DRUKUJ
 
Barbara Gruszka-Zych
Znaleźć klucze do siebie
Gość Niedzielny
 


Ale one nas dotykają.
 
Nierzadko ludzie, którzy doświadczają obecności św. Michała Archanioła, przyjeżdżają mu podziękować. Wielu odczuwa jego działanie, mimo że jest duchem.
 
Doświadczenia duchowe bywają dziś dla wielu sprawą wstydliwą, prywatną.
 
To prawda. Ludzie często chcą się podzielić tym, czego Pan Bóg dokonał w ich sercu, ale „w świecie” tego nie mówią, bo on z tego szydzi. Boją się, żeby nie uznano ich za nawiedzonych. Dlatego przychodzą z tym tylko do księdza. Nie raz jeden słyszałem: „Ja to przeżyłem, ale nie mogę tego nikomu opowiedzieć, bo mnie wyśmieją”. Dziś wielu ignoruje fakt, że człowiek ma doznania duchowe.
 
A co Ksiądz mówi pielgrzymom, którzy cierpią?
 
Cierpienie to misterium krzyża, które nie zawsze znajduje ludzkie wytłumaczenie. Mówię im, że ich cierpienie to nie nałożenie kajdan, ale uczestnictwo w krzyżu Chrystusa, mające swój epilog w zmartwychwstaniu.
 
Czasem brakuje im sił…
 
Cierpienie bywa kamieniem, o który się potykamy, ale może też stać się odkrywaniem Boga i Jego miłości. Ilu ludzi, którzy tu przybywają na wózkach, jest o wiele bardziej zjednoczonych z Chrystusem i spokojniejszych duchowo niż ci w pełnym zdrowiu fizycznym. Spotkałem wielu, którzy przybyli z podziękowaniem za cierpienie. Mówili, że gdyby nie ten krzyż, byliby nadal umarli wewnętrznie. Że przez cierpienie odkryli sens życia. Kiedyś spotkałem małżeństwo, które nie mogło mieć dzieci. Byli tutaj, błagali o dziecko i Pan Bóg im je dał. Spełniły się ich marzenia, a wtedy skupili się wyłącznie na sobie, na cieszeniu się tym, co dostali. Zapomnieli, że dawcą prawdziwego życia jest Pan Bóg. I co się stało? 8-letni chłopczyk zachorował. Długo walczyli o jego życie, ale zmarł.
 
To chyba najgorsze, co może się zdarzyć?
 
A jednak nie. To małżeństwo po śmierci synka powiedziało mi, że cierpienie tak ich przemieniło i oczyściło, że dopiero teraz zrozumieli sens życia. Dziś dla wielu liczy się wyłącznie to, czego pragną. „Jak czuję, że to jest dla mnie dobre, to jest dobre” – myślą. A przecież nie wszystko, czego chcemy, wpisuje się w projekt Boży. To nie jest tak, że Pan Bóg jest sadystą i nie chce, żeby jego dzieci były szczęśliwe. Tylko On nam wskazuje właściwą drogę do tej szczęśliwości. Idąc złą drogą, zamiast osiągnąć tę szczęśliwość, stajemy się często niewolnikami swoich pragnień.
 
Jakie to bywają pragnienia?
 
Na przykład ktoś mówi: „Dzisiaj zakochałem się w dziewczynie i odtąd nie liczy się moja rodzina, dzieci”. Albo tak jak tu, we Włoszech, ludzie mają po 40 lat, a nie zakładają rodzin – póki mogą, używają życia. Dopiero kiedy wybija ostatni dzwonek, budzi się w nich instynkt ojcostwa czy macierzyństwa i wtedy za wszelką cenę pragną mieć dziecko. Chcą potomka, żeby zaspokoić swoje pragnienie. Obchodzi ich tylko własne ja, nie liczą się środki, którymi dążą do celu, takie jak metoda in vitro itp. To jest egoizm dzisiejszego świata. Właśnie wtedy rodzą się sytuacje wielkiego cierpienia duchowego, dużo większego niż u chorych fizycznie. Czym innym jest, jeżeli ktoś ma problem ze zdrowiem i może to ofiarować Bogu, dojrzewać, a czym innym, kiedy ktoś, idąc za swoim pragnieniem, rzuca się na oślep i wpada w płomień świecy, w którym się pali.
 
Pewnie spotyka Ksiądz też takich, którzy zagorzale zwalczają Boga. Trudno z nimi rozmawiać?
 
Bardzo, bo to jest rodzaj ślepoty, opanowanie serca i umysłu jakąś ideologią. Taki człowiek nie jest nastawiony na dialog ani na szukanie prawdy. Spotkałem tu wielu niewierzących, ale szukających prawdy. Mam duży szacunek do ludzi, którzy przychodzą do mnie, mówiąc: „Jestem ateuszem, ale chciałem porozmawiać”. Nieraz dodają: „Chciałbym nawet wierzyć, ale nie potrafię”.
 
To odważne wyznanie.
 
Dlatego uważam, że poszukujący wiary są już jakby wierzący. Bo jeżeli ktoś poszukuje uczciwie i pokornie, to Pan Bóg czeka na niego z otwartymi ramionami. W ten sposób już wchodzi na drogę ewangeliczną. A droga ewangeliczna to stan szukania prawdy. Często przychodzący tutaj z takim nastawieniem po jakimś czasie mówią: „Przez 15 lat tu przyjeżdżałem, szukałem i nie znajdowałem. Dopiero miesiąc temu rozpocząłem nowe życie. Otwarła mi się brama, przez którą wpadło na mnie światło”. 
 
strona: 1 2