logo
Czwartek, 02 maja 2024 r.
imieniny:
Atanazego, Longiny, Toli, Zygmunta – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Agata Rusak
Jak się nie rozpaść na kawałki, czyli kilka rad dla człowieka w kryzysie
Pastores
 


Sztuka rozróżniania
 
Kryzys zmusza do zatrzymania się w tym biegu, pomaga, żeby w czasie życiowej podróży nóg nie połamać ani drogi niepotrzebnie nie nadłożyć. Kryzys przypomina czasem zatrzymanie się nad przepaścią albo kanionem — jak w kreskówce „Bolek i Lolek na Dzikim Zachodzie”. Trzeba stanąć nad krawędzią i popatrzeć w dół, a dopiero potem zdecydować, jak tę przeszkodę pokonać. Nie próbować za szybko przeskoczyć, bo zła ocena sytuacji lub niewłaściwa technika mogą się zemścić.
 
Trzeba najpierw zdiagnozować istotę kryzysu, bo najczęściej widzimy jedynie chaotyczny zbiór sytuacji, emocji, potrzeb i trudno to wszystko uporządkować w taki sposób, by dostrzec problem centralny.
 
Istnieją kryzysy mające dość jasną przyczynę, na przykład w sytuacji granicznej, związanej z ciężką chorobą, operacją, jakimś kataklizmem czy wreszcie śmiercią kogoś bliskiego. Im bardziej zaskakująca sytuacja, tym większy szok, a tym samym dłuższa droga oswajania się z nową sytuacją. Czeka wtedy człowieka przetrwanie procesu rozpadu, czyli pewnej straty.
 
Naturalne w tym procesie są etapy rozłożone w czasie i wymagające świadomego przeżycia. Musi być czas na bezradność, na złość, na poczucie skrzywdzenia i żal. Coś bowiem straciliśmy i jesteśmy zmuszeni do „przeprowadzki”. Należy określić cel i kierunek, w dodatku kierując się nie tyle emocjami, ile raczej rozumem. Ale żeby to się dokonało, trzeba pozwolić przemówić emocjom. Muszą one mieć swoje przysłowiowe pięć minut. W przeciwnym razie będą próbowały się ujawnić w najmniej spodziewanych okolicznościach. Ta kolejność jest ważna: najpierw zadbać o emocje, a potem zaprząc do pracy rozum, aby poukładać swój świat od nowa.
 
Istnieją kryzysy mające swoje źródło w pracy, w służbie. Często rodzą się na gruncie wypalenia zawodowego. Monotonia płynących dni, przemęczenie mnogością obowiązków, rutyna czynności (również „świętych” czynności), duża ilość pracy nielubianej i tylko rzetelnie wykonywanej sprzyjają ochłodzeniu zaangażowania. Trudno w takich warunkach utrzymać wysoką motywację. Trzeba tu zarówno „naładowania akumulatorów” przez zaczerpnięcie dla siebie sił, wsparcia, radości, jak i odświeżenia motywacji do wykonywania różnych czynności. A czasem trzeba zawalczyć o zmianę. Przydatne do tego są zwykłe pytania: Co myślisz o swoich talentach, umiejętnościach? Co dla ciebie jest teraz ważne w życiu? Do czego dążysz? Za czym tęsknisz? Co najchętniej byś dziś robił? Uczciwe odpowiedzi mogą oznaczać koniec monotonii.
 
Kryzysy często dotyczą relacji, zwłaszcza z bliskimi ludźmi. Tęsknimy za rajem, za pełnią, za brakiem wysiłku, bólu, walki. Biegniemy do tego raju, szukamy go za wszelką cenę. Marzymy o idealnej rodzinie tym bardziej, im mniej idealna była ta nasza prawdziwa. Walczymy o szczęście tak czy inaczej rozumiane. Karmimy przy tym nasze wyobrażenia różnymi iluzjami, wyobrażeniami o drugiej osobie czy wspólnocie.
 
A potem mówimy: „Myślałam, że jesteś inny”, „Myślałem, że wreszcie tam będzie dobrze”. Ile razy takie zdania nie musiałyby brzmieć dramatycznie, gdyby człowiek włożył więcej wysiłku w realistyczne rozpoznanie sytuacji, gdyby nie wpadał w pułapkę naiwności, a przede wszystkim, gdyby nie oczekiwał rzeczy niemożliwych. Kryzys to dobry moment do wyzbycia się iluzji, że oto na tym świecie jest ktoś, kto zaspokoi wszystkie twoje potrzeby. Nie można być dłużej w ciepłym i bezpiecznym łonie swej mamy. Dasz jednak radę żyć z niezaspokojonymi potrzebami w sposób, który nie rujnuje nikogo ani go nie odrealnia. Można „odbóstwić” ludzi, gdy się ubóstwi Boga.
 
Kryzysy religijne są zakwestionowaniem tego, co w obrazie Boga i w postawie wobec Niego przyswoiliśmy sobie automatycznie od rodziców czy katechetów, a dochodzi do nich po to, by samemu Boga odnaleźć i doświadczyć, by przylgnąć do prawd wiary świadomie — i sercem, i umysłem, a nie tylko pamięcią i zobowiązaniem.
 
Istnieją wreszcie kryzysy wiary, czasem przejawiające się w zwątpieniach, a czasem w dużej oschłości i ciemności. Nie są one związane tak mocno jak poprzednie z konkretnymi wydarzeniami, ale raczej dotyczą drogi wewnętrznych oczyszczeń. Łaska bazuje na naturze, a osobowość, emocjonalność, sfera poznawcza i decyzyjna uczestniczą w tym kryzysie (a często się do niego dokładają).
 
Trzeba jednak pamiętać, że najważniejsze sprawy dokonują się tu na poziomie duchowym. Zbyt często mylono depresję z kryzysem wiary tylko dlatego, że łatwiej jest zaklasyfikować objawy utraty celu, sensu, radości do dziedziny psychiatrycznej.
 
Przewodnik w wędrówce
 
Są także inne kryzysy, dopadające człowieka w różnych momentach jego życia, domagające się od niego bilansów i przemyślenia dalszej drogi.
 
Warto najpierw przyjrzeć się temu, co właściwie się stało, co się zawaliło, a co pozostało. Zrób remanent. Kiedy już zrobisz rachunek strat, popatrz uważniej na to, co masz. Czy w oparciu o to już kiedyś udało ci się sobie pomóc? Co do tej pory sprawdzało się w twoich kryzysach, jakie środki były pomocne, a przynajmniej nie wprowadzały dodatkowego zamieszania? Jakie to były cechy czy zachowania? Z jakich potencjałów, zasobów korzystasz w trudnych sytuacjach? Przypomnij sobie też, co radziłeś innym w ich kryzysach...
 
 
strona: 1 2 3 4