logo
Niedziela, 28 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bogny, Walerii, Witalisa, Piotra, Ludwika – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
ks. Marek Dziewiecki
Lęk przed wychowaniem
Don Bosco
 
fot. Priscilla Du Preez | Unsplash (cc)


Jednym z najbardziej groźnych społecznie zjawisk jest tendencja rodziców do tego, by rezygnować z wychowywania własnych dzieci. Tendencja ta wynika z kierowania się w pedagogice zawężonym i nierealistycznym spojrzeniem na człowieka, w którym przecenia się możliwości dzieci i młodzieży a ignoruje ich słabości i potrzebę pracy nad sobą.

 

Wielu rodziców wierzy w spontaniczną samorealizację ich pociech, w "wychowanie" bez stresów czy też w wychowanie poprzez… brak wychowania (antypedagogika). Uchylanie się przez rodziców od zadań wychowawczych bywa również uzasadniane przekonaniem, że wychowanie to niepotrzebne stresowanie dzieci i młodzieży poprzez narzucanie obcych im pragnień czy zasad postępowania. Niektórzy rodzice boją się ponadto tego, że jeśli wychowają swe dzieci na dobrych ludzi, to będą one bezradne wobec złych ludzi i pozwolą się krzywdzić. Takie obawy wynikają z mylenia dojrzałości z naiwnością. Jeśli rodzice wychowają swoje dzieci w mądry sposób, czyli na wzór Jezusa, to one nikogo nie będą krzywdzić, ale też nie pozwolą na to, by ktoś je krzywdził, gdyż – podobnie jak Jezus przed żołnierzem – będą umiały stanowczo się bronić.

 

To nie wychowanie, lecz przeciwnie –  to rezygnacja z wychowywania potomstwa prowadzi do poważnego kryzysu dzieci i nastolatków oraz do ich cierpienia. Solidne wychowanie to najlepsza forma przygotowania młodego pokolenia do szlachetnego i pogodnego radzenia sobie z życiem. Natomiast rezygnacja z takiego wychowania to skazywanie dzieci i młodzieży na bezradność i związany z nią stres w obliczu wyzwań, jakie niesie twarda rzeczywistość, z którą każdemu z nas przychodzi się mierzyć po grzechu pierworodnym. W dłuższej perspektywie najbardziej zestresowane okazują się te dzieci, które są "wychowywane" bezstresowo. To właśnie dlatego Jezus, który nas najbardziej kocha, najbardziej też stanowczo nas wychowuje. Wzywa każdego do nawrócenia i stawia nam najwyższe wymagania, jakie można sobie wyobrazić, gdyż zachęca nas do tego, byśmy stawali się podobni do Niego i naśladowali Jego miłość, którą On pierwszy nas pokochał.


Biblia uczy nas realizmu w patrzeniu na człowieka. Pismo Święte upewnia nas o tym, że nie jest możliwa spontaniczna samorealizacja, gdyż – jak trafnie zauważa św. Paweł – po grzechu pierworodnym człowiekowi łatwiej jest czynić zło, którego nie chce, niż dobro, którego szczerze pragnie. Nic więc dziwnego, że każde dziecko i każdy nastolatek potrzebują pomocy wychowawczej. Bez wsparcia ze strony rodziców i innych wychowawców młodzi ludzie okazują się sami dla siebie poważnym zagrożeniem i potrafią doprowadzić siebie do autodestrukcji – aż do popadania w śmiertelne uzależnienia czy stany samobójcze. W odniesieniu do dzieci i młodzieży kochać i wychowywać oznacza to samo. Nie wystarczy jednak upewnić rodziców o tym, że ich dzieci potrzebują wychowania. Trzeba jeszcze pomóc im w precyzyjnym rozumieniu natury wychowania, gdyż chętnie podejmujemy się tylko tych zadań, które dobrze rozumiemy i które potrafimy wykonywać w kompetentny sposób.

 

Szczególnie ważne jest wyjaśnianie współczesnym rodzicom, że zaprzeczeniem wychowania są postawy skrajne. Pierwsza skrajność to brak wychowania lub mylenie wychowania z rozpieszczaniem. Skrajność druga to mylenie wychowania z drylem wojskowym czy wręcz z tresurą. Dojrzałe wychowanie polega na tym, że rodzice komunikują swoim dzieciom miłość i wsparcie, a jednocześnie stawiają im wymagania, bez których nie jest możliwe osiągnięcie psychospołecznej dojrzałości. Wychowanie wiąże się ze wspieraniem wychowanków, ale też z upominaniem ich wtedy, gdy błądzą, a także z egzekwowaniem naturalnych konsekwencji popełnianych przez nich błędów. Im mniej ktoś z rodziców kocha własne dzieci, tym bardziej jest skłonny do rezygnowania z trudu ich wychowania. Tym bardziej prawdopodobny będzie też bunt dzieci czy nastolatków, które nie czują się wystarczająco kochane. Najłatwiej jest wychowywać te dzieci, które są najbardziej kochane.


Zadaniem chrześcijańskich rodziców jest uczenie się od Jezusa – najlepszego wychowawcy – pedagogicznej mentalności zwycięzcy. Oznacza ona odwagę proponowania dzieciom i młodzieży wyłącznie optymalnej drogi życia, opartej na prawdzie, miłości i odpowiedzialności. Kto z rodziców mało wymaga od swoich dzieci i kto stawia im niskie wymagania, ten zwykle nie osiągnie niczego dobrego. Kto natomiast stawia dzieciom wysokie ideały i fascynuje je perspektywą świętości, ten zwykle osiągnie bardzo wiele.

 

Mądrze wychowujący rodzice nie stosują kar, ale też pozwalają swoim synom i córkom ponosić konsekwencje własnych zachowań – dobrych lub złych. W obliczu zachowań dojrzałych rodzice okazują radość i dumę z postawy dziecka, natomiast w obliczu jego błędów, pozwalają mu doświadczać niemiłych konsekwencji, gdyż tylko wtedy ma ono szansę wyciągnąć wnioski z własnych błędów i zmieniać się na lepsze – jak syn marnotrawny, który powraca do kochającego go Ojca.


ks. Marek Dziewiecki
Don Bosco 2012

 
Zobacz także
ks. Mariusz Rosik

Niewiele wiemy o życiu Maryi przed Zwiastowaniem. Według tradycji miała przyjść na świat jako długo oczekiwane dziecko, oczekiwane przez rodziców, którym chrześcijanie pierwszych wieków nadali imiona Joachim i Anna. Mieszkać mieli w Jerozolimie, w miejscu, gdzie dziś wznosi się kościół św. Anny. Jako dziecko Maryja miała podjąć służbę w świątyni jerozolimskiej.

 
ks. Mariusz Rosik
Pewien człowiek miał dwóch synów. Żyli razem dostatnio, spokojnie i szczęśliwie. Pewnego dnia młodszy syn postanowił zabrać swoją część majątku i wyjechać w dalekie strony. Niewykluczone, że ktoś podsunął mu tę myśl: „Sam przecież wiesz, co jest dla ciebie dobre. Tu jest tak nudno, tam jest dopiero wolność!”. I właśnie „tam” roztrwonił swój majątek. Zaczął cierpieć niedostatek. Najął się do pasania świń i w końcu nawet gotów był jeść to, co one... Pewnego dnia jednak zastanowił się nad swoim życiem...
 
ks. Mariusz Rosik

Słowa. One świadczą o tym, że nie nadajemy się do życia w samotności. Odsłaniają pewną prawdę o nas. Czasem wystarczy kilka słów i wiemy, z kim mamy do czynienia. Mają też niezwykłą moc. Mówi się, że potrafią wiele zbudować, ale i wiele zniszczyć. Wielka przygoda przed nami! Zmierzyć się z niemierzalnym, podskoczyć wyżej niż – wydawać by się mogło – potrafi człowiek, to dopiero coś! Nie wiem, czy to na miarę naszych możliwości. Wiem jednak na pewno, że na miarę naszych pragnień.

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS