logo
Wtorek, 14 maja 2024 r.
imieniny:
Bonifacego, Julity, Macieja – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Hokeista w habicie
 


Nie tylko Paweł Łukaszka zrzucił bramkarski sprzęt i poświęcił się pracy duszpasterskiej. W jego ślady poszedł także Piotr Marszałkiewicz, który wstąpił do Zakonu Braci Mniejszych Konwentualnych i niedawno obchodził 25-lecie swojego kapłaństwa.
 
 
Niezwykle lubiany zarówno przez kibiców, jak i przez samych zawodników. Pierwszy kapelan drużyny hokejowej w Polsce, trener od przygotowania duchowo-psychologicznego. Do hokeja trafił w wieku 9 lat, rezygnując... z gry na skrzypcach.
 
– Tata pochodził z Wielkopolski, więc nie przepadał za hokejem. Zapisał mnie do szkoły muzycznej, która mieściła się obok lodowiska. Jednak zamiast na zajęcia, chodziłem na treningi hokeja na lodzie. Oczywiście wszystko robiłem w tajemnicy przed nim – wspominał o. Piotr Marszałkiewicz.
 
– W końcu spostrzegł, że nie robię postępów muzycznych. Aż w końcu wyśledził mnie i trafił na mój trening. Zobaczyłem go w korytarzu i trochę się przestraszyłem. Bałem się, ale postawiłem się rodzicom, by nie zmuszali mnie do gry na skrzypcach. Mama, rodowita nowotarżanka, cieszyła się, że jej syn został hokeistą. I tak to wszystko się zaczęło – wyjaśnił.
 
W szkole uczył się przeciętnie. Nie był też grzecznym chłopcem, ale w odpowiednim momencie trafił pod skrzydła Jana Kudasika, wybitnego trenera Podhala. To właśnie on wychował wiele pokoleń wspaniałych hokeistów, którzy sięgali po mistrzowskie korony i reprezentowali kraj w mistrzostwach świata.
 
– Trafiłem do technikum weterynaryjnego, bo ojciec jednego z kolegów, również grającego w hokeja, był tam dyrektorem. Liczyliśmy, że będzie lżej, ale było całkowicie inaczej, bo nasze postępy w szkole na bieżąco monitorował trener Kudasik. Po jednym z treningów wyczytał kilka nazwisk, w tym moje i zaprosił nas do kantorka. Dostaliśmy solidną burę za oceny i nieobecności – uśmiechnął się franciszkanin.
 
– Od tamtej pory zrozumiałem, że zależy mu na tym, abyśmy zostali przede wszystkim dobrymi ludźmi. Do dziś ta zasada mi przyświeca, staram się ją przekazać każdemu sportowcowi – dodał.
 
W Podhalu nie miał większych szans na regularną grę. Jego konkurentami byli olimpijczycy Gabriel Samolej i Paweł Łukaszka. Ten drugi był dla niego przykładem.
 
Dalsza historia o. Piotra na stronie: hokej.net. Serdecznie zapraszamy!
 
franciszkanie.pl