logo
Sobota, 27 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Sergiusza, Teofila, Zyty, Felicji – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Irena Świerdzewska
Jak dobrze przeżyć żałobę?
Idziemy
 
fot. Evie S. | Unsplash (cc)


Największym problemem jest przeżywanie straty bliskiej osoby w samotności. - mówi ks. Wojciech Szychowski, psycholog i psychoterapeuta pracujący z osobami po stracie bliskich, rozmawia Irena Świerdzewska


Dzisiejszy świat neguje istnienie życia wiecznego i trywializuje śmierć. Czy podobnie udaje się usunąć ze świadomości ludzi żałobę po stracie bliskich?

 

Klasyczna żałoba to naturalny proces po stracie osoby, z którą byliśmy w bliskiej relacji, z którą łączyła nas więź emocjonalna, duchowa czy jakiś rodzaj zależności. Zwykle żałobę odnosimy do śmierci fizycznej, ale taki stan ma też miejsce, kiedy np. ktoś nas opuszcza; żyjemy w małżeństwie, a druga strona decyduje się na odejście.

 

Już definicja żałoby zakłada życie w poczuciu straty. Jednak często dzieje się inaczej. Niektórzy przyjmują postawę racjonalizowania żałoby, niekonfrontowania się ze stratą. Nie przeżyjemy żałoby, jeśli będziemy „wypychać” ją ze swojego życia, a ten czas zamieniać na śmiech i zabawę. Nie jest dobrym rozwiązaniem udawanie, że nic się nie stało, że bliska osoba, która chorowała, „odeszła i już nic ją nie boli”. Ci, którzy zostali, odczuwają ból. Coraz częściej w gabinecie spotykam się z osobami, które po kilku czy kilkunastu latach od straty bliskiej osoby borykają się z różnymi trudnościami, bo nie przeżyły żałoby.

 

Co się dzieje, jeśli żałoba nie była dobrze przeżyta?

 

Mechanizmy i strategie obrony psychologicznej są bardzo różne, zależą między innymi od struktury osobowości czy charakteru danej osoby. Bardzo często jest tak, że jeżeli strata jest bardzo dotkliwa, a nie konfrontujemy jej z doświadczeniem żałoby, to może spowodować zaburzenia somatyczne i psychosomatyczne w organizmie. Obok chorób może wystąpić lęk: „Jak sobie poradzę? Jak będę żyć bez tego człowieka?”. Nawet po wielu latach mogą pojawić się zachowania kompulsywne, stany depresyjne, których nie łączymy z doświadczeniem straty. Przychodzą do mnie do gabinetu osoby przygnębione, smutne. Kiedy pytam, czy coś drastycznego wydarzyło się w ich życiu, odpowiadają, że nic. Nie wiążą swojego stanu z odejściem małżonka przed czterema laty. Oceniają, że nie przeżyły szczególnie śmierci męża, z którym były czterdzieści lat, bo mąż był alkoholikiem. Strata współmałżonka jest najbardziej intensywnym doświadczeniem w życiu małżeńskim, nawet jeśli relacje na jakimś etapie życia nie układały się najlepiej.

 

Czy inaczej przeżywa się śmierć dziecka poczętego niż bliskiej osoby żyjącej obok?

 

Odmienność polega na tym, że w społeczeństwie utrata dziecka poczętego nie jest uznawana za istotne wydarzenie w życiu kobiety. Dopóki sami nie doświadczymy, czym jest wyczekiwanie, może być trudno to zrozumieć. Użyję metafory: pomyślmy, co byśmy czuli, gdybyśmy szykując się do ślubu, czekając na narzeczonego, który za godzinę ma przyjechać pociągiem, otrzymali wiadomość o katastrofie kolejowej. Podobnie jest z poziomem odczuwania osoby, która utraciła dziecko. Radość wiązała się z oczekiwaniem, planowaniem: „Jesteś już w moim życiu, jesteśmy razem”, a potem wszystko zostaje odebrane.

 

Żałoba ma swoje etapy. Jak przebiegają?

 

Pierwszy etap to zaprzeczenie, że bliska nam osoba odeszła. Jest bardzo potrzebny, bo pomaga nam odnaleźć się w ogromnym stresie, jaki przeżywamy, i uniknąć ekstremalnych wyborów, jak targnięcie się na swoje życie. Kiedy uświadomimy sobie stratę bliskiej osoby, wtedy mogą pojawiać się płacz, złość, czasem nawet przerażenie. Jak sobie z tym poradzić? Przede wszystkim nie być samemu w pierwsze dni po stracie. Nawet w płaczu i smutku ważne jest, by ktoś był obok. Bez czyjejś obecności emocje są jeszcze bardziej dojmujące.

 

Trzeba podkreślić, że czasem dochodzi do „zapętlenia”; szczególnie etap smutku staje się dojmujący, z dnia na dzień coraz bardziej intensywny. Mamy wówczas do czynienia z objawem klinicznym i warto skorzystać z pomocy specjalisty.

 

Jak więc dobrze przeżyć czas po stracie?

 

Przeżywanie żałoby zintegrowane jest niejako z naturalnym cyklem funkcjonowania człowieka, począwszy od samego przygotowania pogrzebu. Jest to bardzo intensywny okres, w którym jednocześnie doświadczamy, że bliska nam osoba odeszła. Żegnamy kogoś, kto jest dla nas ważny, informując bliskich i znajomych, którzy przyjadą na pogrzeb. Same uroczystości pogrzebowe także są pożegnaniem. Potem spotkanie rodzinne przy stole, bycie w gronie osób, które znały osobę zmarłą, to też przeżywanie przez nas faktu, że kogoś już nie ma.

 

Dzisiaj wiele elementów przeżywania żałoby już nie istnieje, jak noszenie zewnętrznych oznak, ciemnego stroju, przyszywanie do kołnierza czy rękawa płaszcza czarnej tasiemki. Pamiętam z czasów dzieciństwa, że jeśli na ulicy spotykało się osobę ubraną „na czarno”, to wskazywało niemal jednoznacznie na osobę w żałobie. Z szacunku nie pozwalano sobie na pewne rodzaje żartów w towarzystwie takiej osoby. Nie uczestniczyła ona w imprezach, tańcach. Zewnętrzne znaki były bardzo ważne, a dziś straciły na znaczeniu. Kolor czarny niekoniecznie oznacza żałobę, ale panującą modę czy styl danej subkultury.

 

Uważam, że największym problemem jest przeżywanie żałoby w samotności. Ten, kto traci bliską osobę, zostaje opuszczony także przez znajomych, dlatego że oni nie wiedzą, jak mu towarzyszyć: „Straciła syna, nie będę do niej chodzić, bo o czym mam z nią rozmawiać?”. „Tak trudno patrzy się na ten jej smutek, ja chcę cieszyć się życiem” – to nie tylko bezradność, ale też pobudki egoistyczne. Dawniej społeczna akceptacja smutku – komuś smutno, bo stracił bliską osobę – była o wiele większa niż dziś.

 

Co jest zatem istotne w towarzyszeniu osobom po stracie?

 

Ważne, by nie „tabuizować”. „Jak tylko wspomnę o jej zmarłym mężu, to ona płacze”. To cóż, że się rozpłacze? Podamy chusteczkę i pobędziemy z nią, pokazując, że doświadczamy jej smutku, rozumiemy, jak ważny był dla niej mąż. Nie doradzamy, by nie płakała. Trudno jest o takie postawy, bo nikt nas tego nie uczył. Nie chodzi o to, żeby roztaczać nad kimś opiekę, to strata czasu, wokół toczy się życie. Im bardziej normalnie będziemy traktować osobę po stracie, tym szybciej ona siebie zacznie tak traktować. Nie udajemy, że nic się nie stało, ani nie stwarzamy specjalnej atmosfery. W zwykłych rozmowach pytamy: „Co ugotowałaś na obiad, jak tam wnuki?”, czy proponujemy spacer. Nie zrażamy się, że danego dnia nie odpowie na zaproszenie, może kolejnego będzie w lepszej formie.

 

Kiedy Ksiądz uznaje, że skończyła się żałoba?

 

Jest to kwestia bardziej wysycenia się poszczególnych etapów i przeżywanych emocji aniżeli zamknięcia w określonym czasie. Sygnałem końca żałoby jest zmiana nastawienia do straty bliskiej osoby. Wspomnienia nie wywołują łez, możemy swobodnie o nich rozmawiać, nie żyjemy stratą każdego dnia, ale wspominamy naszą bliską osobę w czasie uroczystości rodzinnych czy Wszystkich Świętych. Dalej będzie otwartość na nowe znajomości czy na kolejne dziecko.

 

Czy chrześcijanin może się smucić, skoro istnieje życie wieczne?

 

Uważam, że trzeba być szczerym. Nie myśleć: „Ponieważ jestem osobą wierzącą, to nie mogę się smucić”. Czasem sobie zarzucamy: „Ponieważ wierzę w życie wieczne, w zmartwychwstanie, dlaczego się smucę i płaczę?”. Tęsknota za bliską osobą, której nie ma obok nas, związana jest ze smutkiem. Taka jest natura tęsknoty. Owszem, bliska osoba czeka na nas w niebie, ale tu jej nie ma. Śmierć bliskiej osoby sprawia, że zostaję sam, niejako w „ogołoceniu”.

 

Wszystko, co przeżywamy, warto odnosić do Pana Boga, w sensie oddawania Mu, zawierzania; to też jest dialog z Bogiem. Gdy tęsknimy i jesteśmy w bliskiej relacji z Panem Bogiem, będziemy mogli odczytać wydarzenia z naszego życia, przez które On do nas mówi.

 

Czy okres żałoby zbliża do Boga czy od Niego oddala?

 

Nie ma reguły. Czasem strata bliskiej osoby zbliża do Boga, a czasem człowieka od Boga oddala. Są w przeżywaniu żałoby takie momenty, gdy ktoś żyje w złości na Pana Boga, że zabrał mu bliską osobę. Niektórzy mówią: „Nie wolno złościć się na Boga, bo to grzech i bluźnierstwo”. Ja mówię: „Jeśli tak czujesz, nie trzymaj tego w sobie, idź i opowiedz o tym Bogu”. Ci, którzy żyli daleko od Boga, mają czasem obiekcje: „Wcześniej do kościoła nie przychodziłem, dopiero kiedy zmarła mama, to nie fair”. Inni komentują: „Jak trwoga, to do Boga”. Podkreślam wtedy: „Bardzo dobrze, że przyszedłeś. Być może to doświadczenie utraty bliskiej osoby jest po to, by cię przybliżyć do Boga. On czeka na ciebie, jak kochający Ojciec, który jest w stanie przyjąć każde dziecko z jego emocjami, potrzebami”. Często żałoba jest okazją do nawrócenia, konfrontacją z tym, że odszedł ktoś, kto może był dla mnie bożkiem. Trzeba zmierzyć się z tym doświadczeniem i przyjść do prawdziwego Boga.

 

Rozmawiała Irena Świerdzewska
Idziemy nr 27/2023

 
Zobacz także
Kuno Arnkilde
Nikt nie pomyślał o Bogu jako o Trójcy Przenajświętszej, że Bóg jest wspólnotą, rodziną, harmonią, że Bóg jest miłością. Myślę, że odpowiedzi nie byłyby lepsze, gdyby pytano katolików. Bóg jest inny. Bóg jest całkiem inny. Bóg jest miłością. On – poza tym, że kocha – nie czyni nic innego. 

Z o. Wilfridem Stinissenem OCD rozmawia Kuno Arnkilde
 
Agnieszka Myszewska-Dekert

Pobożność wielu świetych, ukazywana widowiskowo jako wzór do naśładowania, wzbudza mój naturalny opór. Jakbym podświadomie broniła się przed nałożeniem na siebie brzemienia, którego nie jestem w stanie udźwignąć i pradopodobnie niewielu jest w stanie... choćby z tego względu, że się jest zupełnie kimś innym, żyje w innych czasach i innej kulturze.

 
Sławomir Zatwardnicki

Po co Dziewicy mąż? Gdy nie znajdujemy odpowiedzi – wzruszamy ramionami, uznając sprawę za nieistotną w przekonaniu, że jeśli "coś tu nie gra", to z pewnością lepiej to odrzucić. Inaczej postąpił Józef, któremu też coś nie zagrało na wieść o cudownej brzemienności Maryi. Ale na tej pierwszej reakcji nie poprzestał.

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS