logo
Środa, 24 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bony, Horacji, Jerzego, Fidelisa, Grzegorza – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Lidia Wajdzik
Kapłan jest w Chrystusie, a Chrystus w kapłanie
Królowa Różańca
 
fot. Luis Gerardo, Santos y Santas de Dios... | Cathopic (cc)


„Albowiem jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek, Chrystus Jezus” (1Tm 2,5) – poucza nas święty Paweł. I ten jedyny Kapłan zapewnił nas: „A oto Ja jestem z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28,20). Chciał, aby wierni byli świadkami Jego działania, chciał, by we Mszy świętej bez przerwy uobecniała się na świecie ofiara Krzyża. Powołał więc ludzi do udziału w swoim kapłaństwie. Eucharystia i kapłan są nierozłączne. Kiedy kapłan, podnosząc Ciało i Krew Jezusa, mówi: „Przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie, Tobie Boże Ojcze Wszechmogący, w jedności Ducha Świętego, wszelka cześć i chwała” – Bóg otrzymuje pełnię uwielbienia, bo kapłan jest w Jezusie, a Jezus w kapłanie – w niepojętym stopniu jedności.

 

Chrystus Pan podczas swego publicznego życia większą część czasu i pracy poświęcał formacji uczniów i apostołów. Objaśniał im swoje nauki, zaznajamiał ze swoim przyszłym posłannictwem, wysyłał ich do wsi i miasteczek, gdzie mówili o królestwie niebieskim, czynili cuda, a nawet wskrzeszali zmarłych. Podczas ostatniej wieczerzy Pan Jezus ustanowił sakrament Eucharystii i dał apostołom moc, aby go ustawicznie sprawowali. Jednocześnie, zanim poszedł drogą krzyżową, zostawił w testamencie słowa: „To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem” (J 15,12) i prosił Ojca, by ta miłość wzajemna urzeczywistniała się wśród uczniów (J 17,11). Tę modlitwę zanosił nie tylko za apostołów, lecz również za nas wszystkich: „Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie” (J 17,20). Na przestrzeni wieków Bóg w każdym pokoleniu odnajduje takie osoby, które zatroszczą się o Jego lud. Powołani z Jego woli, przez uczestnictwo w misji Chrystusa kontynuują w Kościele Jego modlitwę, słowo, ofiarę i działalność zbawczą. Chrystusowe kapłaństwo skierowane jest do wszystkich ludów i wszystkich czasów, i nie jest skrępowane żadnymi ograniczeniami krwi, narodu czy wieku. Kapłani (prezbiterzy i biskupi) głoszą słowo Boże, sprawują sakramenty, są pasterzami. Kościół potrzebuje świętych, heroicznych kapłanów. Od początku chrześcijaństwa do dziś takich kapłanów nigdy nie brakowało i nie brakuje.

 

Zastanawiając się nad godnością kapłańską, uznałam, że do naszych serc mogą przemówić jedynie słowa Boga oraz piękno, które jest Jego odblaskiem, a zawiera się w słowach ludzkich. Przekazuję więc Wam ponadczasowe słowa, abyśmy dostrzegli wielkość posługi kapłańskiej, wzruszyli serca i uznali konieczność czerpania ze wstawiennictwa świętych kaplanów w swoich intencjach oraz zrozumieli konieczność modlitwy za kapłanów.

 

„Kapłan musi być czujny, gdy narastają siły zła”…

 

Ojciec święty Benedykt XVI powiedział w homilii Mszy Krzyżma w 2008 roku: „(…) kapłan ma być tym, który czuwa. Musi być czujny, gdy narastają siły zła. Musi czuwać, żeby świat był wrażliwy na Boga. Musi być tym, który stoi: niezłomny w obliczu nurtu epoki. Nieugięty w prawdzie. Nieugięty w czynieniu dobra. Stanie przed Panem zawsze musi być także, w najgłębszym sensie, występowaniem w imieniu ludzi przed Panem, który z kolei wstawia się za nami wszystkimi u Ojca. I musi być wzięciem na siebie odpowiedzialności za Niego, Chrystusa, za Jego słowo, Jego prawdę i Jego miłość. Kapłan musi być prawy, nieustraszony i dla Pana gotowy znosić również zniewagi”.

 

Męczennik bliski mojemu sercu

 

Mieszkam w rodzinnym mieście św. Jana Sarkandra, w Skoczowie. W 1576 roku przyszedł tu na świat ten późniejszy kapłan, wielki święty – męczennik. Jego kapłaństwo, zakończone męczeńską śmiercią za wiarę, wypełnione było heroicznymi czynami. Przylgnęłam sercem do tego gorliwego, czujnego kapłana, bezgranicznie oddanego sługi Chrystusa, który sprostał ciężkiej próbie wierności Bogu i ludziom. Nieugięty obrońca wiary, obrońca tajemnicy spowiedzi świętej pokazał, że żadna bojaźń ani żadne względy ziemskie nie oderwały go od wypełnienia powołania kapłańskiego, dzięki mocy wytrwałej modlitwy. Posiew krwi męczeńskiej św. Jana Sarkandra zaowocował przybyciem tutaj, na Wzgórze Sarkandrowskie, do Skoczowa, Namiestnika Chrystusa – papieża Jana Pawła II celem odprawienia Mszy dziękczynnej ku czci Świętego 22 maja 1995 roku. Dzień wcześniej, 21 maja 1995, przewodniczył on Mszy świętej kanonizacyjnej w czeskim Ołomuńcu, mieście męczeńskiej śmierci Jana Sarkandra. Jakże wymowne są słowa Jana Pawła II, który napisał o swoim powołaniu: „(…) coraz bardziej jawiło się w mojej świadomości światło: Bóg chce, ażebym został Kapłanem. Pewnego dnia zobaczyłem to bardzo wyraźnie: był to rodzaj jakiegoś wewnętrznego olśnienia. To olśnienie niosło w sobie radość i pewność innego powołania. I ta świadomość napełniała mnie jakimś wielkim wewnętrznym spokojem”.


„Naraziłbym się na każde ryzyko, by udostępnić ludziom Chleb Życia”

 

W tym miejscu przytoczę też fragment wspomnień Sługi Bożego ks. Waltera Ciszka, Amerykanina, syna polskich emigrantów, który 23 lata spędził w obozach na Syberii.

 

„Gdy przybyłem do obozu pracy na Syberii, przekonałem się ku mej wielkiej radości, że było tam możliwe odprawianie Mszy świętej codziennie. W każdym obozie kapłani i więźniowie robili, co mogli, by mieć radość z tego Sakramentu. Dla tych, którzy nie mogli przychodzić na Mszę świętą, konsekrowaliśmy co dzień hostię i organizowaliśmy rozdawanie Komunii tym, którzy pragnęli ją przyjąć. Konsekrowaliśmy dodatkowy chleb, rozdawaliśmy Komunię świętą innym więźniom wtedy, kiedy to było możliwe. Czasem znaczyło to, że spotkamy ich dopiero po powrocie do baraków, wieczorem, przed posiłkiem. A jednak ci ludzie rzeczywiście pościli przez cały dzień i wykonywali ciężką pracę fizyczną bez odrobiny posiłku od poprzedniego wieczoru tylko dlatego, by móc otrzymać Eucharystię – oto jak wiele znaczył ten Sakrament dla wielu w tym miejscu, gdzie Bogu wstęp był zabroniony. (…) Kapłan odprawiał Mszę w roboczym ubraniu, nieumyty, rozczochrany i okutany przed mrozem. Odprawialiśmy Msze w przewiewnych budach, albo skuleni w błocie i śmieciach jakiegoś budynku, czy w kącie piwnicy. (…) Lecz w tych prymitywnych warunkach Msza jednoczyła nas z Bogiem bardziej, niż ktokolwiek mógł pojąć. Uświadomienie sobie tego, co działo się na desce, skrzyni czy kamieniu zastępującym ołtarz, głęboko przenikało duszę. Roztargnienia spowodowane obawą odkrycia, towarzyszące każdej liturgii w takich warunkach, nie zmniejszały w niczym skutków, jakie maleńki kawałek Chleba i kilka kropel konsekrowanego Wina wywierały na duszę. Wiele razy, gdy składałem chustkę do nosa, na której spoczywało Ciało naszego Pana i osuszałem szklankę czy blaszany kubek używany jako kielich, ogarniało mnie przemożne uczucie dokonania czegoś nieskończenie ważnego dla ludzi w tym kraju bez Boga. I właśnie ta myśl, że odprawiam Mszę świętą tu, na tym miejscu, czyniła mój pobyt w Związku Radzieckim i cierpienia, jakie tam znosiłem – wartościowymi i koniecznymi. Żadne inne natchnienie nie mogło pogłębić mojej wiary czy też dać mi więcej duchowej odwagi niż przywilej odprawiania Mszy dla tych najbiedniejszych i najbardziej pozbawionych pociechy członków owczarni Chrystusa Dobrego Pasterza. Niekiedy ogarniało mnie wzruszenie, gdy myślałem o tym, jaki znalazł On sposób odszukania i nakarmienia swych zagubionych i rozproszonych owieczek w tym kraju. Toteż nigdy nie zaniedbywałem codziennej Mszy. Uczyniłbym wszystko, wycierpiałbym każdą niewygodę, naraziłbym się na każde ryzyko, by udostępnić ludziom Chleb Życia”.

 

– Być kapłanem niosącym światło nadziei – ks. dr Bogusław Kulik MSF, duszpasterz krajowy Apostolstwa Dobrej Śmierci, wykładowca:

 

„Jestem księdzem od dziewiętnastu lat i kiedy myślę dziś o moim kapłaństwie, to w głowie pojawia mi się jedno słowo: nadzieja! Tak, być człowiekiem żyjącym nadzieją i nadzieję innym niosącym – to moje zadanie jako Chrystusowego kapłana dziś.

 

Czym jest nadzieja? Według papieża Benedykta XVI mieć nadzieję to mieć przed sobą przyszłość (por. Benedykt XVI, encyklika Spe Salvi, Watykan 2007, pkt 2). Zatem być kapłanem Chrystusa dla mnie oznacza być świadkiem nadziei, czyli lepszej przyszłości, ponieważ obiecuje nam ją Chrystus, którego obecności możemy doświadczać już w swojej teraźniejszości, utkanej z promieni nadziei i cieni beznadziei. Ale żeby być świadkiem nadziei, żeby z przekonaniem mówić ludziom, że lepsza przyszłość naprawdę istnieje i to nie tylko po śmierci, ale także już tu na ziemi, choć jeszcze nie w swojej pełni, kapłan sam musi w sercu mieć nadzieję! A żeby ją mieć, trzeba lgnąć wciąż od nowa do Chrystusowego serca i z Niego czerpać siłę do życia tu i teraz, w takich okolicznościach, jakie są.

 

Siły do takiego życia w obecnej, trudnej sytuacji Kościoła, ojczyzny i całego świata, dodaje mi następująca myśl: »To nie jest przypadek, że przyszło mi żyć i być kapłanem w tym czasie! Bóg sam tego chciał, więc zadba o to, żeby wyposażyć mnie w to wszystko, czego potrzebuję, aby być Jego świadkiem – świadkiem nadziei, świadkiem lepszej przyszłości, która jest możliwa tylko dzięki byciu z Nim«. Właśnie ten surowy realizm, to stąpanie twardo po ziemi tu i teraz – pozwala mi żyć wdzięcznością za to, że Pan mi zaufał, że ja Mu zaufam! Ufam więc, że dzięki Jego łasce będę wnosił światło nadziei tam, gdzie inni już go nie widzą. A przecież ono jest, bo jest Chrystus – Światłość Świata!”.

 

– Przeżywać radość ewangelizacji – ks. dr Przemysław Sawa, pracownik naukowy i dyrektor Szkoły Ewangelizacji Cyryl i Metody, misjonarz miłosierdzia

 

„Księdzem chciałem być od dzieciństwa. Gdy miałem kilkanaście lat, powiedziałem Mu, żeby nigdy nie pozwolił mi odejść od Niego. On jest temu wierny. Pokochałem Jezusa i Kościół. Jako dziecko, nastolatek, a teraz ksiądz buduję swoją osobistą relację z Panem, jestem związany ze wspólnotami w Kościele i wciąż uczę się ewangelizować. Doświadczyłem mocy Ewangelii, bliskości Jezusa i darmowości zbawienia. I wciąż to głoszę, zarówno na wykładach uniwersyteckich, jak i, a może przede wszystkim, podczas homilii, konferencji, rekolekcji, kursów czy misji. Jak szczęśliwy jestem, widząc moc Jezusa, który przemienia ludzi. Wzruszam się, kiedy jestem świadkiem tego, jak Jezus podnosi ludzi w sakramencie pokuty. Kapłaństwo to wielki dar. Nie uznaję jednak tego za powód jakiegoś szczególnego traktowania. Razem ze świeckimi i osobami konsekrowanymi jestem w Kościele i razem niesiemy miłość Pana”.

 

– Władysław Jan Grabski, autor powieści „Konfesjonał”, laureat pierwszej powojennej nagrody Episkopatu Polski z roku 1948:

 

„Ecce Agnus Dei, ecce qui tollis peccata mundi. Tego szczęścia słowa nie udźwigną, ani umniejszy pokora. Prześwietla ono serce, niewysłowioną wdzięcznością gorzeje w źrenicach, promieniuje z czoła, pokojem bożym znaczy sługę, którego ręce piastują żywy testament odkupienia. Boże i Panie mój. Jesteś z nami prawdziwiej, niż my istniejemy. I świat tego nie odwróci. W rękach służebnika złożyłeś pieczęć bezkrwawej ofiary. Przez tę chwilę jego dłonie są święte. Tyś je oczyścił ogniem swego miłosierdzia. Tęsknotę naszą uznałeś. Pragnienia wysłuchałeś. Niechaj miłość serce nam wymości, jej żar niech grzechy spopieli, łzy żalu próg nasz obmyją, by nędza ludzka stała się godną kolebką dla Ciebie, gdy w jednej chwili zstępujesz ku nam, Panie Jezu miły”.

 

Św. Siostra Faustyna Kowalska

 

„O Jezu mój, proszę Cię za Kościół cały, udziel mu miłości i światła Ducha swego, daj moc słowom kapłańskim, aby serca zatwardziałe kruszyły się i wróciły do Ciebie. Panie, daj nam świętych kapłanów. Ty sam ich utrzymuj w świętości. O Boski i Najwyższy Kapłanie, niech moc miłosierdzia Twego towarzyszy im wszędzie i chroni ich od zasadzek i sideł diabelskich, które ustawicznie zastawiane są na duszę kapłana. Niechaj moc miłosierdzia Twego, o Panie, kruszy i wniwecz obraca wszystko to, co by mogło przyćmić świętość kapłana, bo Ty wszystko możesz” (Dz. 1052).

 

Niech zapisanie w „Dzienniczku” powyższe słowa św. Faustyny inspirują nas do nieustannej i gorliwej modlitwy za kapłanów, za powołanych… Tak, módlmy się za nich razem z Maryją, Matką Kapłanów, aby modlitwą osłaniać od początku ich wzrastanie, wspomagać w życiu i w posłudze, bo w ich rękach jest nasze pełne miłości spotkanie z Jezusem w słowie i udzielanych sakramentach.


Lidia Wajdzik
Królowa Różańca Świętego nr 52

 
Zobacz także
ks. Krzysztof Mierzejewski
Bardzo wielu ludzi przyjmuje sakramenty bezowocnie. Sakrament bardzo często – chociaż sam w sobie jest ważny – nie sprawia żadnych skutków, jeżeli nie przystępujemy do niego w wierze, w Duchu Świętym, jeżeli nie przeżywamy go jako spotkania z Chrystusem, z Jego śmiercią na krzyżu, z Jego zmartwychwstaniem. 
 
ks. Andrzej Draguła

Jak się poczuła, gdy „odszedł od Niej anioł”? Czy ja – mężczyzna i ksiądz – potrafię wczuć się w tę niespodziewaną dla Maryi sytuację? Przytoczę więc głos kobiety, jaki znalazłem na jednym z katolickich blogów: „Wydaje się to trochę niesprawiedliwe. Przyszedł z taką wiadomością, na pewno Ją zadziwił, może trochę przestraszył, zostawił garść informacji, otrzymał Jej zgodę, a potem odszedł. Co musiała czuć? A jednak ta samotność była na pewno potrzebna, w tej chwili dla Maryi zaczął się Jej adwent...

 
o. Dariusz W. Andrzejewski CSSp
Z woli Ojca Świętego Benedykta XVI ogłoszony został Rok Kapłański trwający od Uroczystości Najświętszego Serca Pana Jezusa przez cały najbliższy rok, w czasie którego będziemy mogli w szczególniejszy sposób kontemplować Dar Kapłaństwa oraz modlić się o nowe, liczne i święte powołania kapłańskie, zakonne i misyjne...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS