logo
Wtorek, 30 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Balladyny, Lilli, Mariana, Piusa, Donata – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Barbara Fedyszak-Radziejowska
Kłamstwo PRL, kłamstwa w III RP
Zeszyty Karmelitańskie
 


 Kłamstwo PRL funkcjonowało co najmniej na kilku poziomach: jako pierwsze i najważniejsze przykazanie komunistycznego dekalogu, jako instrument propagandy, jako kamień założycielski nauki, edukacji i kultury oraz jako szczególna cnota amoralności. Kłamstwo było czymś na kształt niewidocznej preambuły do Konstytucji PRL, szkieletem całej tej konstrukcji, którą nazywamy do dzisiaj „minionym systemem”.
 
Pierwsza lekcja o kłamstwie PRL
 
Nie pamiętam dokładnie, kiedy po raz pierwszy w pełni świadomie usłyszałam rodzinny komentarz na temat komunizmu i nazizmu. Tej pierwszej lekcji udzieliła mi śp. Mama mniej więcej w pierwszej (drugiej?) klasie szkoły podstawowej. Edukację szkolną zaczęłam w Chorzowie w 1956 roku. Wróciłam do domu bardzo zdziwiona niewiedzą moich koleżanek i kolegów, dla których II wojna światowa była wyłącznie niemiecką agresją i niemiecką okupacją Polski, zakończoną w 1945 roku. Dla mnie, zgodnie z wiedzą wyniesioną z domu, wojna dzieliła się na trzy etapy: „pierwszych Sowietów”, Niemców i „drugich Sowietów”, bez dokładnego określenia końca trzeciego etapu. Taki obraz wojny (mniej czy bardziej świadomie) przekazali mi rodzice, którzy swoje nowe miejsce znaleźli właśnie w Chorzowie, po „repatriacji” ze Lwowa i z Sambora.
 
Nazwano to repatriacją, bo w dowodach osobistych rodziców czarno na białym napisano: urodzony(a) we Lwowie (Samborze), w ZSRR. Niemcy swoje migracje nazwali „wypędzeniami” może dlatego, że w ich dokumentach nie pisano: urodzony w Szczecinie czy Wrocławiu, czyli w Polsce. Wszyscy „niemieccy wypędzeni”, także ci, którzy rodzili się w Gdyni – w czasie II wojny światowej rodzili się w niemieckiej Rzeszy, i mają, jak się zdaje, dziedziczne prawo do statusu „wypędzonych”.
 
Wróćmy jednak do mojej pierwszej lekcji o kłamstwie PRL. Gdy podzieliłam się z Mamą zdumieniem – „oni nic nie wiedzą”, Mama zareagowała spokojnie, lecz zdecydowanie, przeprowadzając ze mną długą i poważną rozmowę. Z tej rozmowy zapamiętałam dokładnie jedno kluczowe zdanie: „Między Sowietami (nie powtarzaj tego w szkole!) i Niemcami w czasie okupacji była tylko jedna różnica, poza tym byli dokładnie tacy sami – mordowali i niszczyli bez żadnych skrupułów”. Oto Niemcy otwarcie deklarowali, że będą mordować wszystkich Żydów i tych Polaków, którzy z różnych powodów na to zasłużą; np. za nielegalny handel żywnością, za nielegalne komplety, za antyniemieckie uwagi, z powodu „zbiorowej odpowiedzialności” oraz wszystkich mniej lub bardziej wyraźnych działań skierowanych przeciwko niemieckim okupantom. Sowieci robili to samo (poza mordowaniem Żydów) i żądali przyznania, że to dla naszego dobra. Na tym polegała różnica”.
 
W tej prostej opowieści mojej Mamy (z wykształcenia chemiczki), podsumowującej doświadczenia „kresowej” rodziny, zawarta była myśl, którą potem odnajdywałam ubraną w dziesiątki słów w niezależnych wydawnictwach lat 70. i 80-tych. PRL był zbudowany na kłamstwie, pisali anonimowi i nieanonimowi autorzy, chociaż nie zawsze przywoływali kresowe doświadczenia takich rodzin, jak moja. To jednak za mało, by zrozumieć sens kłamstwa PRL, jego wszystkie funkcje oraz bliskie i dalekie konsekwencje. Ile z tego zostało w naszej świadomości, w postawach, w sposobie myślenia także dzisiaj, prawie 20 lat po upadku systemu?
 
Poziomy peerelowskiego kłamstwa
 
Kłamstwo PRL funkcjonowało co najmniej na kilku poziomach: jako pierwsze i najważniejsze przykazanie komunistycznego dekalogu, jako instrument propagandy, jako kamień założycielski nauki, edukacji i kultury oraz jako szczególna cnota amoralności. Kłamstwo było czymś na kształt niewidocznej preambuły do Konstytucji PRL, szkieletem całej tej konstrukcji, którą nazywamy do dzisiaj „minionym systemem”.
 
Gdyby poszukać głębszego sensu tej zasady, która zło kazała nazywać dobrem, a zbrodnię – wyzwalaniem ludu spod władzy „polskich panów”, to trzeba przyznać, że była ona z punktu widzenia długofalowych interesów ZSRR kluczowa. To dzięki niej zainstalowano w Polsce sowiecki system. Niemcy najwyraźniej nie mieli jakiejś szczególnie finezyjnej strategii utrzymania u nas władzy. Ich poczucie przewagi i wyższości było tak wielkie, że przymus i przemoc wobec Polaków (i Żydów) wydawały się wystarczająco skuteczne do sprawowania władzy w Polsce.
 
Sowieci nie mieli takiego poczucia cywilizacyjnej przewagi po doświadczeniach przegranej w 1920 r. wojny i dzięki rozmowom toczonym (dzisiaj to wiemy) w obozach jenieckich Kozielska, Starobielska i Ostaszkowa z polskimi oficerami. Zdawali sobie sprawę, że ideologia komunistyczna polskiego społeczeństwa nie przekona. A przecież zamierzali panować i dominować „na stałe”, początkowo tylko nad wschodnią częścią Polski (dzięki paktowi Ribbentrop – Mołotow), potem nad całym krajem, dzięki umowom z Jałty i Teheranu. Potrzebne więc było założycielskie, strukturalne kłamstwo, jako trwała podstawa tej dominacji. Bowiem najbardziej potulnym przedmiotem rządzenia jest człowiek złamany przemocą i zarazem publicznie ją akceptujący.
Kłamstwo w sowieckim podboju Polski odgrywało rolę wymuszonej zgody na współuczestnictwo lub co najmniej na bierne przyzwolenie dla zła, budowało więzi, które trudno było zerwać.
 
 
1 2 3  następna
Zobacz także
Sławomir Rusin
Jeszcze zupełnie niedawno ludzie – i to całkiem dobrze wykształceni i mieniący się kulturalnymi – w czasie zabaw dręczyli zwierzęta, doprowadzając je nawet do śmierci. Nikt się temu nie dziwił, nikt nie protestował. Dziś na zwierzęta patrzymy całkiem inaczej, stawiając je często ponad człowieka...
 
Sławomir Rusin

O rodzajach dusz. Nie każdy człowiek jest taki sam. To niby oczywiste, jednak w życiu duchowym mało kto bierze to pod uwagę. Ponieważ każdy z nas jest inny – nie wszystko służy wszystkim. Co więcej, zmienia się to również z biegiem lat i z doświadczeniem życiowym. Ostatnio rozmawiałem ze znajomym o tym, jak Bóg przychodzi do nas na różne sposoby. Pytaliśmy siebie: „a miałeś tak kiedyś...?”

 
Krzysztof Osuch SJ
Wobec licznie zgromadzonego ludu i faryzeuszy oraz uczonych w Piśmie Jezus wyliczył cały szereg „złych myśli”, które nurtują w każdym ludzkim sercu. Przyzwolić na nie, to stać się nieczystym. Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym. W tym pouczeniu Jezus uświadamia dramatyczną sytuację każdego człowieka...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS