DRUKUJ
 
Bartłomiej Dobroczyński
Każdy ma swoją świętą górę
List
 


O godności i wyjątkowości człowieka

W dawnych religiach wierzono, że dobro, które uczynisz, w taki czy inny sposób do ciebie powróci. Był to też sposób skłonienia sacrum do działania - odpowiednio wielka ofiara nie pozostanie bez odpowiedzi. Znamy przecież religie, w których składano ofiary z ludzi. Wbrew pozorom praktyki te świadczyły o godności i wyjątkowości człowieka. Ludzkie życie było najwyższą wartością, którą można było ofiarować bóstwu.

Najbardziej znaczącym darem była ofiara z siebie, dlatego szamani dokonywali samookaleczeń, a Indianie z Wielkich Równin podczas inicjacji wieszali się na rzemieniach przeciągniętych przez rany w piersi. Te rytuały były traktowane jako swego rodzaju karta przetargowa. Świat wyobrażano sobie jako harmonijny układ sił, w którym panuje energetyczna równowaga. Jeżeli w jakimś jego punkcie wystąpi deficyt "energii" lub jej nadmiar, zgodnie z pierwotnymi przekonaniami, zostanie on wyrównany. Pielgrzymka jest taką próbą przywrócenia równowagi w świecie. Człowiek idzie, bo czuje, że w jego życiu bilans energetyczny jest albo dodatni, albo ujemny. Chcę coś uzyskać (zdrowie, pomyślność etc.) albo spłacić swój "dług", czyli zrekompensować "naddatek energetyczny", którym zostałem obdarowany.

Najstarsza metafora życia

Drugim ważnym elementem pielgrzymki, obok "wydatku energetycznego", jest odosobnienie. Indianie praktykowali coś, co po angielsku nazywa się vision quest, czyli, w wolnym tłumaczeniu, podróż w poszukiwaniu wizji. Mężczyzna odchodził w określone miejsce (jaskinia, góra, pustynia) i przebywał w nim przez trzy, cztery dni. W tym czasie nic nie jadł i nie pił, siedział i medytował. W ten sposób doprowadzał się do stanu, który można by z perspektywy indiańskich wierzeń nazwać otwartością na duchową "komunikację z zaświatami".

Pielgrzym również decyduje się na odosobnienie, nie tyle od ludzi, co od świata, jaki zna na co dzień. Jest to świat mu bliski, ale najczęściej nie ma w nim zbyt wiele okazji i czasu na duchowe poszukiwania. Pielgrzymka pozwala mu zaspokoić ten brak. Każdy krok pielgrzyma oddala go od tego, czym wypełniona była jego codzienność. Na drugi plan schodzi dom, rodzina, praca, obowiązki, najważniejsze staje się miejsce, do którego zmierza. Ma ono charakter sakralny, a sacrum reprezentuje w religiach to, co ostateczne - a ostateczna w życiu człowieka jest tylko śmierć. Pielgrzymka jest zatem opisem duchowej wędrówki człowieka; jeden krok, niczym jeden dzień, jeden dzień, niczym rok. Początek pielgrzymki to symboliczne narodziny, dotarcie do celu - śmierć, ale też duchowe spełnienie i początek czegoś nowego.

Wędrówka – jak twierdzą antropolodzy – jest jedną z najstarszych metafor życia. W wielu kulturach budowano labirynty, przejście przez ich zawiłe ścieżki - było intensywnym doświadczeniem życia, wszystkich jego odcieni, radości, porażek, zagubień i sukcesów.

Trauma w bezpiecznych warunkach

Można powiedzieć, że pielgrzymka w jakimś sensie przypomina psychodramę. Pielgrzym opowiada swoją własną historię, czyli, mówiąc wprost: odgrywa swoje życie. Klasyczna psychoanaliza bardzo dokładnie opisuje mechanizm, który za tym stoi. Trauma - jak twierdzą psychologowie - to bolesne doświadczenie zepchnięte do podświadomości. W pamięci nie pozostaje po nim żaden ślad, mimo to siła jego oddziaływania się nie zmniejsza. Ktoś może nawet nie wiedzieć o tym, że wydarzenie, które miało miejsce w jego dzieciństwie, rujnuje mu dorosłe życie. W jego psychice zapisał się wtedy scenariusz, który kieruje jego zachowaniem w każdej sytuacji. Psycholog próbuje odczytać go w trakcie sesji terapeutycznej. Nie musi przy tym pytać o przeszłość pacjenta. Jego wypowiedzi będą jej odzwierciedleniem, nawet jeśli rozmowa będzie dotykała prozaicznych spraw.

Podobny fenomen, może nawet w sposób bardziej jaskrawy, widoczny jest w pielgrzymowaniu. Każda przygoda, przykra niespodzianka, trud drogi, zmęczenie będzie odsłaniać kolejny fragment życia pielgrzyma - kim jest, czego doświadczył, jak myśli o sobie, jak postrzega świat i Boga.

Kim jestem?

Możliwość powtórnego przejścia przez pewne – zwłaszcza trudne – sytuacje wydaje się niezwykle cenna z kilku powodów. Odtwarzanie traumatycznych doświadczeń w bezpiecznych warunkach pozwala nam z jednej strony przyjrzeć się z dystansu wydarzeniom z przeszłości, dokonać analizy własnych lęków i obaw. Z drugiej, stwarza możliwość komuś z zewnątrz (np. terapeucie) dotarcia do rzeczywistego źródła problemów, które często dla osoby zaangażowanej pozostaje nieznane. Podobne przekonanie obecne jest we wszystkich religiach. W żadnej z nich człowiek nie jest ani samoistny, ani samodzielny. Prawda o nim, o jego życiu ukryta jest w porządku ponadnaturalnym. Tam trzeba szukać odpowiedzi na podstawowe pytania: "kim jestem?", "jaki jest sens mojego istnienia?". Pielgrzym jest w tym wypadku w uprzywilejowanej sytuacji, czas poświęcony na podróż, pozwala mu utrzymywać kontakt ze sferą sacrum. Bliskość Boga to klucz do interpretacji własnej przeszłości. Wielu pielgrzymów twierdzi, że dzięki pielgrzymce ich życie nabrało nowego znaczenia, że wreszcie odkryli sens swojego istnienia. Kilkanaście dni spędzonych w drodze pozwoliło im z innej perspektywy spojrzeć na siebie, na świat i swoje miejsce w nim, poszerzyć pole widzenia, dostrzec rzeczy, które wcześniej umykały ich uwadze.


 
strona: 1 2 3