logo
Niedziela, 28 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bogny, Walerii, Witalisa, Piotra, Ludwika – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Ks. Sebastian Korczak SDS
Hiszpania... gdzie życie jest bogatsze od filmu!
Apostoł Zbawiciela
 


 
 Z pewnością wielu z Was miało okazję obejrzeć film pt. „Kiler”, czy też jego drugą część zatytułowaną „Kilerów 2-óch”. Dokładnie pamiętam, jak będąc jeszcze diakonem w seminarium, słyszało się na korytarzu kleryckim, w refektarzu czy w pracy zwroty lub nawet całe zdania cytowane z tego bestselerowego filmu Juliusza Machulskiego, a... i oczywiście, cytowanie filmu odbywało się w języku hiszpańskim... choć prawie zawsze były to tylko wyuczone na pamięć zwroty typu: Buenos Días... Buenos Aires... carrajo.... yo vengo preparado... etc.
 
Oczywiście ja także należałem do grona fanów tej cieszącej się olbrzymią popularnością polskiej komedii. I nigdy bym nie przypuszczał, że wkrótce poznane zwroty, wyuczone wcześniej na pamięć, staną mi się tak bliskie. Bowiem wkrótce po święceniach kapłańskich otrzymanych w Mikołowie, dowiedziałem się, iż wraz z moim współbratem i przyjacielem Adamem mam się udać do... słonecznej Krainy Don Kichota – do Hiszpanii!!!
 
I tak właśnie zaczęła się moja przygoda z tym fascynującym mnie do dzisiaj krajem, kulturą i językiem, którym porozumiewa się ponad połowa chrześcijan na całej ziemii. Choć początki były tak trudne i niezręczne jak te, z którymi borykał się sobowtór Kilera – Morales, który został zmuszony do tego, by w ciągu paru dni nauczyć się kilku zdań w naszym języku, aby móc podszyć się pod głównego bohatera.
 
Filmy komediowe mają to do siebie, że są oparte na fikcji literackiej. Rzeczywistość jest nieco inna... Na naukę języka otrzymałem 6-7 tygodni, by potem zacząć regularne studia teologiczne. Z pasją podobną Moralesowi cytujacemu „Quantanemera”, robiłem więc wszystko aby poznać lengua espanola, wiedząc, że jest to dla mnie brama do poznania innej kultury, mentalności, która jest zupełnie inna od naszej – polskiej, o czym mogę zapewnić każdego z Was. Dużo by można o tym pisać... postaram się to zamknąć w kilku tzw. tópicos (czyli stereotypach), które krążą na temat Hiszpanów i na tym tle przedstawię rodzaj mojej pracy, tego jak żyję i czym się zajmuję jako salwatorianin.
 
Dużo mówią, a są mało zorganizowani
(hablan mucho y son poco organizados)
 
Jest dla mnie niezwykłym doświadczeniem być studentem na Uniwersytecie i jednocześnie prowadzić grupę studentów. Parafia, w której mieszkam wraz z drugim salwatorianinem, jest wypełniona studentami różnych kierunków, stąd na prośbę proboszcza podjąłem się pracy z nimi. I od samego początku pozytwne zaskoczenie. Chcą mieć plan spotkań na cały rok wraz z poszczególnymi tematami i literaturą. Okazało się, że jak na tak liczną grupę młodzieży, która mieszka w parafii, nie przyszło ich na początku wielu, ale za to z ogromnym pragnieniem formacji zarówno intelektualnej, jak i duchowej. Nie ukrywam, że zdziwiło mnie to bardzo i wymagało ode mnie przygotowania tematów, opracowań itd. Sami mówią o sobie, że wiara hiszpańska jest często bardzo płytka, powierzchowna, a czasem nawet zabobonna i stąd nie znajduje oddźwięku wśród młodych Hiszpanów, którzy są teraz wychowywani bardzo liberalnie. Dlatego ci, którzy głoszą, że są młodymi chrześcijanami i nie wstydzą się swojej wiary, muszą być dobrze uformowani. Stąd tak wiele pytań, które zadają i które czasami można by ograniczyć do kilku esencjonalnych. Dlatego rozumiem powiedzenie, iż „jeśli Hiszpan nic nie mówi, to jest chory”...
 
Podobna sytuacja jest na uczelni – gdy porusza się tematy teologiczne, to nie brakuje nigdy chętnych do zabrania głosu, powiedziałbym, że wręcz przeciwnie – brakuje czasu na to, by mogli się wypowiedzieć wszyscy. Sposób prowadzenia wykładów, ćwiczeń jest bardzo profesjonalny i stwarza ogromne możliwości poznania wiedzy.
 
 
1 2  następna
Zobacz także
Ks. Mariusz Pohl
Upraszczając i trywializując dzisiejszą Ewangelię, można odpowiedzieć, że tak – głupota, lub delikatniej mówiąc nierozsądek, jest grzechem. Kolejny chyba raz słowa Ewangelii budzą w nas pewien sprzeciw: przecież człowiek nie jest nic winien, że się urodził głupi. Albo że został tak wychowany. Jak więc może ponosić karę za coś, na co nie miał pełnego wpływu?
 
Ks. Mariusz Pohl
Mam przyjaciela-architekta. Kilka lat temu, gdy jeszcze nie był tak wziętym fachowcem, otrzymał duże i dobrze płatne zamówienie. Miał zaprojektować kompleks budynków z przeznaczeniem medycznym. Mój przyjaciel był bardzo rad z tego, że trafił mu się tak dobry kontrakt. Jednak gdy mimochodem powiedziano mu, że chodzi o centrum zapłodnień in vitro coś go tknęło...
 
Jacek Bulzak

Moja znajomość z rodziną Molla i Beretta sięga lat 90. Wiązało się to z moją działalnością na rzecz rodzin wielodzietnych. W 1992 r. założyłam w Nowym Sączu fundację, której celem było przywrócenie wartości rodzinie wielodzietnej. Istniała w społeczeństwie jakaś presja i pogarda dla matek i ojców, którzy decydowali się przyjąć większą liczbę potomstwa.

 

Z Krystyną Zając, psychologiem klinicznym, przyjaciółką rodziny św. Gianny Beretty Molli i propagatorką jej kultu, rozmawia Jacek Bulzak

 

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS