DRUKUJ
 
Agnieszka Myszewska-Dekert
O Chrystusie, który pokonał pradawnego węża
List
 


Po czwarte: trudne tematy

Zło, cierpienie, śmierć, grzech, szatan. Kiedy chcemy porozmawiać z dziećmi o tym, w co wierzymy, nie bójmy się tych tematów. Opowiadanie "o Jezusie, dobrym człowieku, który kochał dzieci", dla samych dzieci jest mało ciekawe, ale opowieść "o Chrystusie, który pokonał w Krainie Ciemności pradawnego węża - szatana" od razu zyskuje ich uwagę. "W bajkach musi być zawsze coś strasznego - powiedziała mi kiedyś starsza córka - bo inaczej nie byłyby ciekawe". To zdanie bardzo dobrze opisuje problem. Dziecko czuje, że "prawdziwy" świat nie jest różowy i pluszowy, że zdarzają się rzeczy złe i smutne, trudne i przerażające. Próbuje jakoś to pojąć. Cała (nieocenzurowana) opowieść o zbawieniu daje mu narzędzie do zrozumienia. W dzieciach ścierają się bowiem przeciwieństwa: z jednej strony boją się np. śmierci, bo ktoś znika z ich świata, z drugiej strony śmierć je intryguje.

Moja młodsza córka, Jagódka, wyraża ostatnio lęk przed śmiercią.  Parę dni temu pomiędzy nią a moją starszą córką, Marianną, wywiązał się następujący dialog:

- J.: (płaczliwie) Nie umrzemy, bo Pan Jezus się nami opiekuje!.
- M.: Umrzemy!
- J.: (płacz)
- M.: Umrzemy, pochowają nas, zjedzą nas robaki, ale potem Pan Jezus przyjdzie, stworzy nas na nowo, polecimy do nieba, a zapewniam cię Jagoda, że tam będzie bezpieczniej niż w domu.

Po piąte: razem

Troska o wiarę dzieci jest obowiązkiem i przywilejem obojga rodziców. Jeśli dla rodziców stan wiary jest stanem naturalnym, to będzie taki również dla dzieci. W innym wypadku dziecko zacznie dostrzegać sprzeczność między słowem a czynem. Wiara z "prawdziwej" stanie się "nieprawdziwa". Jeśli dziecko idzie do kościoła z obojgiem rodziców, ale wchodzi do środka tylko z mamą - tata zostaje na zewnątrz (albo w ogóle zostaje w domu), to wcześniej czy później pomyśli, że tata "obrał lepszą cząstkę". Ot, zwykła logika… Dlatego do kościoła idziemy razem, stoimy razem wewnątrz, razem idziemy do Komunii. To kwestia świadectwa. I… raczej unikamy Mszy dla dzieci, a w każdym razie tych, o których wiemy, że przeznaczenie "dla dzieci" determinuje całą ich formę - z tego samego powodu, z którego nie używamy infantylnego języka. Dziecko ma wchodzić w świat dorosłych, w taniec wieczystej liturgii, a nie spędzać dziesięciolecie w nieistniejącym beztroskim świecie dzieciństwa. Jest małe i przeszkadza? I co z tego? Wcześniej czy później przestanie. Nie nauczy się właściwego uczestnictwa we Mszy na zewnątrz. Musi być w środku, musi w niej uczestniczyć. Zanim zrozumie, musi poznać. Pozwólcie przychodzić i nie zabraniajcie im. Do takich bowiem należy królestwo…

Marianka: "Świat się musi zmniejszać, bo nigdy by nie było końca świata. A gdyby nie było końca świata, to żaden człowiek by nie umarł. Jeden człowiek żyłby ciągle. Świat się powiększał tylko wtedy, kiedy Adam i Ewa przyszli na świat, i zaczął się zmniejszać, kiedy umarli. Potem musiał się zmniejszać i się zmniejszał. Większość świata zaczęła się zmniejszać, ale świat jest jeszcze bardzo duży, bo idzie bardzo powoli i gdyby szedł szybko, szybko ludzie by umarli. A i tak wszyscy jesteśmy bardzo mali w stosunku do ziemi i Boga. Świat się zmniejsza jeszcze wolniej, niż ja chodzę. Jak Pan Jezus się urodził, świat już się zmniejszał. Gdy się zmniejszy do końca, będzie koniec świata (…)".

Agnieszka Myszewska-Dekert
 
strona: 1 2