DRUKUJ
 
abp Kazimierz Nycz, ks. Jan Hadalski SChr
Po owocach poznacie ich…
Msza Święta
 


Jakich więc owoców możemy się spodziewać po tym Roku, patrząc na wszystko, co się w Kościele działo?

Moim pragnieniem jest, aby owocem Roku Kapłańskiego było to podwójne odkrycie. Przede wszystkim żeby kapłani zechcieli odkryć i docenić swoich świeckich współpracowników, tak aby nie byli dla nich tylko pasterzami, którzy we wszystkim ich wyręczają. Ale także, żeby wierni świeccy inaczej popatrzyli na swoich kapłanów czy to w parafii, czy w diecezji. To na pewno będzie jeden z ważniejszych owoców Roku Kapłańskiego. Chodzi też o to, aby księża odkryli w sobie potrzebę duszpasterstwa ewangelizacyjnego, a nie tylko samego duszpasterstwa w ogólności, ponieważ takie już dzisiaj nie wystarczy. Otóż to tak zwane "zwykłe duszpasterstwo" kierowane jest do ludzi wierzących, przychodzących do kościoła.

Jednak takie duszpasterstwo ogólne nie wypełni zadania, jakim jest przyprowadzenie do Kościoła wszystkich, którzy są poza nim. Dla tych potrzebna jest ewangelizacja, czasami nawet preewangelizacja. A bywa, że na początku trzeba prowadzić z nimi dialog tylko na płaszczyźnie czysto kulturowej, ludzkiej, a dopiero później można postawić jakieś pytania egzystencjalne, w taki sposób, aby sami zainteresowani zaczęli szukać na nie odpowiedzi, także w wierze, w religii, a to jest długi proces.

W Rok Kapłański wpisuje się beatyfikacja księdza Jerzego Popiełuszki…

Myślę, że w przenośnym znaczeniu ta beatyfikacja jest również owocem Roku Kapłańskiego. To będzie mocny, zamykający ten Rok akcent, który przybliży nam istotę kapłańskiej posługi. Zostanie nam ukazana osoba tego prostego, nawet chorowitego księdza, który w taki wyjątkowy sposób potrafił gromadzić ludzi wokół siebie. Godne podziwu jest to, że przychodzili do niego i robotnicy, i inteligenci, aktorzy i ludzie kultury, mimo że nie należał przecież do wielkich intelektualistów. Właśnie ta umiejętność skupiania wokół siebie przeróżnych środowisk, różnych ludzi pokazuje, w czym naprawdę leży moc Chrystusowego kapłaństwa.

Sam Pan Jezus uświadomił to św. Piotrowi i pozostałym Apostołom po nieudanym połowie. Powiedział, wręcz nakazał: Wypłyń na głębię… (Łk 5,4), na co Piotr odpowiedział: na Twoje słowo zarzucę sieci (Łk 5,5). Na Twoje słowo… A zatem Tym, który wskazuje miejsca, gdzie trzeba siać i zarzucać sieci, Tym, który daje dobry połów, jest sam Pan Jezus. Im wcześniej kapłan to odkryje, tym lepiej rozumie istotę swojej posługi. Młodemu księdzu często wydaje się, że wszystko zależy od niego. Dopiero później zauważa, że jest tylko tym nie zawsze doskonałym siewcą. Prawdziwy wzrost ziarnom daje łaska Boża, która działa w sakramentach świętych poprzez posługę kapłana.

A jaki ten Rok Kapłański był dla Księdza Arcybiskupa – kapłana, duszpasterza? Co nowego wniósł w rozumienie i przeżywanie własnego kapłaństwa?

Jako kapłan i duszpasterz bardziej starałem się na bieżąco śledzić literaturę, materiały, które w tym czasie Roku Kapłańskiego się ukazywały. Także specjalne dni, które w szczególny sposób w diecezji bywają przeznaczone na spotkania z księżmi, choćby z racji świąt czy pielgrzymki kapłańskiej, osobiście mobilizowały mnie, aby zastanowić się nie tylko nad kapłaństwem w ogóle i kapłaństwem innych, ale przede wszystkim nad własnym, bo aby mówić o kapłaństwie, trzeba zacząć od swojego kapłaństwa…

Osobiście dla mnie bardzo ważne było też to wszystko, co działo się w związku z przygotowaniem beatyfikacji ks. Jerzego Popiełuszki. Najpierw ogłoszenie dekretu o męczeństwie w grudniu ubiegłego roku, potem ustalenie terminów i szczegółów. Przygotowywaliśmy różne materiały, między innymi list diecezjalny i ogólnopolski. To wszystko działo się również w nurcie Roku Kapłańskiego.

Jednocześnie wiele miejsca w pracy duszpasterskiej w archidiecezji zajmowała mi troska o powołania kapłańskie, także o te nowe powołania do kapłaństwa.

Nie da się ukryć, że Rok Kapłański, choć pokazał wiele pięknych kapłańskich postaw, był jednak w Kościele rokiem trudnym, był rokiem ataków na Kościół, na papieża, na biskupów i księży, wyciągania na światło dzienne różnych skandali. Z pewnością są to momenty bolesne i jakoś wpłyną na owoce Roku Kapłańskiego?

Ataki na Kościół, na księży były zawsze. Może obecnie narzędzia tych ataków są mocniejsze, bo media są wszechobecne, często pełniąc rolę pierwszej władzy. Owszem, potrafią wyzwalać w społeczeństwie wielkie pokłady dobra. Ale jednocześnie potrafią działać w przeciwnym kierunku. Myślę, że ataki na Kościół w ogóle, a Kościół katolicki w szczególności, zwłaszcza w Europie, choć w Ameryce też ich nie brakuje, mają swoje źródło w fakcie, że Kościół pozostał w świecie ostatnim miejscem, w którym trwa walka z wszelkim relatywizmem, zwłaszcza moralnym. Niewygodne jest dla współczesnego świata, który doskonale opanował sztukę powielania grzechu pierworodnego - będziecie jak bogowie i wy będziecie stanowić, co jest dobre, a co jest złe - że Kościół głosi niezmienną naukę w takich kwestiach, jak życie, jak Dziesięcioro Przykazań w ogóle, jak "nie zabijaj", "nie kradnij". To stanowisko Kościoła jest niewygodne dla wielu środowisk, które chciałyby "związków małżeńskich" osób tej samej płci uznanych przez państwo, jest w poprzek tym, którzy chcieliby eutanazji, aborcji, którzy chcieliby zgody na wszystkie inne manipulacje godnością człowieka i tak dalej.

Sądzę, że to podrywanie autorytetu Kościoła było, jest i będzie miało miejsce. Jedyną odpowiedzią na nie jest jasne tłumaczenie, ale w taki sposób, aby nie generalizować złych ocen na całe duchowieństwo. Najlepszą odpowiedzią na ataki jest czytelne świadectwo samych księży. Bo oprócz oddziaływania mediów ludzie patrzą na Kościół poprzez pryzmat swojej parafii, swoich księży. Kiedyś podczas spotkania z młodzieżą z klas maturalnych zauważyłem, że młodzi mówią o Kościele poprzez pryzmat spotkanego księdza, swojego katechety czy swojego proboszcza w parafii. Nawet jeżeli ten proboszcz nie jest jakimś wielkim odkrywcą, ale jest dobrym człowiekiem, którego szanują, lubią, to o Kościele mówią dobrze.

Właśnie pod adresem księdza najczęściej wierni kierują oczekiwanie: żeby był ludzki…

To widać dopiero w momentach, gdy się księdza przenosi do innej parafii, to widać, kiedy umiera. Wtedy da się słyszeć, co wierni o nim mówią. Zawsze podkreślają przede wszystkim to, że był dobrym człowiekiem, że ich rozumiał, że potrafił pomagać, ale zbytnio nie folgował – właśnie w ten sposób zdobywa się ludzi.


 
strona: 1 2 3