logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Marcin Jakimowicz
Jak dziś bronić wiary?
Gość Niedzielny
 


Na konieczność apologetyki wskazał Benedykt XVI podczas wizyty w USA (2008), gdy tamtejsi biskupi pytali go, jak stawić czoła sekularyzacji i relatywizmowi. W podobnym duchu wypowiadał się kard. William Levada w artykule pt. „Konieczność nowej apologetyki dla Kościoła XXI wieku”. W wywiadzie dla GN stwierdził: „Katolicy, także ci piastujący wysokie stanowiska w społeczeństwie, wykazują się pewną nieśmiałością, gdy zapytamy ich o to, czym jest ich wiara, jaka jest jej wartość we współczesnym świecie. Właśnie dlatego sądzę, że potrzebujemy nowego przyjrzenia się apologetyce. Jesteśmy dziś w nowej sytuacji, pojawiają się nowe pytania, na które trzeba odpowiadać, i wierni muszą być na to przygotowani. W tym sensie uważam, że potrzebujemy nowej apologetyki”.

Zaopatrzenie w amunicję

Współczesne duszpasterstwo, kaznodziejstwo i katecheza potrzebują nowej apologetyki podanej w popularnej formie, w języku zrozumiałym dla czytelnika gazet. Wiara bywa dziś kwestionowana i ośmieszana. Neopogańska kultura z szyderczym uśmiechem szerzy mnóstwo fałszywych informacji o historii Kościoła. Pojawiło się zjawisko tzw. nowego ateizmu, który usilnie pracuje nad pełnym „wyzwoleniem” ludzi od wpływów religii (R. Dawkins, C. Hitchens i inni). Z tego typu postawami nie zawsze możliwy jest dialog. Trzeba nazywać po imieniu zło, demaskować diabelskie sztuczki, którymi nafaszerowany jest świat popkultury, i zarazem przekonująco proponować Chrystusa. To zadania nowej apologetyki. Znakomitym przykładem takiej błyskotliwej, „zdroworozsądkowej”, zadziornej i pełnej humoru apologetyki było pisarstwo G.K. Chestertona czy bardziej melancholijnego C.S. Lewisa (dlaczego w seminarium nie kazano nam czytać ich książek?). W literaturze anglojęzycznej sporo dziś kontynuatorów tego stylu (Scott Hahn, Peter Kreeft, David B. Hart, Mary Eberstadt, Alister MacGrath, George Weigel). Pierwszym telewizyjnym apologetą katolickim był bp Fulton Sheen (1895–1979). Jego półgodzinne katechezy na małym ekranie, nadawane w latach 50. i 60. ub. wieku, przebijały popularnością nawet Franka Sinatrę. W sugestywny, inteligentny sposób, nie bez poczucia humoru, potrafił zainteresować wiarą miliony widzów (pisałem o nim w GN 47/2009). Przykładem nowej apologetyki są książki Vittoria Messoriego, włoskiego dziennikarza, byłego libertyna i antyklerykała, który po nawróceniu cały swój talent wykorzystuje w jednym celu – w przekonywaniu do wiary. Jego pierwsza religijna książka „Opinie o Jezusie” odniosła światowy sukces, sprzedano ponad pół miliona jej egzemplarzy. Messori w wywiadzie rzece („Dlaczego wierzę?”) tak formułuje swoje credo: „Nieustraszona obrona i nieustanne proponowanie dowodów na to, by wierzyć. W sposób spokojny, a przez to właśnie nieustępliwy, w oparciu o dane, wiadomości, rozumowanie, a nie sentymentalne wezwania albo błyskotliwe retoryczne dyskursy, lub, co gorsza, inwektywy i narzekania na podłość czasów”. Co w Polsce? Nie znam aktualnie lepszego przykładu niż książki Szymona Hołowni. W wywiadzie z 2007 r. mówił: „Mój konik to też apologetyka – spokojne, proste tłumaczenie, wchodzenie w debatę. Dużo głupot mówi się o Kościele dlatego, że ludziom pewnych rzeczy nie wytłumaczono prostym językiem”. Gdyby to ode mnie zależało, zapłaciłbym Hołowni każde pieniądze za pisanie podręczników do katechezy dla szkół średnich, z fragmentami z jego programów z religia.tv na CD. Wracam do zmartwień mojego kolegi, katechety. Siedem lat uczyłem religii w szkole i pamiętam doskonale, że miałem ten sam problem. Zżymałem się na podręczniki, w których nie było żadnych ciekawych przykładów, faktów, cytatów, argumentów, które mógłbym bez obciachu wykorzystać na lekcji. Sądzę, że wielu katechetów i duszpasterzy ma podobne odczucia. Czują się oni posłani na front bez skutecznej broni. Jeśli kogoś razi to wojenne porównanie, to może inaczej: są jak rybacy na łowach bez porządnej wędki i przynęty. W Roku Wiary będzie pewnie sporo uczonych konferencji, sympozjów i „pochylania się z troską”. A może udałoby się część tego wysiłku skierować w stronę poprawy zaopatrzenia w „amunicję” szeregowych bojowników zmagających się na różnych frontach walki o dusze. Daj Boże!

ks. Tomasz Jaklewicz
 
poprzednia  1 2 3
Zobacz także
Ks. Mariusz Pohl
Żydzi nie rozumieli, co chciał im powiedzieć Jezus. A właściwie coś tam piąte przez dziesiąte chwytali, ale nie potrafili tego złożyć w jedną całość, albo – co jest chyba bardziej prawdopodobne, nie chcieli tej całości zaakceptować. Wynikało z niej bowiem, że Jezus jest kimś więcej niż tylko człowiekiem. Dowodów i argumentów na to było sporo. To nie znaczy, że były one absolutnie pewne i przekonywujące; przecież Apostołowie też nie mieli stuprocentowej pewności. 
 
ks. Andrzej Maryniarczyk SDB
Rąbka tajemnicy próbują odsłonić religie, określając sens i wartość cierpienia. Jeśli sięgniemy do religii chrześcijańskiej, widzimy, że w jej centrum widnieje prawda o Krzyżu i o Zmartwychwstaniu: wszelkie cierpienie, a także i śmierć są wkomponowane w ekonomię ludzkiego zbawienia...
 
ks. Krzysztof Rzepka
Błogosławieństwa są obietnicą wyrwania ich z tych udręk, ale w pierwszej kolejności są spojrzeniem na tych, którzy, uwierzywszy Zbawicielowi, stali się podobni do Niego i różni od świata. Wsłuchanie się w Błogosławieństwa w taki właśnie sposób sprawia, że stają się one logiczne i dość oczywiste: dla Boga ci, którzy uwierzyli Jego Słowu, którzy stali się przed Nim ubodzy, których smuci zło i niesprawiedliwość, którzy są miłosierni i czystego serca – są błogosławieni. 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS