logo
Sobota, 11 maja 2024 r.
imieniny:
Igi, Mamerta, Miry, Franciszka – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
ks. Tomasz Grysa
Bez nagrody
Wieczernik
 


Praca, ale bez nagrody doczesnej
Chrześcijanin jest zatem posłany na pracę bez nagrody doczesnej. Nie można tego aspektu powołania lekceważyć, bo wynikają z niego doniosłe konsekwencje dla życia duchowego. Przede wszystkim nie należy się spodziewać, że status ucznia Chrystusowego będzie chronić przed trudnościami i nieporozumieniami codziennego życia. Innymi słowy, nie ma się co spodziewać "specjalnego traktowania" - nie tu należy szukać potwierdzenia własnego oddania Bogu, gdyż On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych (Mt 5,45).
 
Po wtóre, nie warto szukać uznania w ludzkich oczach, bo żadne uznanie i żadne pochwały nie zdołają wypełnić głębi ludzkiego serca. Jeśli one są - dobrze, ale jeśli ich nie ma, to nie znaczy, że coś jest nie w porządku. Trzeba tu bardzo uważać, aby nie ulec pokusie karieryzmu kościelnego, w którym liczy się to, czy człowiek jest zauważony i czy pnie się po stopniach jakiejś hierarchii (w ruchu, w zakonie, w kapłaństwie).

Wyzwanie rzucone propagandzie sukcesu
Fakt bycia posłanym na pracę bez nagrody jest wreszcie wyzwaniem rzuconym propagandzie sukcesu. Jeśli, mimo szczerych wysiłków, nie ma widocznych sukcesów wychowawczych, życie rodzinne nie układa się tak, jakby się chciało i tylko niewielu ludzi okazuje nam zainteresowanie, to nie znaczy, że Bóg nas opuścił. To by było zbyt mało, gdyby tymczasowy sukces miał być nagrodą za podjęcie Chrystusowego wezwania: "Pójdź za mną". Sukcesy raz są, raz ich nie ma, a życie idzie naprzód w całej swojej pełni, bo nie w sukcesach znajduje ono swoje wypełnienie.
 
Człowiek bowiem czasem tak bardzo zajmuje się Bożymi sprawami, że zapomina o Bogu samym i zaczyna się martwić, gdy coś się nie udaje. A Bóg przecież nie żąda przede wszystkim naszej pracy, ale nas samych. I nie ma takiej nagrody, która mogłaby w pełni usatysfakcjonować człowieka, jeśli nie Bóg sam.

W takiej optyce nie ma już miejsce na pytanie: "Co z tego będę miał?", bo tu nie chodzi o "coś", ale o Kogoś – Tego, kto może bez reszty wypełnić życie i serce człowieka. On, Bóg sam, jest nagrodą wierzących.
 
ks. Tomasz Grysa
 
strona: 1 2