logo
Niedziela, 28 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bogny, Walerii, Witalisa, Piotra, Ludwika – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Ks. Wojciech Rzeszowski
Aby się nie zagubić
Pastores
 


Opisana rzeczywistość ukazuje, jak wiele zmian dokonuje się w życiu młodego księdza, i nie jest to z pewnością doświadczenie łatwe. Może właśnie dlatego papież Benedykt XVI podczas przemówienia do duchowieństwa w warszawskiej archikatedrze mówił: „Gdy młody kapłan stawia swoje pierwsze kroki, potrzebuje u swego boku poważnego mistrza, który mu pomoże, by nie zagubił się pośród propozycji kultury chwili”.
 

Życie jako droga
 
Życie jest wędrówką, a od czasów Abrahama wiara ma strukturę drogi, która czyni z nas pielgrzymów. Wyszliśmy z domu Ojca i do niego zmierzamy. Metafora drogi wskazuje na pewne elementy stałe, ale jednocześnie podkreśla, że życie ma swoją dynamikę, że nie może być jednowymiarowe i skostniałe. Ten, kto nie idzie do przodu i nie rozwija się, cofa się. Wszystko, co się nam przydarza, wskazuje na naturalną zmienność, bycie w nieustannym ruchu, na proces dojrzewania i wzrostu. Sam Chrystus był na ziemi przechodniem, „który nie miał miejsca, gdzie by głowę mógł położyć” (por. Łk 9,58). Jego życie nie przypominało jednak losu zagubionego wędrowca, który nie wie, skąd pochodzi i dokąd zmierza. Jezus zawsze miał jasno sprecyzowany cel obranej drogi, który konsekwentnie realizował. Jak późniejsi chrześcijanie, o których pisał Diogenet, Jezus „żył na ziemi, ale był obywatelem nieba”. Piękno, głębia i kształt tego życia sprawiały, że wędrówka przez ziemię, zarówno dla Niego samego, jak i dla tych, których spotykał, była niezwykle owocna.
 
Bardzo podobnie – jak ukazuje to Anselm Grün – rozumieli swoją egzystencję starożytni wędrowni mnisi, którzy pragnęli interpretować życie jako nieustanną pielgrzymkę. Nie traktowali oni wędrowania jako przejściowego etapu, ale uważali je za podstawowy styl bycia, akcentując duchowy sens pielgrzymowania. Podejmowali zewnętrzną wędrówkę, bo ona pozwalała porzucić wszystko i udać się w drogę wewnętrzną. Przemierzali świat nie po to, by zobaczyć coś nowego, ale by poznać i zmienić samych siebie.
 
Ksiądz, który opuszcza seminarium, choć nie ma życiowych doświadczeń, zazwyczaj przekonany jest o swoim dobrym przygotowaniu do podjęcia misji. Długie sześcioletnie studia, ilość wiedzy, którą musiał przyswoić, różne praktyki duszpasterskie dają mu przeświadczenie o posiadanych kompetencjach. Może to zrodzić w nim poczucie, że właśnie zakończył ważny etap życia i jest już „gotowy”, że nie musi się więcej kształcić i wzrastać, że wystarczy tylko uporządkować to, co zdobył, i nauczyć się z tego czerpać. Z pewnością w seminarium każdy może wiele się nauczyć i powinien umieć to wykorzystać. Nie można jednak zapominać, że ów „koniec” tak naprawdę jest dopiero początkiem. Błogosławiony ten, kto będzie chciał i potrafił przeżywać kapłańskie życie jako swoiste pielgrzymowanie przez ziemię, wędrówkę, nie tylko od parafii do parafii, by wreszcie doczekać „dobrego probostwa”, ale jako szkołę dojrzałego człowieczeństwa i pełniejszego życia wiarą.
 
Aby tak się stało, trzeba otwartego umysłu i serca, zdolności do autorefleksji, chwil wyciszenia i umiejętności odejścia od tego, co czyni się na co dzień. Służą temu zwłaszcza dni skupienia i rekolekcje połączone z praktyką kierownictwa duchowego. Gdyby w zapisie nutowym największych arcydzieł muzycznych zabrakło chwil ciszy – zwykłych pauz, nie dałoby się ich słuchać. Bez owych przerw w podejmowanej pracy, bez refleksji i dialogu, trudno o zdrowy dystans i jasny osąd sytuacji, nie można też odnajdywać głębszego sensu tego, co się robi. Ten, kto żyje w nieustannym zabieganiu, nigdy nie stanie się pielgrzymem, trudno mu będzie nawet wyruszyć w drogę, gdyż pomimo zewnętrznego ruchu, duchowo będzie pozostawał nieporuszony.
 
Ksiądz, który nieustannie pochłonięty jest wirem zajęć, choćby tylko pobożnych i prawych, który nie ma czasu na dłuższą milczącą modlitwę, by w ciszy posłuchać samego siebie, by „przetrawić” podejmowane treści i wprowadzić je w dialog z Bogiem oraz drugim człowiekiem, wcześniej czy później skaże sam siebie na duchowe wyjałowienie. Ilość podejmowanych posług oraz ich duchowy charakter mogą rodzić w nim wrażenie, że nie tylko dobrze spełnia swoje posłannictwo, ale i sam żyje treściami, które głosi. Łatwo tu jednak popaść w iluzję oraz myślenie życzeniowe, które dla duchowości bywa bardzo niebezpieczne. Jak pospieszna lektura nie pozwala na głębokie rozumienie tekstu, a szybkie jedzenie na zdrowe odżywianie, tak nawet bardzo duża ilość pobożnych dzieł nie musi prowadzić do osobistego uświęcenia. Może natomiast rodzić poczucie samozadowolenia i zamykać w kręgu rytualistycznej fasadowości. Widać to bardzo wyraźnie wśród duchowieństwa w czasie rekolekcji. Księża, wyrwani z codziennego rytmu zajęć i zanurzeni w modlitewną ciszę, bardzo często nie wiedzą, co ze sobą zrobić, zaczynają się nerwowo zachowywać i pod byle pretekstem uciekają. Choć są świadomi, czym jest rekolekcyjna cisza i dłuższa modlitwa, co więcej, mają w swej pamięci jej doświadczenie z okresu seminarium, to jednak wielu z nich nie jest w stanie podjąć tego wezwania na nowo.
 

 
 
Zobacz także
Jolanta Tęcza-Ćwierz

Kiedy poczułem powołanie, bardzo mnie urzekło, że Pan Jezus nie ma gotowego pomysłu na drugiego człowieka. Takiego pomysłu ad hoc: żyj tak, rób to, postępuj w ten sposób. Pan Bóg bardziej zaprasza niż nakazuje. Wprowadza nas w taką przestrzeń, abyśmy Mu towarzyszyli w zupełnej wolności. Moje pisanie jest zaproszeniem innych, aby mogli się w tej opowieści przejrzeć. A potem zrobić z tym, co chcą.

 

Z ks. Arkadiuszem Paśnikiem rozmawia Jola Tęcza-Ćwierz

 

 
Jolanta Tęcza-Ćwierz
Każda istniejąca forma mistyki jest w różnych kulturach zewnętrznym przejawem rzeczywistości, do której odnosi się to słowo; rzeczywistości, która istnieje tylko „wcielona” i zróżnicowana kulturowo. Co za tym idzie, słowo „mistyka” nie oznacza istoty jednego doświadczenia ludzkiego, które różne mistyki realizowałyby w ten sam sposób. Słowo to zostało utworzone, aby wyrazić pewne doświadczenie, które stanowi część własnej tradycji i które w niej przyjmuje jedną formę – lub raczej wiele zróżnicowanych form, aczkolwiek wyraźnie identyfikowanych jako analogiczne.
 
Ks. Piotr Gąsior
Po każdym kolejnym bierzmowaniu Kościół w Polsce powiększa się o oddziały żołnierzy do zadań specjalnych czy o nowych dezerterów? Sytuacja kryzysowa, w podejściu do bierzmowania, wymaga działania. Najpierw rodzice muszą sobie zadać pytanie: czy swoją postawą wobec Boga i Kościoła własnych dzieci nie gorszymy?
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS