DRUKUJ
 
Kazimierz Szałata
Przemienione na ofiarę
Posłaniec
 


Od wielu lat sam stawiam sobie podobne, trudne pytania. Niełatwo ich uniknąć, zwłaszcza wtedy, gdy przychodzą bolesne doświadczenia, gdy wydaje się, że świat się skończył, a dalsza w nim obecność nie ma już sensu. Pierwszy wniosek, jaki wyciągam z tych doświadczeń, dotyczy epistemologii cierpienia. Każdy przeżywa swe cierpienie w głębi swej duszy. Owszem, gdy widzę drugiego człowieka dotkniętego cierpieniem, ja też cierpię. Ale to cierpnie jest już moim cierpieniem.

Nie można cierpieć za drugiego człowieka, można z nim tylko współcierpieć. Nie można zatem do końca poznać tajemnicy cierpienia drugiego człowieka, któremu należy się respekt dla jego sposobu przeżywania trudnych sytuacji. Nie da się teoretyzować na temat tego, co najgłębsze w człowieku. To może być jedynie przedmiotem osobowego doświadczenia i kontemplacji.

Trzeba dużo milczeć, by coś powiedzieć o cierpieniu. Trzeba stanąć przy zbolałym chorym, wziąć go za rękę, popatrzeć w oczy, by coś zrozumieć z tej głębokiej, nieuniknionej tajemnicy ludzkiego życia.

Bardzo łatwo odróżnić bezmyślne, choć czasem nawet wzruszające gadanie wyuczonych, elokwentnych mówców, dialektycznych specjalistów od wszystkiego, od prostych słów kogoś, kto doświadczył cierpienia własnego albo doświadczył cierpienia swoich bliskich. Łatwe i elokwentne odpowiedzi na trudne pytania mogą ranić tych, którzy cierpią, bądź doświadczyli w swoim życiu cierpienia.

Dojrzewanie w mądrości

Cokolwiek nie powiedzielibyśmy na temat cierpienia, jedno jest pewne - cierpienie sprawia, że człowiek dojrzewa w mądrości. To doskonale widać u dzieci. By się o tym przekonać, wystarczy wybrać się do dziecięcego szpitala. Bardzo cenię sobie moje osobiste spotkania z małymi pacjentami, którzy potrafią trafnie oddzielać to co ważne od tego czym zajmować się nie warto. Potrafią cieszyć się tym, co mają, a nie martwić się niezrealizowanymi, wydumanymi pomysłami na życie.

Zachowują jednak niesłychaną zdolność partycypowania w świecie szlachetnych marzeń. Być może dzieci nie stawiają, tak jak my dorośli, zbyt wielu pytań, ale potrafią mądrze przyjmować to, co jest codziennym darem życia. Zadziwiają nas i zawstydzają swoją pokorą. Może po prostu potrafią zaufać. Zaufać rodzicom, lekarzom, Panu Bogu... Może jeszcze nie wyhodowali w sobie zbytniej pewności siebie.

 
strona: 1 2 3