logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Jarosława, Marka, Wiki – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Krzysztof Osuch SJ
Hymn o Miłości – Ona sama wystarczy
Mateusz.pl
 


Jedno jest pewne i zbieżne u „obu”: i św. Paweł, i Pan Jezus widzą właśnie w Miłości odpowiedź na niepokojące nas pytania. – Tak, to Miłość jest najważniejsza! Ona liczy się najbardziej. Z Niej, to znaczy z Boga, Który jest Miłością – wszystko pochodzi. W Niej, to znaczy w Bogu, Który jest wspólnotą Trzech miłujących się Osób, wszystko ma swą sprawczą przyczynę i swoje uszczęśliwiające spełnienie (cel).

Kiedyś, przed laty, bodaj na seminarium filozoficznym, zapadło mi w pamięć ważkie stwierdzenie: W definicję człowieka wpisany jest Bóg! Słusznie mądrzy filozofowie jednoznacznie stwierdzają, że człowieka nie da się zdefiniować bez odwołania się do Boga.

A skoro tak, to od razu nasuwa się pytanie: A kim jest Bóg?

Kim jest Bóg?

W Piśmie Świętym spotykamy dwa najważniejsze określenia, Kim Bóg jest. Gdy Mojżesz – posyłany przez tajemniczego rozmówcę do faraona – dopytywał się, kim jest ten, który go posyła, wtedy – w odpowiedzi usłyszał: „JESTEM, KTÓRY JESTEM. I dodał: Tak powiesz synom Izraela: JESTEM posłał mnie do was” (Wj 3, 143).

Równie ważne, a poniekąd jeszcze dla nas ważniejsze, jest to, co zapisał o Bogu św. Jan Ewangelista: „Bóg jest miłością” (1 J 4, 16).

Wagę i doniosłość powyższych stwierdzeń na temat Boga lepiej widać na zasadzie kontrastu. Pomyślmy, czy ktokolwiek z nas ludzi powie z ręką na sercu: «oto ja jestem tym, który jest». Lub: «ja jestem miłością». Tak twierdzić o sobie może jedynie ktoś nie znający siebie lub … kpiarz, by nie powiedzieć kłamca. – Tak, tylko BÓG JEST! I tylko BÓG JEST MIŁOŚCIĄ! A nam – niestety, czy raczej po prostu – nie przysługuje ani atrybut koniecznego istnienia, ani nawet przymiot miłości, miłowania. Jesteśmy nędzni i ubodzy; ubodzy i w istnienie, i w miłość. A jednak…

A jednak jesteś i masz miłować!

Właśnie, mimo naszego radykalnego ubóstwa (co do być i kochać), przecież jesteśmy, choć oczywiście z czystego daru Tego, Który Jest. Zaczęliśmy istnieć i już istnieć nie przestaniemy! I po drugie: dowiadujemy się od samego Boga, że naszym przeznaczeniem (powołaniem) jest mimo wszystko miłość! To ona jest żywiołem, danym nam i zadanym. Ona przeziera przez nasze najgłębsze pragnienia. Wokół niej – mimo sił wytrącających – grawituje nasze „heroiczne myślenie”.

To prawda, grzech pierworodny pozbawił nas przejasnej wizji miłości (jaką widać choćby u św. Pawła), jedna – z niezmiennej woli Boga – „najgłębsza głębia” w nas wciąż pozostaje skierowana ku Miłości – ku Bogu, Który Jest Miłością. … Zatem choć jesteśmy ubodzy w miłość, to jednak ku niej pozostajemy nieodwołanie skierowani!

Zatem miłości pragniemy i mamy jej pragnąć. Mamy się nią wciąż na nowo napełniać. Mamy się (najlepiej po wielekroć na dzień) nawracać i do niej zwracać. Mamy ją pielęgnować. Nią winniśmy „mierzyć” jakość wszystkich naszych zamiarów, decyzji, czynów, a także procesów rozeznawania i podejmowania decyzji. A nade wszystko mamy o nią prosić.
 
Zobacz także
ks. Michał Lubowicki

Kiedy wypowiadamy słowo „Anioł” przed oczyma naszej wyobraźni automatycznie niemal pojawia się uskrzydlona postać w aureoli, odziana w zwiewną szatę. Taki obraz Anioła wyryły w naszej pamięci niezliczone przedstawienia ikonograficzne, jakie mieliśmy okazję widzieć w ciągu całego naszego życia.

 
o. Wojciech Żmudziński SJ
Pragnąc być wychowawcą z autorytetem, stajemy przed trudnym zadaniem towarzyszenia młodemu człowiekowi w odkrywaniu świata i nadawaniu znaczenia jego codziennym działaniom. Trudno nie ulec pokusie wskazywania palcem na gotowe odpowiedzi, gdy brakuje nam czasu i cierpliwości. „Tak mówi Kościół, w naszej rodzinie zawsze tak było, przecież to jest oczywiste, tak się po prostu nie robi i koniec dyskusji.” Często, z lęku przed błędami, jakie mogą popełnić dzieci, sami odpowiadamy na nurtujące je pytania i cieszymy się, że myślą tak jak my. Ciekawe jak długo będą podobne do nas?  
 
Marek Kita

Gdy mowa o cmentarzach, to chodzi nie tyle o listopadowe wizyty na grobach, ile raczej o religijne nawyki (osobiste i zbiorowe), które mogą być puste jak grób Jezusa. Nie spotkamy Żyjącego we wspomnieniach dawnych cudów, choć one mogą być punktem wyjścia. Nie szukajmy Go w opłakiwaniu dawnych form pobożności. On nas wyprzedza, nie po to, żeby nam uciec, lecz żeby nas pociągnąć i poprowadzić. Powrót do Galilei, do zwyczajności, którą kiedyś nawiedził i rozświetlił, to nie jest cofnięcie się. To pójście dalej...

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS