DRUKUJ
 
Sławomir Rusin, Marcin Jakubionek
Za górami, za lasami...
List
 


Można tu też pokusić się o jeszcze inną interpretację. Dzieci jest dwoje, Jan jest jeden. Według Junga jedynka symbolizuje jedność i pełnię. Jeżeli ktoś ma trzy niedojrzałe funkcje psychiczne i tylko jedną dojrzałą, nie jest gotowy do dorosłego życia. Musi pożegnać się z tym, co w nim niedojrzałe, aby rozwijać się na wyższym poziomie. Mówiąc krótko, musi zapłacić cenę za swoją przemianę. W tej baśni zabicie dzieci oznacza rezygnację z niedojrzałych postaw. Można powiedzieć, że król i królowa pożegnali się ze swoimi infantylnymi wyobrażeniami. Dzięki temu, że wydorośleli, wróciła do ich królestwa sprawiedliwość.
 
Gdybyśmy traktowali baśnie jak dogmat religijny czy uniwersalną naukową prawdę, mogli byśmy powiedzieć, że uczą okrucieństwa. Ale baśń koncentruje się tylko na pewnym aspekcie doświadczenia, aby wskazać jego głębię.
 
Mówimy głównie o wpływie baśni na dzieci, a co z dorosłymi? Czy te opowieści mogą służyć także dorosłym?
 
Oczywiście. Język obrazowo-symboliczny towarzyszy człowiekowi przez całe życie, chociażby dlatego że pracujemy z dziećmi, wychowujemy je, interesujemy się sztuką i wyznajemy jakąś religię. Potrzebujemy żywego kontaktu z naszym wewnętrznym dzieckiem i nie zmieni tego żadna ideologia...
 
A nie jest tak, że w dorosłym życiu odchodzimy od języka obrazowego i zaczynamy myśleć w zupełnie innych kategoriach? Może te obrazy już do nas nie przemawiają?
 
Jeśli tak jest, jeżeli jesteśmy odłączeni od „dziecka w nas", to tracimy naturalną wrażliwość, kreatywność i zdrowe pokłady duchowości. Dziecko jest uniwersalnym symbolem życia duchowego. W psychologii Junga, podobnie jak w niektórych baśniach, jest ono pewną metaforą Boga, czymś doskonałym pierwotnie i docelowo. Oddzielając się od pokładów dziecięcych, oddzielamy się od możliwości przemiany.
 
Nasza tradycja, cywilizacja Zachodu, od czasów Kartezjusza jest nazbyt techniczna i racjonalistyczna. Można powiedzieć, że obecnie to dorośli muszą się najpierw nauczyć czytać baśnie, aby zrozumieć ich głębokie funkcje terapeutyczne, edukacyjne, inicjacyjne... Marzenia senne też zostały wycięte z naszej kultury.
 
Wydaje się, że z chrześcijaństwa również. Zarówno w Starym, jak i w Nowym Testamencie sny odgrywały ważną rolę, dziś Kościół nie przywiązuje do nich wielkiej wagi...
 
Sny zaczęły być w pewnym momencie traktowane jako kompetencja demonów, stały się elementem świata pogańskiego. To było zbyt restrykcyjne odcięcie się do świata wyobrażeniowo-emocjonalnego, który ma silny związek z naturalnymi pokładami ludzkiej psychiki.
 
Życie całkowicie poukładane to życie martwe. Świat dziecka jest otwarty, elastyczny, trochę chaotyczny – nawet więcej niż trochę – ale jest w nim życie. Przychodzi mi na myśl "Wesele" Wyspiańskiego. Z jednej strony prosty lud, chłopstwo, pełne życia, energii, ale mówiąc dosadnie: głupie, niewykształcone; z drugiej, inteligencja, nieznająca uroków świata natury, pozbawiona pierwotnego zakorzenienia, życia. To obraz stanu rozszczepienia, który prowadzi do nerwicy, a na poziomie narodowym do katastrofy, do różnego rodzaju konfliktów, nieumiejętności prowadzenia dialogu między dwoma wymiarami: kulturowym i naturalnym.
 
Baśń jest uniwersalnym lekarstwem scalającym wymiar naturalny człowieka z wymiarem kulturowym. Kultura jest czymś sztucznym, ale nie może istnieć wbrew naturze; zaledwie część historii człowieka to opus contra naturam. Jeżeli potraktujemy to wezwanie radykalnie, to zamienimy się w okrutników, którzy tępią wszystko, co naturalne, chaotyczne, nierozwinięte. Ludzka wrażliwość domaga się kontaktu z tym dziecięcym pokładem. Dlatego dorośli też powinni czytać baśnie.
 
Ale jak być dorosłym, a jednocześnie mieć w sobie dziecko? A z drugiej strony, jak nie ulec zdziecinnieniu?
 
To, co w psychologii nazywamy ego, mediatorem między światem baśni, instynktów i archetypów, a światem norm społecznych i ograniczeń. Co robi bohater baśni w sytuacji granicznej, kiedy styka się z zagrożeniem, z wyzwaniami dorosłości? Porzuca swój dziecięcy sposób myślenia, ale nie traci z nim kontaktu. Jego „ja" jest zakorzenione w archaicznej nieświadomości. Kiedy nie radzi sobie z rzeczywistością, powraca tam po ulgę i inspirację. Pamiętajmy jednak, że „ja" jest też trwale umocowane w świecie realnym, racjonalnym. Życie wypełniają procesy regresji i twórczej przemiany. To dialog, musimy się nauczyć go prowadzić.

Kiedy myślę o baśni, która pokazuje tę wewnętrzną integrację, przypomina mi się „Braciszek i siostrzyczka". Bohaterowie wyruszają z domu, w którym źle się dzieje. Są bardzo spragnieni. Braciszek chce napić się wody ze źródełka, ale jego siostra słyszy głos, który ostrzega, że jeśli jedno z nich zacznie pić, stanie się tygrysem. Siostrzyczka prosi braciszka, by nie pił – ten jej słucha. Po pewnym czasie sytuacja się powtarza, tym razem pijącemu grozi przemiana w wilka. Braciszek znów słucha siostry. Za trzecim razem pijący wodę ma zmienić się w jelonka. Braciszek nie wytrzymuje – pije wodę i oczywiście staje się zwierzęciem. Według niektórych interpretatorów baśni, siostra symbolizuje świat nakazów i zakazów (superego), a braciszek naturę (id).
 
Tak, siostrzyczka symbolizuje superego. obraz rodzica (matki), wydającego zakazy, których dziecko nie rozumie. Dlatego prędzej czy później ulegnie ono pokusie. Popędy id są silniejsze niż społeczny zakaz. Chłopiec, ulegając im, doświadcza tego, czym jest pragnienie i jego ugaszenie, ale płaci za to wysoką cenę. Traci duchową stronę, staje się zwierzęcy, popędowy, to odcina go od świata społecznego. 
 
strona: 1 2 3 4