logo
Sobota, 27 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Sergiusza, Teofila, Zyty, Felicji – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Fabryka.pl
Handlarz cudów
materiał własny
 


Czyli cud pojawia się nie za sprawą świętego obrazu w Lourdes lecz dagestańskich dzieci, które ma podwieźć do ich ojca mieszkającego w Lyonie. Dzieci poszukujące ratunku przed sieroctwem stają się dla Stefana cudownym sposobem na uratowanie siebie.

J.SZ., B.P.:  Dziecko jest cudem. Istnienie człowieka jest cudem. To, że jesteśmy tacy jacy jesteśmy, że możemy się ze sobą komunikować, dawać sobie miłość i ją brać od siebie. Nie sposób jest zrozumieć siebie, nie sposób jest zrozumieć świat, jeżeli nie jesteśmy w stanie pojąć kogoś obcego. W Ziemi Urlo Miłosz pisał o tym jakim szokiem jest zrozumienie obcości drugiego człowieka, jego odrębności i innej konstrukcji psychicznej. Każdy z nas jest przecież innym światem. Jeżeli chcemy się do kogoś zbliżyć, to pokonanie dystansu wyzwala w nas zmianę, co już jest cudem.

Dla mnie i Bolka ten film jest ważny, bo obaj mamy dzieci. Wiemy jaką dużą zmianą w naszym życiu, w myśleniu o świecie było to, że one są z nami i że musimy się wobec nich określić. To poważna odpowiedzialność! Ten moment w filmie jest ważny także dla innych ludzi. Dotychczasowe pokazy pokazują, że widzowie ten aspekt filmu jakoś bardzo rozumieją.

Brzmi to jak gotowy humanistyczny program pojmowania sensu życia, kontaktów między dziećmi a ojcami, między rodzicami. Zastanawiam się, co do tego programu mogli wnieść Borys, Sonia, aktorzy na planie. Czy w trakcie kręcenia filmu zdarzyło się coś takiego, że ten program uległ zmianie lub uzupełnieniu?

J.SZ., B.P.: Ten program tam się stworzył, to nie jest tak, że my mieliśmy gotowe formułki! Film jest procesem. Najlepsze w filmie jest to, że wychodzi się od historii, które się toczą. Te historie wałkuje się codziennie na planie w trudnych warunkach, w rozmowach, w próbach. W sprawdzaniu gdzie ta historia brzmi dobrze, a gdzie fałszywie. Gdzie znajduje swoje rozwinięcie, a gdzie nie. I ona zaczyna żyć. W dobrym filmie historia zaczyna żyć sama.

A co wnieśli aktorzy?

J.SZ., B.P.: Jak zawsze nieprzewidywalność, swoje emocje, swój chaos, swój porządek.

Bardzo ładnie Borys określił relacje między nim, Sonią i Hasimem. Oni oczywiście prywatnie są inni niż w filmie. Ale jakoś tak się stało, że wchodząc na plan i realizując scenę natychmiast znajdowali się we właściwym układzie: ona jest pogodzona ze światem, żyje z nim w harmonii, przyjmuje cierpienie jako coś naturalnego – tak jest świat skonstruowany, że będę cierpieć. Porażająco to zrobiła! Nie wiem jak ta mała dziewczynka potrafiła zrozumieć sytuację, w której znalazła się bohaterka  filmu się. Dla mnie to do dzisiaj fascynujące. I dwóch chłopców – jeden trzydziestokilkuletni, drugi dziesięcioletni – którzy są w konflikcie ze światem. Mały dlatego, że próbuje ten świat opanować, żąda od niego podporządkowania regułom, które zostały u niego wprasowane w mózg. Ale świat się nie podporządkuje tym regułom. Świat się toczy. Z kolei postać grana przez Borysa nie jest w stanie dać sobie rady ze światem z powodu swojej słabości. On sam ze sobą nie może sobie dać rady, a co dopiero ze światem. I w tym sensie Urika rzeczywiście konstytuuje ten układ, który jest oczywiście dramatem i cierpieniem, a który na końcu znajduje swoje rozwiązanie a w zasadzie kontynuację…

Skąd oszczędna forma filmu?

J.SZ., B.P.: Niektórzy podkreślają, że jako twórcy teledysków powinniśmy pójść w stronę jakiś ekscesów wizualnych, eksperymentów. Odpowiadamy, że nam zależy na sile przekazu a nie na ornamentach. Przygotowując się do filmu, bardzo długo dyskutowaliśmy o tym, jak ten film powinien wyglądać. Próbowaliśmy różnych struktur scenariuszowych, technik zdjęciowych i montażowych. Im bardziej oddalaliśmy się od filmowej opowieści, tym gorszy efekt uzyskiwaliśmy. Dlaczego? Forma jest służebna wobec treści. Opowiadana przez nas historia mówi o przemianie, o powstawaniu więzi i to jest najważniejsze. Dlatego wymaga prostej, mocnej formy.

 
O swoje roli opowiada Borys Szyc

Co to znaczy być ojcem?

Borys Szyc: Być ojcem to znaczy wziąć na siebie odpowiedzialność, taką największą  w swoim życiu.

Czy to jest coś co samo przychodzi, czy trzeba się tego uczyć na przykładach innych? Skąd się bierze wiedza o tym jak być ojcem?

Borys Szyc: Oczywiście można wynieść ze swojego domu dobre lub złe przykłady, ale myślę, że facet posiada w sobie instynkt, podobny do instynktu macierzyńskiego. Rodzi się w nim miłość, tyle że u kobiet dzieje się to głównie przez serce a u mężczyzn trochę też przez umysł. Ktoś mądry powiedział, że miłość macierzyńska jest kompletnie bezwarunkowa a miłość ojca jest wymagająca i może dlatego bardziej wartościowa, ważniejsza dla dziecka, bo uczy go poruszania się w świecie. Zrozumienia, że na świecie nikt cię nie zaakceptuje tylko dlatego, że jesteś po prostu fajny; żeby tak się stało musisz od siebie coś dać.

Zastanówmy się więc nad sytuacją z filmu "Handlarz cudów": w życiu bohatera nagle pojawia się dwójka małych Dagestańczyków, które stają się trochę jakby kandydatami na przybrane dzieci. I okazuje się, że aby wywołać uczucia ojcowskie, dzieci wcale nie muszą być rodzone.

Borys Szyc: Tylko czy to są do końca uczucia ojcowskie? To jest trójka samotnych, kompletnie pogubionych w życiu ludzi! Oczywiście jest między nimi różnica wieku i to spora ale nadal to są po prostu kompletnie zagubione w świecie jednostki ludzkie, które nie wiedzą jak się w nim odnaleźć. Dorosły jest chory, dwójka dzieci niby trzyma się ale wyraźnie widać między nimi antagonizmy. To co ich wszystkich łączy to brak miłości i brak miejsca zaczepienia na świecie. Są jak te wiejskie bezpańskie psy, które nagle łączą się w watahę i biegną przez życie razem.


 
Zobacz także
Alojzy Oborny
Gdyby usunąć z wszystkich największych galerii, kościołów obrazy, freski, które podejmują tematykę biblijną to okazałoby się, że z dorobku malarstwa europejskiego zniknęłoby ok. 50% dzieł sztuki. To jest skala tego problemu, który chciałbym państwu zaprezentować...
 
Alojzy Oborny
Zapis czatu z ks. prof. Tomaszem Jelonkiem, który jest magistrem matematyki i doktorem habilitowanym z teologii w zakresie teologii biblijnej, posiada tytuł profesora, jest kierownikiem Katedry Teologii i Informatyki Biblijnej i oraz opiekunem Specjalizacji Biblijnej na Wydziale Teologicznym PAT...
 
Alojzy Oborny

Każde dzieło – a więc i dzieło sztuki – jest owocem samoogranicze­nia. Choćby dlatego, że powstaje jako rezultat wyboru jednej drogi spośród wielu możliwych. Ale też z bardziej prozaicznego powodu – bo wymaga pracy, która w ostateczności zawsze sprowadza się do skupiania i zagęszczania, do ponawiania prób i weryfikowania ich efektów. Jednym z istotnych elementów procesu tworzenia jest od­rzucanie; jeśli w dziele czegoś jest „za dużo”, od razu postrzegamy je jako nieudane. Mówimy wtedy, że opowieść jest „przegadana”, obraz „zbyt ciężki”, utwór muzyczny „pompatyczny”, „nadmiernie rozbuchany” i tak dalej.

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS