logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Ks. Stanisław Haręzga
Jezus nie działał sam
Pastores
 


Życie każdego człowieka obfituje w rozmaite działania. Ich źródłem mogą być same tylko zmysły bez pomocy refleksji i sądu rozumu. Na wyższym poziomie stoją działania oparte na rozumnym spojrzeniu i roztropnym sądzie. Najwyżej zaś należy ocenić te ludzkie czyny, które wypływają ze źródła mądrości Bożej, rodzą się z łaski, z doświadczania obecności i mocy Pana Boga. Najlepiej jest, gdy ludzkie czyny pochodzą z głębi serca, które przenika Duch Boży. Tymczasem w dzisiejszym świecie grozi nam ucieczka w zewnętrzną tylko aktywność, złe rozumienie wolności i autonomii, niechęć do zaakceptowania prawdy, że w całym swoim życiu zależymy od Boga i Jego łaski. Warto więc spojrzeć na Jezusa, naszego Pana, który swoim postępowaniem i nauką zachęca nas do refleksji nad naszą aktywnością i sposobem życia. Pomogą nam w tym niektóre charakterystyczne pod tym względem wypowiedzi Ewangelii według św. Jana.
 
Posłany, by wykonać dzieło Ojca
 
Na początku należy zauważyć, że po spotkaniu z Samarytanką w dialogu z uczniami sam Jezus całą swoją ziemską misję po raz pierwszy określa jako „wykonanie dzieła” zleconego Mu przez Tego, który Go posłał (zob. J 4,34). Odwołanie się do „Posyłającego” wskazuje na misterium Wcielenia Słowa, które istniejąc „w łonie Ojca”, w Jezusie „stało się ciałem”, Jednorodzonym Synem, by objawić ludziom Boga, którego „nikt nigdy nie widział” (J 1,14.18). Istotą tego objawienia jest nie tylko sama postać Jezusa będącego obecnością niewidzialnego Boga, ale cała Jego zbawcza działalność aż po mękę, śmierć i zmartwychwstanie, jako jedno dzieło Ojca.
 
W realizowanym przez Jezusa zbawczym dziele Ojca szczególne miejsce zajmują pełnione przez Niego znaki. To one są największym argumentem za wiarygodnością boskiego posłannictwa Jezusa. Widać to choćby w apologii Jego działania po uzdrowieniu chromego w szabat. Według Jezusa zarówno ten czyn, jak i wszystkie inne powierzone Mu do wykonania przez Ojca świadczą, że został przez Niego posłany (zob. J 5,36). Do świadectwa swoich czynów Jezus odwołuje się także w dialogu z Żydami podczas uroczystości Poświęcenia świątyni, podkreślając, że dokonuje ich „w imię swego Ojca”, to znaczy mocą Jego samego (zob. J 10,25). Z tej racji one nie tylko dają świadectwo o synostwie Bożym Jezusa, ale również zdolne są wzbudzić wiarę w sercu tych, którzy otwierają się na Jego naukę. Skoro Żydzi, nie przyjmując jedności Jezusa z Ojcem, oskarżają Go o bluźnierstwo, Nauczyciel jeszcze raz odwołuje się do wszystkich swoich „pięknych dzieł” pochodzących od Boga Ojca (zob. J 10,30-33). Nazwanie ich „pięknymi” (erga kala) wskazuje na potęgę Boga Stworzyciela (zob. Rdz 1,31), która w Jezusie Zbawicielu świata (zob. J 4,42) ostatecznie jest już obecna pośród ludzi i przywraca nowość stworzenia. Wymaga to jednak przyjęcia Jezusa i otwarcia się na misterium Jego osoby i orędzia, które objawia wszystkim ludziom jako prawdziwy Mesjasz i Syn Boży.
 
Będąc już u kresu tego objawienia, w modlitwie arcykapłańskiej Jezus, obejmując całą swoją działalność, wyznaje, że wypełnił dzieło, jakie Ojciec zlecił Mu do wykonania. Tym samym objawił Boga, a zarazem „otoczył Go chwałą” (por. J 17,4). Było to możliwe, gdyż we wszystkim, co Jezus czynił, objawiała się miłość Boga do ludzi. Dlatego pod koniec swego ziemskiego posłannictwa Jezus może powiedzieć,  że  prawdziwie  uwielbił  Ojca. Rekapitulacją tego dzieła stała się ostatecznie śmierć Jezusa na krzyżu, co potwierdza Jego ostatnie słowo: „Dokonało się!” (J 19,30). W tym momencie, kiedy Jezus ofiaruje siebie po raz ostatni, dzieło zlecone Mu przez Ojca osiąga swoją pełnię. Równocześnie z godziną Jezusowego wywyższenia i uwielbienia następuje przekazanie światu Ducha Świętego, Ducha Ojca i Syna; w Nim każdy człowiek może jak Jezus odpowiedzieć na miłość Boga Ojca i wejść do Jego chwały (por. J 12,26).
 
Zawsze jedno z Ojcem
 
Misterium wykonania przez Jezusa dzieła zleconego Mu przez Ojca tkwi w jedności między Nim, Jednorodzonym Synem Bożym, a Bogiem Ojcem. Jezus miał trwałą i głęboką świadomość tej jedności i do niej często się odwoływał. Szczególnie czynił to w kontekście kontrowersji z Żydami. Dyskutując z nimi podczas święta Namiotów, Jezus wyraźnie utożsamia się z Ojcem: „nie jestem sam, lecz Ja i Ten, który Mnie posłał” (J 8,16b); zaś nieco dalej oświadcza: „Ten, który Mnie posłał, jest ze Mną: nie pozostawił Mnie samego” (J 8,29a). We wspomnianym już dialogu w czasie uroczystości Poświęcenia świątyni Jezus jednoznacznie stwierdza: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy” (J 10,30). Jezus Syn Boży i Bóg Ojciec pozostają w ścisłej osobowej jedności, tak że Jezus jest w Ojcu, a Ojciec w Nim (zob. J 17,10a). Jedności tej nie przeszkodzi nienawiść „świata” i wyrastające z niej wydarzenie krzyża. Dlatego Jezus w mowie pożegnalnej do uczniów, zapowiadając ich rozproszenie i pozostawienie Go samego, oświadcza, że mimo to nie pozostanie sam, bo zawsze jest z Nim Ojciec (zob. J 16,32).
 
Gwarantem jedności Ojca i Syna nie jest jednak jedność zależności, ale relacja wzajemnej miłości. Patrząc na nią od strony Ojca, Ewangelista przytacza Jezusowe słowa: „Ojciec miłuje Syna i wszystko oddał w Jego ręce” (J 3,35). Autorytet i władza, o której mowa, nie ma jednak ziemskiego, doczesnego pochodzenia, gdyż Bóg miłuje Syna miłością ponadczasową: „przed założeniem świata” (J 17,24). Istotę tej miłości Jezus określa jako „ukazywanie Mu przez Ojca, tego wszystkiego, co On sam czyni” (por. J 5,20a). Odpowiedzią na miłość Ojca jest miłość Syna, posunięta aż do całkowitego daru życia dla realizacji Jego zbawczego planu, tak by cały świat dowiedział się o tej miłości i mógł ją przyjąć w Duchu Świętym (zob. J 14,31a).
 
Konkretnym przejawem wzajemnej miłości Ojca i Syna są wszystkie Jezusowe dzieła, na które składają się Jego czyny i słowa. W ten sposób Ich jedność miłości przekłada się na jedność działania. Oznacza to, że za wszystkimi czynami Jezusa stoi sam Ojciec, który je spełnia. Świadczą o tym Jezusowe słowa, jakie wypowiedział w swojej apologii po uzdrowieniu pewnego człowieka w szabat: „Ojciec mój działa aż do tej chwili i Ja działam” (J 5,17). Kiedy prośba Filipa: „Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy” (J 14,8) ujawnia u Apostoła brak wiary w to, że Jezus jest w Ojcu, a Ojciec w Jezusie, Nauczyciel odwołuje się do argumentu ze swoich dzieł, stwierdzając: „Ojciec, który trwa we Mnie, On sam dokonuje tych dzieł” (J 14,10). Jedynie trwałe przebywanie Ojca w Jezusie sprawia, że Jego działanie jest doskonałym objawianiem Ojca.
 
To samo odnosi się do słów Jezusa, które są również słowami Ojca. Ponieważ trwa On w postawie wewnętrznej kontemplacji Ojca, może realizować jedynie Jego nauczanie. Dlatego wobec Żydów zdumionych Jego nauką oświadcza: „Moja nauka nie jest moja, lecz Tego, który Mnie posłał” (J 7,16). 
 
Streszczając Jezusowe objawienie, Ewangelista przytacza podobne słowa: „Nie mówiłem (...) sam od siebie, ale Ojciec, który Mnie posłał, On Mi nakazał, co mam powiedzieć i oznajmić” (J 12,49). Słowa te wskazują na autorytet samego Boga, który słowom Jezusa nadaje boską pieczęć. Nauczyciel potwierdza to wobec uczniów: „A nauka, którą słyszycie, nie jest moja, ale Tego, który Mnie posłał, Ojca” (J 14,24b). Co więcej, można powiedzieć, że Jezus nie tylko mówi w imię Ojca, ale On sam mówi w Nim jako Słowie będącym źródłem całego stworzenia.
 
Wola Ojca jedynym pokarmem Jezusa
 
Wyrażająca się w działaniu jedność miłości Ojca i Syna przybiera w życiu Jezusa postać służby i posłuszeństwa, ale tylko jako owoc tej miłości. Wszystko, czego Jezus pragnie, co mówi i czyni, rodzi się z Jego zażyłej relacji z Ojcem. Jezus mógł posłużyć się różnymi metodami, by zbawić świat, wolał jednak szukać wyłącznie woli swego Ojca. Prawdę tę objawił sam wobec swoich uczniów: „Moim pokarmem jest wypełnić wolę Tego, który Mnie posłał, i wykonać Jego dzieło” (J 4,34). Słowa te wskazują, iż dla Jezusa prawdziwym pokarmem, którego On nieustannie łaknie, nie jest chleb naturalny, ale zażyłość z Ojcem. Karmi się Jego wolą, Jego nieskończoną miłością. Żyje z Nim w doskonałym zjednoczeniu. Dzięki temu kocha i czyni jedynie to, co się podoba Ojcu (por. J 8,29).
 
W apologii swego działania w uroczysty sposób Jezus odwołuje się do relacji z Ojcem: „Syn nie może niczego czynić sam z siebie, jeśli nie widzi Ojca czyniącego” (J 5,19a). Podkreśla tym samym zażyłość relacji między Nim a Ojcem. W miłości Ojca bez żadnej zasłony Jezus widzi nie tylko Ojca, ale także siebie samego w relacji do Ojca, co gwarantuje pełnienie jedynie Jego woli. Dla wyrażenia tej prawdy Jezus odwołuje się także do czynności słyszenia. W tej samej apologii mówi, że On sam z siebie nic czynić nie może, ale czyni tak, jak słyszy od Ojca (zob. J 5,30). Skoro Jezus objawiał ludziom to, co Mu „powiedział i oznajmił” Ojciec (J 12,49; por. 14,10b), musiał być ukierunkowany na uważne słuchanie i żyć w nieustannym posłuszeństwie Ojcu. Posłuszeństwo dla Jezusa jest wyrażeniem Jego osoby, Jego jedynej synowskiej relacji z Ojcem.
 
Ojciec – Syn Boży – uczniowie
 
To, że Jezus działał w ścisłej relacji z Ojcem, a jedynym Jego pokarmem było wypełnić wolę Ojca, przekłada się na cały horyzontalny wymiar Jego życia. Oznacza to, że miłość między Ojcem i Synem nie zostaje zamknięta, ale otwiera się i dociera do ludzi. Z wzajemnością staje się to w przypadku uczniów Jezusa, którzy pierwsi otworzyli się na misterium Boga, jakie On objawił przez swoje słowa i czyny zbawcze.
 
W Jezusie Wcielonym Słowie spełnia się zapowiedź Prologu: „Wszystkim (...), którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego” (J 1,12). Konsekwencją historycznego objawienia się Jezusa jako wcielonego Syna Bożego stała się więc możliwość uczynienia wszystkich uczestnikami Jego synowskiej więzi z Ojcem. To, co do tej pory było przyszłością, w Chrystusie stało się aktualną rzeczywistością. Dzięki Niemu otrzymaliśmy moc, by w Nim stawać się już teraz dziećmi Bożymi. Jedynie Jezus – odwieczne Słowo Ojca – może nas wprowadzić w swoją przyjaźń z Ojcem. W Nim, będąc synami Bożymi, już teraz możemy kontemplować miłość Boga do nas i pogłębiać naszą relację z Bogiem.
 
Swojej synowskiej relacji z Ojcem Jezus uczył tych, którzy stali się Jego uczniami. To był główny cel Jego zbawczej działalności. Widać to już w scenie powołania. Kiedy pierwsi uczniowie pytają Go: „Rabbi (...), gdzie mieszkasz?”, wówczas zaprasza ich: „Chodźcie, a zobaczycie” (J 1,38-39). W ten sposób Jezus wyraża swoje pragnienie wprowadzenia uczniów w przestrzeń swej przyjaźni z Ojcem. Po to przecież przyszedł i zamieszkał („rozbił namiot”) pośród nas (zob. J 1,14). Perspektywa tej przyjaźni przekracza jedynie ziemskie ramy ludzkiego życia. Jezus zapewnia o tym uczniów, kiedy w mowie pożegnalnej oświadcza, że wraca do Ojca, ale jako prawda i życie nadal pozostaje drogą prowadzącą do Niego. Nie może być inaczej, co potwierdza Jezus w słowach: „Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie” (J 14,6).
To sam Bóg powierzył wszystko Jezusowi i nie chce nikogo stracić. Bóg Ojciec pociąga każdego do Jezusa, a On nikogo nie odtrąci (zob. J 6,37.39). Zapewnia o tym Jezus pod koniec swej modlitwy arcykapłańskiej: „Objawiłem im Twoje imię i nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś, w nich była i Ja w nich” (J 17,26). Zapowiedź Jezusa o nieustannym objawianiu Ojca, także po wniebowstąpieniu, pozostaje ciągle otwartym pytaniem o stan i jakość naszej relacji z uwielbionym Panem.
 
 
Pytanie o moją przyjaźń z Jezusem
 
Bycie uczniem Jezusa zobowiązuje, by stanowić z Nim jedno. Jest to Jego pragnienie, wyrażone w słowach: „Trwajcie we Mnie, a Ja w was będę trwać” (J 15,4). Kiedy rozmówcy pytają Jezusa: „Cóż mamy czynić, abyśmy wykonywali dzieła Boga?” (J 6,28), wówczas odpowiada: „Na tym polega dzieło Boga, abyście wierzyli w Tego, którego On posłał” (J 6,29). Chodzi o taką zażyłość z Jezusem, by dać Mu dostęp do swego serca i pozwolić Mu, by wychowywał nas do życia zgodnie z wolą Boga. Jezus pragnie naszej radykalnej, czystej przyjaźni. Ma do tego prawo, bo jak mówi: „oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego” (J 15,15). Ponad wszelką aktywność, także tę kościelną i duszpasterską, należy więc przedkładać swą przyjaźń z Chrystusem. Nie polega ona na słowach, na prawnych zasadach życia, na bezdusznych praktykach religijnych, ale na żywej, osobowej relacji z Nim samym. W każdym chrześcijańskim powołaniu chodzi o trwanie w Chrystusie, a więc o najgłębszy wymiar w doświadczeniu wiary. W praktyce przekłada się to na szukanie i znajdywanie Chrystusa, na słuchanie tego, co mówi, i stawanie po Jego stronie, aż do umiłowania Go całym sobą.
 
Dopiero w przyjaźni z Jezusem możemy wypełnić to samo dzieło co On, czyli tak żyć miłością Boga, by do końca wypełnić Jego wolę. Siła do zmiany postępowania swego i innych wypływa bowiem z naszej przyjaźni z Jezusem. Bóg najpierw daje nam relację z Nim samym. Ona uwalnia nas od stania w miejscu i zadowalania się tym, co się już osiągnęło. W niej możemy zobaczyć więcej, dojrzeć do nawrócenia i zmiany życia, do pełnienia woli Bożej. Im pełniej zjednoczymy się z Chrystusem, tym bardziej będziemy zdolni do miłowania, do całkowitego daru z siebie.
 
Dopiero wówczas, kiedy na pierwszym miejscu postawimy przyjaźń z Jezusem, przychodzi kolej na duszpasterstwo, czyli na otwieranie i wprowadzanie innych w objawioną w Nim miłość Boga. Dzieje się to podobnie jak w przypadku Jezusa, który widząc i kontemplując miłość Ojca, daje ją tym, do których został przez Niego posłany. Pierwszeństwo przyjaźni z Jezusem broni przed zewnętrzną aktywnością, szukaniem siebie, pychą i zazdrością. On sam w dialogu z uczniami poucza, że nasz udział w dziele Ojca, jakie zostało powierzone Synowi, jest Jego łaską i darem (zob. J 4,36-38). Nie wszystko musimy zrobić sami, jak gdyby od nas wszystko się zaczynało i na nas kończyło. Włączamy się zawsze w pracę, którą wcześniej spełniali inni. My przejmujemy ich dziedzictwo, ale od tego, w jakim stopniu przedłużamy żywą obecność Chrystusa, zależy nasze przyczynianie się do rozwoju wspólnoty dzieci Bożych, które żyją i dzielą się miłością Boga. Wówczas prawdziwie, tak jak pokazał to Jezus, w naszym życiu i działaniu nigdy nie będziemy osamotnieni.
 
ks. Stanisław Haręzga 
Pastores 48(2010) nr 3
 
fot. Hudson Hintze | Unsplash (cc) 
 
Zobacz także
ks. dr Krzysztof Michalczak
Chrześcijanin ma konkretne powody do radości. Jezus Chrystus, który przynosi zbawienie jest już blisko. Obok bliskości bożonarodzeniowej i eschatologicznej Zbawiciela powodem do radości jest też fakt, że jest On cały czas już w doczesności, w naszym tu i teraz. 
 
ks. Wojciech Węglowski

W wielu sytuacjach, które dzieją się wokół nas – we wspólnocie Kościoła, parafii, konkretnej grupy, a nawet w kręgu bliskich, znajomych i przyjaciół także nieuniknione są konflikty czy niejasności. Nie zapominajmy w tych chwilach szukać odpowiedzi w Słowie Bożym, zapraszać Ducha Świętego z Jego darami oraz podejmować twórczej dyskusji, mającej na celu wypracowanie najlepszego stanowiska.

 
Józef Augustyn SJ
Dobry kontakt emocjonalny z ojcem w okresie dzieciństwa i dojrzewa­nia staje się natomiast fundamentem „stabilności emocjonalnej” i poczucia bezpieczeństwa na całe późniejsze życie zarówno u dziewcząt, jak i u chłop­ców. U dziewczyn, które posiadały dobry kontakt emocjonalny ze swoim ojcem, relacje z osobami płci odmiennej są zwykle o wiele prostsze i bar­dziej naturalne...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS