logo
Poniedziałek, 29 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Hugona, Piotra, Roberty, Katarzyny, Bogusława – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Monika Kacprzak
Ciągle jest ta pokusa strzaśnięcia pyłu z nóg…
materiał własny
 


Katolicka misja w Libii
 
 Od 40 lat jestem salezjaninem. Pracowałem 3 lata w Polsce, resztę czasu spędziłem poza granicami państwa. Przez pierwsze 4 lata pracowałem w Zairze (obecnie Demokratyczna Republika Kongo). Niestety z powodów zdrowotnych a szczególnie malarii musiałem opuścić ta misje. Zaproponowano mi pracę w Libii. Zgodziłem się jechać. Powiedziałem, że zobaczę. Problem w tym, że minęło 24 lata, a ja jeszcze nic nie widze. – o swojej pracy opowiada ks. Tadeusz Kierbiedź.
 
Monika Kacprzak: Na czym polega misja katolickiego misjonarza w muzułmańskim kraju?
 
Ks. Tadeusz: Misje w Libii nie są takimi misjami w ścisłym znaczeniu jak misje w tzw. Czarnej Afryce czy Ameryce Południowej, dlatego że Afryka Północna to kraje arabskie, muzułmańskie. Nasza praca początkowo polegała na posłudze obcokrajowcom - katolikom, którzy w tym czasie przyjeżdżali do pracy w Libii. Można by powiedzieć, że w tamtym czasie Libia była wielką budową. Było bardzo dużo Polaków. Przez dziesięć lat wszystkie szpitale w Cyrenajce były obsługiwane przez polskie zespoły medyczne. Do tego firmy budowlane, które miał swoje campusy liczące setki ludzi.
Później to się trochę zmieniło. Historia Libii jest bardzo burzliwa. Przechodziliśmy bardzo trudny okres w czasie embarga nałożonego na kraj. W tym czasie zostały polikwidowane obozy, pozostały nie wielkie wspólnoty katolickie. Pozostały siostry, które odegrały ogromną role w odbudowie kościoła.
 
M.K.: Jaką role odgrywa tam Kościół katolicki?
 
Ks. T.: Kościół był spostrzegany jako jedno z narzędzi kolonizacji. Libia była kolonia włoską i dlatego też po rewolucji, do ludzi Kościoła podchodziło się jak do kolonialistów. Rewolucja zniszczyła Kościół i ze strony materialnej, ale przede wszystkim ze strony duchowej. Włosi zostali odesłani, kościoły zostały pozabierane, wszystkie szkoły, domy zakonne, wszystko zostało upaństwowione. Pozostały jedynie grupki sióstr, które pracowały w szpitalach. Kościół w Libii, dzięki siostrom został jakby zbudowany we właściwy sposób. Patrząc na prace sióstr w szpitalach ludzie zaczęli darzyć je wielka sympatią, co później znalazło też swój oddźwięk w relacjach z władzami do tego stopnia, że w 1997 roku Libia nawiązała relacje dyplomatyczne ze Stolica Apostolską. Odbudowa Kościoła nie byłaby możliwa, gdyby nie cicha, cierpliwa i pełna poświęcenia praca sióstr, które zajmują sie przede wszystkim chorymi.
 
M.K.: Czym się ksiądz zajmuje w Libii?
 
Ks. T.: Oficjalnie według prawa państwowego pracuje w szpitalu. Jestem kapelanem sióstr. Jestem też proboszczem pewnego regionu. Wszystkich katolików zamieszkujących ten region otaczam opieka duszpasterską. Jest to wielonarodościowa mieszanka, dlatego tez muszę pracować w 3 językach: polskim, włoskim i angielskim. Od 13 lat jestem wikariuszem generalnym diecezji. Z tym związane sa pewne obowiązki na szczeblu diecezjalnym.
Codzienna Msza święta, posługa u sióstr (spowiedź, dni skupienia). Od 25 lat wstaje codziennie o 5 rano. Msze mamy przed 6 bo o 7 siostry zaczynają już pracę w szpitalu. Nawet na urlopie budzę się z piętnaście piąta. Do tego dochodzi praca duszpasterska. W tym roku już nie pracuję w szkole, ale do tej pory uczyłem w szkole. Nie tylko religii, ale pomagałem również w innych dziedzinach.
 
 
1 2  następna
Zobacz także
s. Monika Hoffmann MChr
Z niemałym lękiem pochylam się nad klawiaturą komputera by napisać choć kilka słów o Brazylii. Lęk, który być może spowodowany jest niedostateczną ciągle wiedzą o Kraju, w którym dane jest mi poświęcać kolejne dni mego misjonarskiego życia. Minął dopiero rok, a może już rok od niesamowicie zaskakującego mnie wyjazdu do Ameryki Południowej...
 
Sławomir Rusin

Bardzo brakuje tajemnicy, dlatego że naszą kościelną odpowiedzią na duchowe potrzeby ludzi jest często moralizatorstwo. Ono, jak się nam wydaje, jest dla wszystkich zrozumiałe: „nie zdradzaj żony”, „nie bij dzieci ponad miarę” i takie tam. Boimy się pójść głębiej. Nasze duszpasterstwo jest spóźnione o jedną epokę – obecnie dostosowujemy się do zlaicyzowanej mentalności scjentystów XX w. Tymczasem jesteśmy w XXI w., ludzie szukają tajemnicy, a my jej im nie dajemy, nie pokazujemy im na przykład cudowności liturgii.

 

z o. Janem Andrzejem Kłoczowskim, dominikaninem, filozofem religii, rozmawia Sławomir Rusin

 
Fr. Justin
Koran dobrze wyraża się o Biblii. Dlaczego więc muzułmanie jej nie czytają?
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS