logo
Wtorek, 07 maja 2024 r.
imieniny:
Augusta, Gizeli, Ludomiry, Róży – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Homilia Papieża Franciszka na Światowy Dzień Ubogich
 


Kościół przeżywał w niedzielę V Świa-towy Dzień Ubogich, ustanowiony przez Papieża Franciszka. W tym roku towarzyszą mu słowa z Ewangelii według św. Marka: „Ubogich zawsze mieć będziecie”, wypowiedziane przez Jezusa w Betanii. Z tej okazji Ojciec Święty odprawił Mszę w Bazylice Watykańskiej. „Pośród płaczu ubogich Królestwo Boże rozkwita jak delikatne liście drzew i prowadzi historię do celu, do ostatecznego spotkania z Panem” – powiedział w homilii.

 

Oto pełna jej treść:

 

Obrazy, którymi posługuje się Jezus w pierwszej części dzisiejszej Ewangelii wprawiają nas w przerażenie: słońce się przysłania, księżyc już nie świeci, gwiazdy spadają i moce niebios zosta-ły wstrząśnięte (por. Mk 13, 24-25). Wkrótce potem jednak Pan otwiera nas na nadzieję: właśnie w tym mo-mencie całkowitej ciemności przyjdzie Syn Człowieczy (por. w. 26); a już obecnie możemy podziwiać oznaki Jego przyjścia, jak wtedy, gdy widzi-my, że drzewo figowe zaczyna wypuszczać liście, ponieważ zbliża się lato (por. w. 28).

 

Ewangelia ta pomaga nam zatem od-czytywać historię, pojmując jej dwa aspekty: cierpienie dnia dzisiejszego i nadzieję jutra. Z jednej strony przywoływane są wszystkie bolesne sprzeczności, w jakich zawsze pogrążona jest ludzka rzeczywistość, z drugiej zaś oczekująca ją przyszłość zbawienia, to znaczy spotkanie z Panem, który przychodzi, aby wyzwolić nas od wszelkiego zła. Przyjrzyjmy się tym dwóm aspektom ze spojrzeniem Jezusa.

 

Pierwszy aspekt: cierpienie dnia dzisiejszego. Znajdujemy się w obrębie historii naznaczonej uciskiem, prze-mocą, cierpieniem i niesprawiedliwością, oczekającej na wyzwolenie, które, jak się wydaje, nigdy nie nadejdzie. Przede wszystkim są nim zranieni, uciskani, a czasem druzgotani ubodzy – najsłabsze ogniwa łańcucha. Obcho-dzony przez nas Światowy Dzień Ubogich, wzywa nas, abyśmy nie odwracali wzroku, abyśmy nie bali się patrzeć z bliska na cierpienie najsłabszych, dla których dzisiejsza Ewangelia jest bardzo aktualna. Słońce ich życia jest często przesłonięte samotnością, księżyc ich oczekiwań zgasł, gwiazdy ich marzeń popadły w rezygnację, a ich egzystencja została rozbita. A to wszystko z powodu ubóstwa, do którego często są zmuszani, będąc ofiarami niesprawiedliwości i nierówności społeczeństwa odrzucającego, biegnącego szybko, nie dostrzegając ich i bez skrupułów pozostawiającego ich własnemu losowi.

 

Z drugiej jednak strony jest drugi aspekt: nadzieja jutra. Jezus chce otworzyć nas na nadzieję, wyrwać nas z udręki i lęku w obliczu cierpienia świata. Dlatego mówi, że właśnie wtedy, gdy słońce się ściemnia i wszystko zdaje się chylić ku upadko-wi, On staje się nam bliski. W jękach naszej bolesnej historii jest przyszłość zbawienia, która zaczyna kiełkować pośród dziejowych dramatów. Nadzieja jutra rozkwita w cierpieniu dnia dzisiej-szego. Tak, Boże zbawienie jest nie tylko obietnicą czasów ostatecznych, ale wzrasta już teraz, w obrębie naszej zranionej historii, torując sobie drogę pośród ucisków i niesprawiedliwości świata. W samym środku płaczu ubo-gich królestwo Boże rozkwita, jak delikatne liście drzewa i prowadzi hi-storię do celu, do ostatecznego spotkania z Panem, Królem Wszechświa-ta, który nas wyzwoli w sposób ostateczny.

 

Zadajmy sobie w tym miejscu pytanie: czego się żąda od nas, chrześcijan? Żywienia nadziei jutra poprzez leczenie cierpienia dnia dzisiejszego. Nadzieja zrodzona z Ewangelii nie polega bowiem na biernym oczekiwa-niu na lepsze jutro, lecz na urzeczywistnianiu już dziś obietnicy Bożego zbawienia. Dzisiaj, każdego dnia. Nadzieja chrześcijańska nie jest w istocie błogim optymizmem tych, którzy mają nadzieję, że wszystko się zmieni, a tymczasem stale układają sobie życie po swojemu, lecz jest budowaniem każdego dnia, konkretnymi gestami, królestwa miłości, sprawiedliwości i braterstwa, które rozpoczął Jezus. Oto, czego się od nas oczekuje: abyśmy byli, pośród codziennych spustoszeń świata, niestrudzonymi budowni-czymi nadziei; byśmy byli światłem, gdy słońce się przysłania; byśmy byli świadkami współczucia, gdy wokół nas panuje rozproszenie; byśmy byli wrażliwą obecnością pośród po-wszechnej obojętności.

 

Niedawno przyszło mi myśl to, co mawiał biskup bliski ubogim, Don Tonino Bello: „nie możemy ograniczać się do żywienia nadziei, musimy organi-zować nadzieję”. Jeśli nasza nadzieja nie przekłada się na wybory i konkret-ne gesty szacunku, sprawiedliwości, solidarności, troski o wspólny dom, nie można ulżyć cierpieniom ubogich, nie można przekształcić ekonomii odrzu-cenia, która zmusza ich do życia na marginesie, ich oczekiwania nie mogą ożywać. Do nas, zwłaszcza do chrze-ścijan, należy organizowanie nadziei, przekładanie jej na konkretne życie każdego dnia, w relacjach międzyludz-kich, w zaangażowaniu społecznym i politycznym.

 

Jezus daje nam dzisiaj pewien obraz nadziei. Prosty a jednocześnie ukie-runkowujący: to obraz liści drzewa figowego, które kiełkują nie czyniąc szumu, sygnalizując, że lato jest bli-sko. A te liście pojawiają się, jak zau-waża Jezus, gdy gałąź staje się miękka (por. w. 28). Bracia, siostry, oto słowo, które sprawia, że w świecie rodzi się nadzieja i uśmierza cierpienie ubogich: czułość. Naszym zadaniem jest przezwyciężenie zamknięcia, rygoryzmu wewnętrznego, pokusy zajmowania się tylko własnymi problemami, aby stać się wrażliwym na tragedie świata, by współczuć w cier-pieniu. Podobnie jak delikatne liście drzewa, jesteśmy wezwani do wchłaniania otaczającego nas zanieczysz-czenia, i do przekształcania go w do-bro: nie trzeba mówić o problemach, kłócić się, gorszyć – wszyscy potrafią to czynić. Trzeba naśladować liście, które każdego dnia niepozornie przekształcają brudne powietrze w czyste. Jezus chce, abyśmy byli „przetwornikami dobra”: ludźmi, którzy zanurzeni w ciężkim powietrzu, którym wszyscy oddychają, odpowiadają dobrem na zło (por. Rz 12, 21). Osobami działając-mi: dzielącymi chleb z głodnymi, czyniącymi sprawiedliwość, dźwigającymi ubogich i przywracającymi im godność.

 

Piękny, ewangeliczny, młody, jest Kościół, który wychodzi poza swoje ograniczenia i tak jak Jezus głosi do-brą nowinę ubogim (por. Łk 4, 18). Jest to Kościół proroczy, który swoją obecnością mówi ludziom o zbolałych sercach i odrzuconych przez świat: „Odwagi, Pan jest blisko, bo i dla ciebie w sercu zimy wschodzi lato. Również z twojego smutku może odrodzić się nadzieja”. Zanieśmy to spojrzenie nadziei w świat. Zanieśmy je z czułością ubogim, nie osądzając ich. Bo tam, wśród nich, jest Jezus; bo tam, w nich, jest Jezus, który nas oczekuje.

 

zyciezakonne.pl