logo
Czwartek, 09 maja 2024 r.
imieniny:
Grzegorza, Karoliny, Karola, Pachomiusza – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
4 października: uroczystość św. Franciszka z Asyżu
 


Stało się to w dwudziestym roku od jego nawrócenia. W sobotę późnym wieczorem, nieopodal kaplicy Matki Bożej Anielskiej obolały i opadły z sił leżał nagi na ziemi z twarzą ku niebu. Zatrzymało się jego serce i wydał ostatnie tchnienie. Francesco – zawołał ojciec. I tak zostało do dziś…

 

Wiał wiatr

Narodził się człowiek

I nastała wiosna

I nadeszła jesień

Wiał wiatr

Zatrzymał się człowiek

Bo nadeszła jesień

Nie będziemy się żegnać

Bo krótkie rozstanie

Bo znana jest droga

Znane miejsce spotkania

Wiał wiatr

Zatrzymał się człowiek

Bo nadeszła jesień

I ucichł wiatr

Transitus, Andrzej Zając OFMConv

 

Franciszek wiedział, że życie nie kończy się tutaj. Wiedział, że jest inny świat i inne życie, za którymi tęsknił. Cały kosmos i poszczególne jego elementy już tutaj widział w perspektywie nowego, niekończącego się życia. Jego przedsmak czują święci, pojednani z sobą samym i ze wszystkim, co pojednał Bóg i nieustannie owiewa swoim ożywczym wiatrem.

Ten niezwykły człowiek na chrzcie otrzymał imię Jan. Ojciec po powrocie z Francji nazwał go Franciszkiem. Młodzieniec uczył się w szkole parafialnej św. Jerzego, a jego ojciec był najbogatszym kupcem w Umbrii. Wdrażał go w tajniki kupieckiego fachu z nadzieją, że przejmie po nim interes. Ale on miał duszę trubadura i rycerskie pragnienia. Wśród młodzieńczych szaleństw odnajdywał się doskonale. Aż nagle zaczęły się pojawiać pytania o to, co w życiu najważniejsze.

 

Spotkanie z drugim człowiekiem – trędowatym, wycisnęło znamię na jego osobowości. Przed tym spotkaniem widok trędowatych wydawał mu się gorzki. Później jednak – jak sam dobitnie wyznaje – to, co wydawało mu się gorzkie, zmieniło mu się w słodycz duszy i ciała.

Coraz częściej spędzał czas na modlitwie, z której zrodziło się natchnienie, by zostawić dawne marzenia i podjąć nowe życie. Zrozumiał, że człowiek musi podejmować decyzje, dlatego bez ociągania i z odwagą przystąpił do nowego dzieła. „Własnymi rękami” zamknął dotychczasowy etap życia i zaczął nowy – bardzo konkretnie, od odbudowy walącego się kościółka św. Damiana.

 

Był niezwykłym realistą i znawcą ludzkiej duszy. Nie zadowalał się tym, co błyskotliwe, ale powierzchowne czy pozorne. Zawsze starał się docierać do głębi i ostatecznego sensu rzeczy. Również jego radość nie była ulotnym doznaniem, ale wynikała z głębi jego jestestwa. Tłumaczył bratu Leonowi, na czym polega radość doskonała. Wyliczając przeróżne możliwe sukcesy, nie wskazał w nich jej źródła. Wyobraził sobie takie oto zdarzenie. W deszczową noc zziębnięty puka do klasztornej bramy. I nie tylko go nie przyjmują, ale brutalnie przepędzają. A on na to: jeśli zachowam cierpliwość i nie rozgniewam się, to w tym będzie prawdziwa radość i prawdziwa cnota, i zbawienie duszy.

 

Na dwa lata przed śmiercią na górze Alwernii w Toskanii, od Wniebowzięcia Matki Bożej w połowie sierpnia do święta Michała Archanioła pod koniec września przeżywał czas postu i odosobnienia. Podczas modlitwy ukazał mu się serafin. I nagle po rozmowie z nim spostrzegł, że jego ręce krwawią, również stopy i bok.

Jednym ze świadectw niezwykłego życia Franciszka jest jego Testament, który zdążył podyktować złożony boleścią jednemu ze swoich sekretarzy. Wyraził w nim pamięć o najważniejszych sprawach jego życia. Niczym refren powracają w nim słowa: Pan dał mi… I tak wspominał trędowatych, kościoły, kapłanów, braci, słowa Ewangelii, pozdrowienie zwiastujące pokój. W zdarzeniach tych widział żywą obecność Boga i jego łaskawość. Dlatego jeszcze przed śmiercią chciał to wszystko wspomnieć i z wdzięcznością wypowiedzieć.

 

W sobotę późnym wieczorem, nieopodal kaplicy Matki Bożej Anielskiej obolały i opadły z sił leżał nagi na ziemi z twarzą ku niebu. Choć i tak już nie widział, chciał patrzeć w stronę nieba, gdzie wiał wiatr. I tak w spokoju zatrzymało się jego serce, i wydał ostatnie tchnienie…

 

Powyższe refleksje oraz utwór Transitus autorstwa o. Andrzeja Zająca, pochodzą z płyty poświęconej w całości św. Franciszkowi. Więcej o tej poetyckiej opowieści o Franciszku z Asyżu można znaleźć tutaj: „Wiał wiatr”.

 

www.franciszkanie.pl