Jezusie Chrystusie, poprzez które Bóg wzywa człowieka do wspólnoty ze sobą. Na przestrzeni wieków teologia, szczególnie scholastyczna, wypracowała wiele podziałów łaski, wskazując w ten sposób na różne sposoby docierania łaski do człowieka, jak również na zróżnicowane owoce łaskawego działania Boga w nas i wokół nas. Być może do teologicznych rozróżnień rodzajów łaski trzeba dorzucić „łaskę internetową”? Wydaje mi się, że czegoś takiego doświadczyłem zarówno na „Mateuszu”, jak i na „Opoce”. Pozostaje zatem być otwartym, aby umieć dostrzec, gdzie „internetowa łaska” chce nas zaprowadzić.
 
Dariusz Kowalczyk SJ 
 
__________________
Przypisy:
 
[1] Dariusz Kowalczyk SJ, „Poszukując Boga w komputerze. Internetowe rekolekcje wielkopostne”, Kraków 1998.
[2] Tamże, s. 6-7.
[3] Zob. np. D. Kowalczyk, „Maciek też jest ważny.”, „Więź” 2001 nr 10, s. 146.
 
strona: 1 2 3