logo
Czwartek, 02 maja 2024 r.
imieniny:
Atanazego, Longiny, Toli, Zygmunta – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Małgorzata Tadrzak-Mazurek, ks. Andrzej Godyń SDB
Bo on jest chłopem!
Don Bosco
 


Może jednak praca kobiet poza domem służy temu, że mężczyźni ją docenią, bo teraz o wiele częściej niż kiedyś muszą sami ją podejmować?

Mogłoby tak być, gdyby kobiety same nie blokowały wiedzy o trudzie bycia w domu.

To znaczy?

To znaczy, żeby wyjeżdżając, nie zostawiały słoiczków z jedzeniem podpisanych na wieczku, majteczek poukładanych w stosikach… Jesteśmy jednak ludźmi rozumnymi i nie trzeba filozofa, żeby zobaczyć, jak bardzo sensowny jest podział ról, w którym lepiej pewne rzeczy robią kobiety, a inne mężczyźni. Układ, w którym jest pełna wdzięczność dla mężczyzny za to, co robi dla domu, i dla kobiety za to, co robi dla domu – to jest ideał.

Dlaczego nie możemy więc go osiągnąć? Czyż nie dlatego, że dar, jaki składają kobiety, jest niezbyt dojrzale przyjmowany przez mężczyzn,  jest przez nich niedoceniany?

Tak, ten dar jest niedoceniany i wynika to ze stanu świadomości mężczyzn. Mężczyzna funkcjonuje tak, jak mu rozum każe. Co jednak robią mamusie z mężczyznami: piorą im gacie, skarpety, szykują obiadki, podają do stołu, nawet gdy mają 40 lat i mieszkają z rodzicami. Skąd on ma wiedzieć, że opieka nad domem to też ciężka praca.

Dlaczego tak się dzieje?

To jest niestety również efekt wycofania się mężczyzn z wychowania, w imię zasady: ja zarabiam, ty wychowujesz. I o ile w stosunku do małych dzieci to nie ma tak wielkiego znaczenia, o tyle przy dzieciach dorastających to jest tragedia. Bo dziecko powinno dorastać zarówno pod okiem matki, jak i ojca. I to zarówno chłopak, jak i dziewczyna.

A jak w procesie wychowawczym uczyć szacunku do drugiej płci, jak pokazywać różnice, ale nie jako coś złego, tylko jako możliwość obdarowywania siebie nawzajem?

Rozróżniając wychowanie chłopców od wychowania dziewcząt. Dziś tego nie ma. A czy jest przepis, który zabrania wpisać w dzienniku najpierw dziewczynki, a potem chłopców? Nie ma. Czy jest zakaz wpuszczania do klasy najpierw dziewczynki, a potem chłopców? Nie ma. Oczywiście że to jest możliwe, trzeba mieć taki pomysł i trzeba go zrealizować. Któryś z księży opowiadał, że gdy pewnego razu dzieci przyszły na religię, otworzył drzwi do salki, a tu pierwszy wpada tabun chłopaków. A on mówi: „Panowie, panowie, wychodzimy, wracamy, wpuszczamy najpierw dziewczynki, to są przecież przyszłe mamusie”. A nam niestety brakuje pomysłu na wychowanie chłopców i dziewcząt. Natomiast dziewczynki w pierwszej klasie siedzą na ogół grzecznie w ławkach, chłopcy się wiercą, kręcą, poszturchują. Co robi nauczycielka? Mówi: „Popatrzcie, jakie dziewczynki są grzecznie!”. I dziewczynki w tym momencie stają się wrogami chłopców, są znienawidzonym przykładem, bo oni nie są w stanie tak grzecznie usiedzieć. One na przerwę wychodzą i stoją w kąciku, a oni wybiegają, jak huragan i… dostają uwagę do dzienniczka. Syn Janek dostał kiedyś uwagę do dzienniczka: „Jaś kopnął piłkę na WF-ie”. Byliśmy oburzeni jako rodzice. Nie zauważa się, że dziewczynki wywołują niechęć chłopców, bo potrafią być grzeczne. I przez nie chłopcy też muszą się tak zachowywać. W okresie dorastania też nie jest lepiej. Dziewczynki dojrzewają wcześniej, więc patrzą na chłopaków 3-4 klasy wyżej, a wtedy rówieśnicy obrażają się, bo są odrzucani i czują się nic nie warci. To jest źródło antagonizmu. Trzeba to łagodzić.

Więc co, osobne klasy?

To dobre rozwiązanie. Szczególnie w okresie dorastania. Nie trzeba się przed sobą popisywać.
 
A wychowanie w domu? Tutaj koedukacja jest przecież czymś naturalnym.

Niekoniecznie. W domach, niestety, brakuje normalności, głównie z tego powodu, że jeżeli już jest rodzeństwo, to jedna siostra lub jeden brat. Natomiast, gdyby było tych dzieci więcej, to byłoby możliwe docieranie się.

Czy rodzice powinni jednak inaczej wychowywać chłopców i dziewczyny? A może wychowywać tylko chłopców, bo dziewczyny, jak się urodzi dziecko, to i tak będą miały błyskawiczny kurs wychowania.

Zgadza się. Kobiety są w lepszej sytuacji, mają biologiczny przymus zajęcia się dzieckiem, jak już je urodzą. Choć oczywiście mogą je odstawić, oddać mamusi, opiekunce, niańce i robić karierę. Nie ma jednak drugiej takiej sytuacji, która daje tak duże możliwości pracy nad własnym egoizmem, jak pochylanie się nad rodzonym dzieckiem.

A co z chłopakiem?
 

Chłopak nie ma takiej biologicznej siły, musi rozumem wybrać rolę fascynującą i wtedy w nią wchodzi. Trzeba mieć więc wizję, do czego chłopaka wychowywać.

Do czego, więc?

Przede wszystkim do odpowiedzialności. Znam skutki i ponoszę konsekwencje. Przykład ojca jest tu kluczowy. Poza tym mężczyzna funkcjonuje dobrze wtedy, gdy ma biznesplan. Teraz chłopcy w wychowaniu nie mają niestety biznesplanu. I na dodatek wykreślono ze słownika najważniejszy element wychowania – samowychowanie. Chłopcy w ogóle nie wiedzą, że mają się sami wychowywać. A oni muszą wiedzieć, że mają mieć swoją strategię samowychowania, że to im służy i się opłaci.

 
Zobacz także
Dominika Kozłowska, Mateusz Burzyk

To stara zasada: daję, żebyś dał – ja daję ofiarę, a ty mi błogosławieństwo, pomyślność na wojnie, zdrowie, miłość od kobiety, którą chciałbym za żonę. To jest w jakiejś mierze naturalne w człowieku, że gdy nie może osiągnąć pewnych celów osobiście, to zwraca się do kogoś, kto – jeśli się mu zapłaci – może to dla niego zrobić. Chrześcijaństwo stanowi radykalne przełamanie takiego myślenia.

 

z kard. Grzegorzem Rysiem rozmawiają Dominika Kozłowska, Mateusz Burzyk

 
ks. Tomasz Stroynowski
W dzisiejszej Ewangelii Bóg mówi do bogacza: Głupcze! Czy Bóg nie lubi bogatych ludzi? Czy Jezus potępia bogactwo? Czy można być chrześcijaninem i być człowiekiem bogatym? W świecie, w którym tak bardzo liczy się sukces zawodowy, status materialny i w którym tak wiele towarów jest nam oferowanych, to pytanie jest chyba bardzo istotne, szczególnie dla chrześcijanina, chcącego na poważnie realizować Ewangelię
 
Barbara Maciejewska
Współczesne rodziny stają przed ekonomiczną presją świata. Wartości związane z zarabianiem pieniędzy są przedkładane nad czas, który rodzice mogliby poświęcić swoim dzieciom. Podstawę wartości zaczyna tworzyć indywidualizacja, tolerancja oraz pomnażanie dóbr materialnych, pertraktowanie i negocjowanie przyjaźni i miłości. W relacjach pomiędzy członkami rodziny pojawia się chłód emocjonalny, zaczyna brakować relacji słownej, następuje ograniczenie przynależności małżonków, które ma swoje odzwierciedlenie w postaci rozwodów, postępującej agresji, przemocy, nienawiści i niechęci...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS