logo
Niedziela, 28 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bogny, Walerii, Witalisa, Piotra, Ludwika – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Wojciech Zagrodzki CSsR
Dlaczego ludzie przestają chodzić do kościoła?
Kwartalnik Homo Dei
 


Regularność modlitwy, kultu i świętowania wyraża na sposób ludzki nasze pragnienie, że chcielibyśmy nieustannie być blisko Boga i w Jego świętej obecności przeżywać zmieniające się koleje naszego losu. Cotygodniowe święto to w historii religii niezwykła wręcz nowość, która pojawiła się dopiero w czasach Starego Testamentu. Przyjaźń z Bogiem, tak jak każda przyjaźń, domaga się podtrzymywania więzi, więc w życiu religijnym muszą mieć miejsce regularne spotkania z Nim. Stąd instytucja cotygodniowego święta, w Nowym Testamencie ogromnie wzmocniona darem Eucharystii.

Warto zdać sobie sprawę z tego, że współczesne zjawisko odchodzenia od praktyk religijnych ma wiele cech zwyczajnego regresu do dawnej religijności pogańskiej, kiedy to człowiek w zasadzie uznawał Pana Boga, liczył na Jego opiekę i od czasu do czasu uciekał się do Niego za pomocą religijnych aktów, ale do głowy by mu nigdy nie przyszło, żeby się z Bogiem zaprzyjaźnić.

Dochodzimy zatem do stwierdzenia, że przyniesiona przez Jezusa Chrystusa idea Boga, który pragnie przyjaźni z człowiekiem, jest na tyle radykalnie nowa, że aż trudna do przyjęcia, a czasami nawet przerażająca... Czy to znaczy, że przestajemy chodzić do kościoła, kiedy kształtuje się w nas fałszywy obraz Boga?

Proszę nie mówić o "idei" Boga ani o "obrazie" Boga. Trzeba mówić po prostu o Bogu, który w Jezusie Chrystusie naprawdę się do nas zbliżył. Nie jest prawdą, że my, chrześcijanie, mamy pewną ideę Boga, a buddyści mają inną Jego ideę. To nie jest kwestia innych idei Boga. Czymś zasadniczym jest fakt, że Bóg faktycznie objawił się Abrahamowi i Mojżeszowi, a ostatecznie w Jezusie Chrystusie. Bóg do nas przyszedł i nieustannie przychodzi. To nie są jakieś "idee" chrześcijańskie; Bóg naprawdę chce być naszym przyjacielem!

Proszę zauważyć – Piotr nie mówił: "Ja uważam, że Ty jesteś Chrystus, Syn Boga żywego". On wyznał: "Ty jesteś Chrystus, Syn Boga żywego". To nie jest kwestia naszych chrześcijańskich "przekonań", że Chrystus jest Synem Bożym i naszym Zbawicielem. On naprawdę jest Synem Bożym i naszym Zbawicielem! Chrystus naprawdę objawił nam pełne miłości oblicze swojego Ojca. 

Z mówieniem o miłości Boga Ojca mamy chyba pewne trudności. Mówienie o Bogu wydaje się ludziom niekiedy mało konkretne. Proboszczowie, zwłaszcza podczas rekolekcji parafialnych, oczekują podjęcia konkretnych problemów, którymi ludzie żyją, czyli np. problem pijaństwa, rozwodów. A zatem: jak mówić o Bogu, który jest miłością?

Na ogół ludzie z otwartą buzią słuchają, kiedy w kazaniu czy konferencji rekolekcyjnej przedstawia się biblijną naukę o miłości Bożej, zwłaszcza kiedy się pokaże, że w Piśmie Świętym Bóg wykorzystuje wszystkie relacje rodzinne, żeby nam objaśnić, jak bardzo nas kocha. Przede wszystkim przedstawia się nam jako Ojciec. Ale nie tylko w tym sensie, że jest dla nas jak Ojciec – że kocha, opiekuje się nami, przebacza. On dosłownie chce być naszym Ojcem – żebyśmy byli już nie tylko ludźmi urodzonymi z naszych matek, ale żebyśmy z Niego się narodzili i mieli udział w Jego bóstwie. Jeśli ktoś mówi, że to nie jest praktyczne, to nie rozumie słowa "praktyczny". Bo głoszenie "praktyczne" polega na tym, że słowo Boże naprawdę dochodzi do ludzkich serc i je przemienia, i zaczynamy coraz lepiej Boga rozumieć.

W naszym pokoleniu Kościół istotnie odświeżył sobie znajomość tej prawdy, że miłość Boga do nas ma też w sobie wiele czułości macierzyńskiej, a nawet więcej niż macierzyńskiej: Czy może matka zapomnieć o swoim dziecku? A nawet gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie (Iz 49,15). Pieśń nad Pieśniami oraz Księga Ozeasza mówią o tym, że Bóg chce związać ze sobą swój lud przymierzem i miłością małżeńską – a ta prawda otrzymała zupełnie nowe horyzonty w Jezusie Chrystusie, podobnie jak prawda o tym, że Syn Boży ukochał nas miłością goela, Starszego Brata, który z miłości do nas poszedł aż na krzyż, ażeby wyzwolić nas od grzechu, śmierci i szatana.

Z otwartą też buzią ludzie słuchają objaśnienia, że to dlatego, iż Bogu ogromnie zależy na nas i na naszym dobru, mamy Go kochać "z całego serca, ze wszystkich sił i myśli". I kiedy się wyjaśnia, że z miłości bezinteresownej, a nie zaborczej Panu Jezusowi tak bardzo zależy na tym, żebyśmy Go kochali na pierwszym miejscu i nikogo nie kochali bardziej niż Jego. Podobnie jak dzieci wtedy są kochane prawdziwie, kiedy rodzice kochają je w swojej miłości małżeńskiej – w tej miłości, z której się one poczęły – tak cała nasza miłość swoją prawdę czerpie z miłości Boga. To dlatego Bóg powinien być w naszym życiu nie tylko kimś ważnym, ale kimś najważniejszym. Jeśli ty pomagasz mi w zrozumieniu tego, że Boga powinienem kochać jako kogoś absolutnie pierwszego w moim życiu, to pomagasz mi ukształtować właściwe relacje ze współmałżonkiem, z dziećmi, z dalszą rodziną, ze wszystkimi. Czy to nie jest "praktyczne"? – niech mi nikt nie mówi, że to nie jest praktyczne.

A jednak problem istnieje. Niekiedy nauczanie o miłości Boga wydaje nam się mało konkretne, gdyż dopiero kiedy wejdziemy w sprawy ludzkie, zwłaszcza w sprawy grzechu, dopiero wtedy mamy "konkret życia". Czyli: moralność bez dogmatyki, co prowadzi do moralizmu. Czy moralizm w przepowiadaniu może prowadzić w dalszej konsekwencji do tego, że ludzie przestają chodzić do kościoła?

Pamiętam taką naukę stanową dla mężczyzn. Rekolekcjonista przedstawił pięć etapów staczania się w nałóg alkoholizmu – taka typowa, dobrze przygotowana prelekcja antyalkoholowa, ludzie słuchali z wielkim zainteresowaniem. Ponieważ działo się to w kościele, a dobrej woli włożono w tę naukę dużo, ufajmy, że Duch Święty jakoś wszedł w przestrzenie między słowami i że nie było to tylko moralizowanie. Ale może nie wszedł, może to wszystko miało się nijak do wiary.
 
Zobacz także
Wojciech Olszewski SCJ
Często patrzymy na o. Pio tylko przez pryzmat cudów, które miały miejsce w jego życiu. A przecież był on chrześcijaninem z krwi i kości, zwykłym człowiekiem, który lubił nawet wypić piwo. Chciał być świętym, to znaczy chciał mieć głęboką relację z Bogiem i o taką świętość zabiegał.

Czym jest świętość na wzór o. Pio, jak poradzić sobie z grzesznością Kościoła, jak przeżyć sakrament pokuty, gdy jesteśmy do niego zrażeni? Na te i inne pytania odpowiadał br. Mateuszem Magierą OFMCap. w  rozmowie z kl. Wojciechem Olszewskim SCJ
 
Mateusz Burzyk, Michał Jędrzejek

Wszyscy zgadzają się, że Jezus został zabity na krzyżu i że po jakimś czasie pojawili się uczniowie, którzy mówili, że ten zabity żyje, że Jego historia się nie skończyła, że ma dalszy ciąg i że oni są tego świadkami. W teologii rozpowszechniło się później zdanie – pierwszy wypowiedział je Martin Dibelius – iż pomiędzy piątkiem a tym ogłoszeniem przez uczniów, że Jezus żyje, musiało wydarzyć się „coś” wyjątkowego. 

 

z ks. Eligiuszem Piotrowskim rozmawia Mateusz Burzyk, Michał Jędrzejek

 
Ks. Edward Staniek
Paweł przedstawia się jako apostoł Chrystusa. To nie on wybrał Jezusa, ale Jezus wybrał jego. Ta decyzja Chrystusa stoi u podstaw przynależności do Kościoła. Nikt do niego nie wchodzi dlatego, że chce, ale dlatego, że jest przez Boga wybrany. Każdy kto należy do Kościoła posiada zadania, jakie Bóg mu wyznacza...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS