logo
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Marii, Marzeny, Ryszarda, Aldy, Marcelina – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
ks. Paweł Siedlanowski
Grzechy języka
Różaniec
 
fot. Annie Spratt | Unsplash (cc)


Słowo to potężny oręż. Można nim wygrywać bitwy, budować, ale też burzyć i niszczyć.
 
Tak łatwo nam przychodzi osądzanie innych. „Nie zabijaj brata zwadą, ręką, kaźnią, ani radą” – przypominał autor średniowiecznego, wierszowanego przekładu Dekalogu. „Nie osądzaj nikogo, dopóki nie staniesz przy jego kowadle i nie popracujesz jego młotem” – pisał Rick Riordan w książce Bitwa w Labiryncie.
 
Dosyć znana jest opowieść, jak to św. Filip Nereusz hrabinie, która nie mogła sobie poradzić z grzechami języka, kazał za pokutę rozrzucić na wietrze worek pierza. Po jakimś czasie dama przyszła znowu z tym samym wyznaniem. Święty zadał jej wtedy odwrotną pokutę: zebrać rozrzucone pióra. Kronikarze odnotowali, że penitentka zrozumiała naukę.
 
Grzechy języka, nadmiar słów, które poza poruszeniem emocji czy zaspokojeniem ciekawości nie wnoszą do życia niczego konstruktywnego – to plaga naszych czasów. Mówi się, że dziś przeciętny człowiek (oglądający telewizję, czytający gazety, korzystający z internetu, portali społecznościowych itp.) w ciągu jednego dnia absorbuje tyle informacji, ile jego odpowiednik w średniowieczu poznawał przez całe swoje życie! Język został wprzężony w tryby inżynierii społecznej – w proces „wyzwalania człowieka” z zobowiązań ku „pełni wolności” niezdeterminowanej żadnymi normami. Jesteśmy bombardowani informacjami, fake newsami, zarzucani spamem! Dochodzi do tego oderwanie od prawdy słowa, które traci już swoje znaczenie.
 
Węże o jadzie palącym
 
Jesteśmy „stąd”, a zatem przesiąkamy „duchem tego czasu”. Konsekwencje są katastrofalne! Dziś ludzie zatracają poczucie odpowiedzialności – nie dostrzegają relacji, która zachodzi pomiędzy wypowiadanymi słowami a skutkami, jakie słowa te mogą wywołać. Widać to np. na portalach społecznościowych (Facebook, Twitter), ale też w codziennych realiach naszej egzystencji. Plotka, oszczerstwo, pomówienie, łatwość oceniania – to przecież stali bywalcy naszych domów, „współbiesiadnicy” spotkań towarzyskich, „wypełniacze” czasu! Opary szemrania szczelnie wypełniają pomieszczenia w urzędach, miejscach pracy i szkołach. Narzekamy na wszystko: rząd, politykę, lekarzy, Kościół, policję, niedobrego męża, ciekawską teściową, złośliwego sąsiada, szefa w pracy, pogodę i drogie leki w aptece. Ulubionym tematem rozmów jest smaganie słowem innych ludzi, pokazywanie ich wad i niedoskonałości. Stąd już tylko krok do popadnięcia w podejrzliwość, nihilizm, gorycz, które zabierają radość życia i wypalają relacje. Skutek? Pojawiają się „węże o jadzie palącym” – jak podczas wędrówki Izraelitów przez pustynię, narzekających na swój los: „Lecz lud zaczął szemrać przeciw Panu, narzekając, że jest mu źle. Gdy to usłyszał Pan, zapłonął gniewem” (Lb 11, 1). Szemrali faryzeusze (Łk 5, 30), robotnicy w winnicy (Mt 20, 10-12). „Żydzi szemrali przeciwko Niemu – pisze św. Jan – dlatego że powiedział: «Ja jestem chlebem, który z nieba zstąpił». I mówili: «Czyż to nie jest Jezus, syn Józefa, którego ojca i matkę my znamy? Jakżeż może on teraz mówić: ‘Z nieba zstąpiłem’». Jezus rzekł im w odpowiedzi: «Nie szemrajcie między sobą!»” (J 6, 41-43). Szemranie to i nasz chleb powszedni. Niestety.
 
Sądy i przesądy
 
Ktoś porównał grzech języka do „pracy”, jaką w szafie wykonują mole. Ot, niezauważone zagnieździły się pomiędzy starannie złożonymi ubraniami. Były ciche, bezszelestnie pracowały w mroku. Gdy je spostrzegła gospodyni, było już za późno: tkaniny zamieniły się w strzępy. I nic już nie dało się zrobić, aby naprawić ubranie…
 
Obraz nasuwa podobieństwo do zniszczenia, które czasem dokonuje się w delikatnej ludzkiej tkance życia. Niekiedy i tam dochodzi do utajonego, niszczącego procesu rozrywania wzoru, łączeń, jedności, więzi. W mroku, w zatrutej jadem złowrogiej ciszy, świecie misternej intrygi szczelnie oddzielonej od świata pozorami porządku i zwyczajności, przykrytej fałszywym uśmiechem, trwa proces destrukcji. Ludzie szepczący ciche, śliskie i niszczące słowa – niczym mole – dokonują destrukcji. Wypowiadają w ciemności ćwierćsłowa i półprawdy, które przeciskając się przez szczeliny ludzkiej nieświadomości, jak zatrute powietrze nagle zaczynają dusić i niepomnych niebezpieczeństwa zatruwać jadem nienawiści. Szemrzą przeciwko Bogu i ludziom. Zdarzają się przymilni, pozornie troskliwi, obłudnie zatroskani. Bywają złośliwi, którzy w pełni zdają sobie sprawę ze zniszczenia, jakiego dokonują. Ci są najbardziej niebezpieczni.
 
Słodka trucizna
 
Sporo w ostatnim czasie o rzeczonym problemie mówił papież Franciszek. „Przyzwyczailiśmy się do obgadywania i do plotek. Jakże często jednak nasze wspólnoty i rodziny stają się prawdziwym piekłem, w którym dokonuje się tej zbrodni zabijania brata i siostry językiem!” – tłumaczył podczas jednego ze spotkań z wiernymi. Plotkowanie wydaje się „smaczne” – jak cukierki miodowe. „Bierzesz, jeden, drugi, kolejny, i jeszcze jeden, i na końcu boli cię brzuch. Dlaczego? Tak właśnie jest z plotkowaniem. Jest słodkie na początku, a w końcu niszczy twoją duszę! Plotkowanie jest w Kościele bardzo destruktywne. Po trosze to duch Kaina: zabić brata językiem” – dodał innym razem.
 
Św. siostra Faustyna pisała w Dzienniczku: „Pragnę, aby język mój nieustannie wysławiał Boga. Wielkie są błędy języka. Dusza nie dojdzie do świętości, jeżeli nie będzie uważać na swój język”. Mocne słowa. I trzeba wziąć je sobie głęboko do serca.
 
ks. Paweł Siedlanowski
Różaniec wrzesień 2018 
 
Zobacz także
Fr. Justin
Ktoś niedawno napisał, że katolicy nie są ekskomunikowani na mocy prawa kanonicznego tylko za to, że są za przerywaniem ciąży. Przypuszczam, że odnosił się do kanonu 1398. Ale co na to kanon 1329.
 
Danuta Piekarz
Człowiek-robot, pozbawiony uczuć, to nieczęste zjawisko (choć nie przeczę, że w ostatnich czasach ten rzadki gatunek zdaje się wzrastać w liczbę), częściej natomiast mamy do czynienia z pewnym hamulcem reakcji wobec ludzkiego cierpienia czy krzywdy: "Ile to będzie MNIE kosztowało, jeśli zareaguję? W jakiej mierze zburzy to MÓJ święty spokój?" Może więc lepiej udać, że niczego nie widzę?...
 
dr Dominika Stadnicka-Strzembosz
Dążenie do osiągnięcia wymiernych rezultatów towarzyszy większości naszych codziennych zajęć. Myśląc o wychowaniu, łączymy je z ucieleśnieniem wiązanego z nim zamysłu. Nasz trud ma nam coś dać. Spodziewamy się, że owego – wspominanego na początku – dobrze wychowanego człowieka. Gdybyśmy go jednak nie mieli otrzymać, to czy zaryzykowalibyśmy mimo wszystko? Jeżeli nie możemy przewidzieć, kim będzie człowiek, którego nam powierzono i jest to ryzyko nieodłączne wychowaniu, to po co w ogóle wychowywać? 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS