logo
Sobota, 27 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Sergiusza, Teofila, Zyty, Felicji – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
ks. Wojciech Węgrzyniak
Dlaczego księża odchodzą?
Któż jak Bóg
 
fot. Reiley Costa | Unsplash (cc)


Przyczyny są różne

 

Po pierwsze, przyczyny są różne i najlepiej byłoby zapytać tych, którzy odeszli. Problem jednak polega na tym, że – tak jak w przypadku rozwodów – najczęściej zrzuca się winę na drugą stronę. Rzadko mąż powie, że za mało starał się o miłość, albo że nie był ostrożny w relacjach z kobietami. Zazwyczaj będzie mówił, że to wina żony i tu już polecą konkrety. Tak samo bywa w kapłaństwie.


Trzeba słuchać tych, którzy odchodzą, ale trzeba też zawsze brać poprawkę na to, że człowiek z natury ma tendencje do zrzucania winy na innych. I często księża nawet publicznie oskarżają przy tej okazji Kościół. Bogu dzięki, że kurie i biskupi nie dyskutują z tymi oskarżeniami i nie wydają oświadczeń typu: „N. N. odszedł, bo za mało się modlił, zawalał rozmyślanie, nie był uczciwy przy płaceniu podatków, za dużo czasu poświęcał tej a tej kobiecie, itp.”.

 

Po drugie, kobiety. Tak jak małżeństwa, tak i kapłaństwo zagrożone jest przez budowanie relacji z kimś innym niż wybrałem. Zdecydowana większość księży odchodzi, bo weszło w tak mocne związki z kobietami, że wydaje się im, że pozostanie księdzem będzie jedną wielką gehenną. Jak to mówił jeden ksiądz: „Gdybym wiedział, że miłość kobiety jest tak piękna, to bym nie poszedł do seminarium”.

 

Po trzecie, czasy. Dawniej mało kto się rozwodził. Dawniej mało kto rezygnował z kapłaństwa. Ludzie bardziej byli nastawieni na przeżycie całego życia na dobre i na złe. Dziś model idzie w kierunku, że jak jest dobrze, to dobrze, a jak źle, to nie ma sensu się męczyć. Przy takim podejściu mniej chce się walczyć o trwanie w kapłaństwie, a bardziej się szuka tego, co mnie „bardziej kręci”.

 

Po czwarte, zderzenie z systemem. My, księża, mamy duży komfort zawodowego życia, bo biskup daleko a Bóg niewidzialny. Jest tyle możliwości realizacji swoich talentów, że nie wiem, czy jest jakiekolwiek inne powołanie czy zawód, który dawałby takie możliwości wyboru pracy czy obowiązków.


W praktyce jednak może się okazać, że jesteś sam na sam z trudnym proboszczem, którego przecież nie przeniosą. Chciałbyś uczyć w szkole średniej, ale potrzeby parafii są inne. Nie chciałbyś uczyć w szkole, ale dekret jest. Męczy cię praca z dziećmi, ale ktoś musi to robić. Poza tym nie byliśmy uczeni tego, żeby iść do biskupa i mówić mu o swoich problemach czy pragnieniach. Raczej uczono nas, że Bóg nam będzie błogosławił i że damy radę. A jak widzisz, że nie dajesz rady i jeszcze patrzysz, jak koledzy mają lepiej, to przychodzi frustracja.

Po piąte, zderzenie z materią. Kapłaństwo to bardzo duchowa strona życia. I ono ma sens i piękno, jeśli sprawy duchowe są pielęgnowane. A jak się za często obraca w sprawach materialnych, to te duchowe zaczynają blednąć. To samochody, to ciuchy, to gadżety, to wycieczki. To budowanie kościołów, plebanii, zapleczy. Do tego organizacja tysięcy spraw. I nawet człowiek się nie spostrzeże, jak żyje głównie materią. Nie każdy potrafi powiedzieć jak Apostołowie: „Nie jest rzeczą słuszną, abyśmy zaniedbali słowo Boże, a obsługiwali stoły” (Dz 6,2). Rzeczy materialne, cielesne zawsze były wciągające. Już św. Paweł pisał: „Demas mnie opuścił, umiłowawszy ten świat” (2 Tm 4,10).

 

Po szóste, brak chęci zmiany decyzji. Księża raczej nie przychodzą prosić o pomoc w podjęciu decyzji, ale przychodzą już z decyzją. I nawet jeśli biskupi bardzo idą na rękę, czy to pozwalając na urlop roczny, czy zmianę placówki, to problem jest w tym, że jak ktoś nie ma woli naprawy sytuacji, to jej nie naprawi. Tak jak w małżeństwie. Jak jedna strona się uprze, że chce odejść, to nawet Pan Bóg nie pomoże.

 

Po siódme, utrata wiary. Ciężko być księdzem niewierzącym i poświęcać godziny na modlitwę czy sprawowanie sakramentów. Przez chwilę można tak ciągnąć, ale jak ktoś ma w miarę normalne sumienie, to się męczy nieziemsko. A z wiarą jest jak z relacją z człowiekiem. Nic nie jest na zawsze. Jak się nie staramy, nie współpracujemy, to przychodzi taki moment, że człowiek nawet nie wie, kiedy zaczyna być niewierzącym księdzem.

 

Po ósme, osobista relacja z Jezusem. Księdzem zostaje się dlatego, że ktoś doświadczył w swoim życiu takiego spotkania z Jezusem, takiej miłości, że chciałby o niej mówić przez całe życie i być z Jezusem tak blisko, jak się tylko da. Przecież podobne doświadczenie leży u początków małżeństwa. Dlaczego zatem Jezus przestał być atrakcyjny? Co się stało, że już nie jest najważniejszy w życiu? Gdzie był błąd, po którym modlitwa przestała być źródłem życia? To już każdy musi sam uczciwie odpowiedzieć.

 

Księża odchodzili i będą odchodzić

 

Jeśli w społeczeństwie będzie więcej rozwodów, będzie i więcej odejść z kapłaństwa, bo jesteśmy z tej samej gliny ulepieni.


Czy zmiana modelu seminarium mogłaby pomóc? Wątpię. Może i funkcjonowanie seminariów trzeba przemyśleć, ale to nie pomoże w powstrzymaniu odejść. Przecież zakonnicy i zakonnice też odchodzą, chociaż seminarium przygotowuje ich bardziej do przyszłego życia.


Czy zniesienie celibatu pomoże? Nie pomoże. Gdyby małżeństwo było gwarantem wierności, to ludzie by się nie rozwodzili.


Czy wyświęcanie z zasady starszych pomoże? Pewno tak, tylko czy nie szkoda tych młodzieńczych lat, tego entuzjazmu, tego zapału i dobrej pracy? Może to zabrzmi kontrowersyjnie, ale lepiej jak młody ksiądz popracuje dobrze 10 lat i odejdzie, niż mielibyśmy z góry zabraniać święceń przed czterdziestką.


A może zaczipowanie księży, żeby zyskać kontrolę nad tym, co robią, pomoże? O, tak. To by pomogło najbardziej. Tylko nie wiem, czy wtedy nie wzrosłaby jeszcze bardziej liczba samobójstw, a już na pewno bylibyśmy daleko od Boga, który zostawia wolność każdemu. Lepiej bowiem, żeby księża odchodzili od kapłaństwa, niż żebyśmy odeszli od Ewangelii.

 

ks. Wojciech Węgrzyniak
www.wegrzyniak.com
Któż jak Bóg 6/2023

 
Zobacz także
Monika Białkowska

Źle to wyglądało, bardzo źle. Orędzie o Bożym Miłosierdziu pojawiło się w kontekście, który stawiał pod znakiem zapytania całą jego wiarygodność. Trudno się nawet dziwić Kościołowi, że powiedział objawieniom s. Faustyny „nie”. A jednak Miłosierdzie zwyciężyło. Była zakonnicą, miała błogosławionego spowiednika, a w kościele w Płocku otrzymała pierwsze objawienie o Bożym Miłosierdziu. Brzmi znajomo?

 
kl. Valery Pupkevich SCJ

Starość jest nazywana „trzecim wiekiem”. To szczególny okres, który poprzedza przejście do wieczności, jak również czas zbierania owoców. Człowiek dokonuje wówczas szczególnego rodzaju refleksji na temat całego swojego życia i realizowanego przez siebie powołania. Okresowi temu towarzyszy osłabienie sił fizycznych, a bardzo często liczne choroby i schorzenia. Jednym z wydarzeń egzystencjalnych, związanych ze starością, jest utrata współmałżonka.

 
ks. Zbigniew Kapłański
W zamierzchłych czasach pozycja mężczyzny była bardzo silna, dysponował wachlarzem przywilejów i praw, miał też swoje typowo męskie obowiązki. Zadania mężczyzny były jasno określone, sprowadzały się do: polowanie, dyplomacji i modlitwa. Czy w dzisiejszych czasach też jest to tak jasne?
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS