logo
Poniedziałek, 29 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Hugona, Piotra, Roberty, Katarzyny, Bogusława – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Grzegorz Iniewicz
Lepsze znane piekło niż nieznane niebo
List
 


Co zachować, a co zmienić

Najbardziej doświadcza się potrzeby uporządkowania tego spadku po poprzednich pokoleniach w chwili podjęcia decyzji o założeniu własnej rodziny. Trzeba sobie wówczas odpowiedzieć na kilka podstawowych pytań dotyczących tego, co wnoszę w nową rodzinę, jakie są moje wzorce męskości, kobiecości, co to dla mnie znaczy być mężem, żoną, a później ojcem i matką. Nie zawsze jest to proste, ponieważ najtrudniej jest zachować emocjonalny dystans do tego, co jest nam najbliższe. Pomocna w takich sytuacjach może być rozmowa z kimś spoza rodziny, kto nie będzie razem z nami wszystkiego usprawiedliwiał ani też wszystkiego krytykował. Cenne będą tu na przykład rozmowy z naszym partnerem. Oczywiście tylko wtedy, gdy nie wykorzystujemy własnych spostrzeżeń do tego, żeby dopiec czy zadać ból. Bywa też tak, że i najczystsze intencje rozbijają się o mur niezrozumienia. Uwagi o rodzinie partnera, nawet te wypowiedziane z troską, mogą ranić, wywoływać złość, bo będą odbierane jako atak na własną osobę i rodzinę. Z tym ryzykiem trzeba się liczyć.

Małżonkowie raczej rzadko decydują się na rozmowę na temat własnych rodzin. Nie widzą takiej potrzeby albo celowo jej unikają, bo wspomnienia z rodzinnych domów wywołują u nich silne i nieprzyjemne uczucia. Jednak sposób funkcjonowania ich rodziny - nawet jeśli nie są tego świadomi - wpływa na to, jak postrzegają siebie i swojego partnera. Problemy, wynikające z błędnego interpretowania zachowań partnera są dość częstym tematem poruszanym w trakcie terapii małżeńskiej. Przykładowo: mąż nie okazuje żonie tyle czułości, ile ona potrzebuje, ona odczytuje to jako jego obojętność. Tymczasem może się okazać, iż kobieta wychowała się w rodzinie, w której o uczuciach mówiło się dużo i wprost. Natomiast w rodzinie mężczyzny podobne zachowania uważano za nietakt lub coś wstydliwego. Gdyby zdecydowali się na rozmowę, mieliby szansę zrozumieć jak bardzo mylili się swoich ocenach.

Pamiętasz, a dziadek…

Ukryte mechanizmy dziedziczenia rządzą nie tylko poszczególnymi osobami, ale nawet całymi rodzinami. Bywają takie, w których na przykład lęki, doświadczone nawet kilka pokoleń wcześniej są przenoszone, a czasami wręcz wyolbrzymiane, w następnych. Wielokrotnie pracowałem z rodzinami, w których dziadkowie przekazywali swoje wojenne doświadczenia nie tylko w formie powtarzanych opowieści, ale także, na poziomie emocjonalnym. Lęk, który w ich sytuacji był jak najbardziej adekwatny, w następnych pokoleniach był uogólniany w stosunku do całego świata. Konsekwencją tego był między innymi paniczny strach dzieci, pojawiający się przed każdym wyjściem z domu. Uczulanie dzieci na niebezpieczeństwa jakie spotkać je mogą na ulicy, czy ze strony obcych ludzi, jest oczywiście czymś niezwykle ważnym, ale jeśli rodzic przekazuje mu tylko swoje własne lęki, to po pierwsze - dziecko traci emocjonalne wsparcie w rodzicu, a po drugie - sprawia, że dziecko przez pryzmat obaw rodziców postrzega to, co się wokół niego dzieje. Ten lęk bywa wyczuwany przez tych, którzy rzeczywiście chcą komuś zrobić coś złego. Stąd dzieci, zarażone strachem przez swoich rodziców, stają się często ofiarami takich ludzi.
Wysłuchiwane przy rodzinnym stole opowieści nie są obojętne dla naszego doświadczenia. Niezwykle ważne jest to, jaki przekaz o świecie rodzina pozostawia następnym pokoleniom. Czy będzie się go przedstawiać jako bezpieczny, taki, w którym ludziom można zaufać, czy też wręcz przeciwnie - będzie on pełen zła, nic dobrego nas w nim nie spotka, bo ludzie są fałszywi i zawistni. To może zdecydować o tym, czy ktoś będzie umiał zbudować dojrzałe relacje, oparte na zaufaniu, czy też zostanie więźniem we własnym domu.

Trup w szafie
Oprócz historii, które wspomina się przy wspólnym stole, są i takie, które wiodą żywot utajony. Członkowie rodziny starają się ukryć pewne fragmenty własnej historii, zwłaszcza jeśli dotyczą one czegoś wstydliwego czy trudnego do zaakceptowania, np. alkoholizmu, choroby psychicznej, pobytu w więzieniu, nieślubnego dziecka, samobójstwa. Są to tzw. trupy w szafie. O tym, co kiedyś się wydarzyło, wiedzą tylko niektórzy i to oni mogą ewentualnie o nim rozmawiać. Pozostali mogą się tylko domyślać i zazwyczaj intuicyjnie to robią. Ukrywanie takiej tajemnicy pochłania dużo energii i destrukcyjnie wpływa na relacje, pojawia się podejrzliwość i brak zaufania. Jej ujawnienie jest rzeczą trudną, wywołującą silne emocje lęku, wstydu czy złości. Ostatecznie w większości przypadków przynosi jednak ulgę, wzrasta zaufanie i poczucie wspólnoty, chociaż bywa, że trzeba za to zapłacić pewną cenę, np. rezygnować z idealnej wizji własnej rodziny.

Pracowałem kiedyś z rodziną, w której taką tajemnicą była samobójcza śmierć dziadka jednego z małżonków. O tym, że nie umarł on śmiercią naturalną, dowiedzieli się oni dopiero tuż przed narodzeniem ich własnego dziecka. Od tej pory żyli w ciągłym strachu, że historia może się powtórzyć. Kiedy dostrzegli, że ich dziecko, wchodzące w okres dojrzewania, wycofuje się z kontaktów zarówno z nimi, jak i z rówieśnikami, bywa smutne, obudziły się w nich skojarzenia: "dziadek miał depresję i też tak się zachowywał". Zaczęli bacznie mu się przyglądać, sprawdzali, czym się zajmuje, co czyta, jakiej muzyki słucha. Chłopiec czuł, że rodzice go szpiegują, że mu nie ufają, zaczął się jeszcze bardziej wycofywać. Podczas terapii rodzice bardzo szybko podchwycili metaforę "trupa w szafie". Sami zaczęli opisywać przy jej użyciu to, co się dzieje w ich rodzinie - kto zna tajemnicę, a kto się domyśla, kto zaś stara się, żeby nie ujrzała ona światła dziennego. Ostatecznie zdecydowali się na jej ujawnienie, co znacząco poprawiło ich relacje.

W opowieściach typu "trup w szafie" nie zawsze musi nawet istnieć krąg wtajemniczonych. Może być też tak, że w rodzinie, z niewiadomych powodów, zostaje powtórzony wzorzec, który funkcjonował w niej kilka pokoleń wcześniej. Pradziadek popełnił samobójstwo i pamięć o tym wydarzeniu zanikła. Jego prawnuk w identycznych okolicznościach również podejmuje próbę samobójczą. Dlaczego tak się stało? Trudno to wytłumaczyć. Najprawdopodobniej każda rodzina ma obszar wspólnej nieświadomości. To w niej ukryte są pewne wzorce, pamięć o jakichś wydarzeniach. Chociaż nikt z rodziny ich sobie nie uświadamia, wszyscy pozostają pod ich wpływem.

Wszyscy jesteśmy wplątani w sieci poprzedzających nas pokoleń. Dotyczy to nawet tych, którzy nigdy nie poznali swoich rodziców czy swoich przodków. Niektóre nitki tej pajęczyny pomagają nam w życiu, ale są i takie, które je utrudniają. Jeśli uda nam się oddzielić jedne od drugich - co nie jest łatwe - zyskamy szansę dokonywania samodzielnych wyborów, a nasze relacje z bliskimi staną się bardziej otwarte. Zakładając własne rodziny ustrzeżemy się od popełnienia przynajmniej niektórych błędów poprzednich pokoleń, a w relacjach partnerskich nie będziemy spostrzegać drugiej osoby przez pryzmat własnych nierealnych oczekiwań czy też naszych wyobrażeń na jego temat.

 
 
Zobacz także
Antoni Skowroński
Kłamstwo jest nie tylko kwestią etyczną – broni się przed nim nawet organizm ludzki. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że potrzeba mówienia prawdy wpisana jest w naturę człowieka. Notorycznych kłamców da się wykryć, wykonując odpowiednią techniką zdjęcia obszaru mózgu, który odpowiada za rozpoznawania dobra i zła...
 
Antoni Skowroński

Każdy z nas zmuszony jest do podejmowania ważnych decyzji. Duża część z nich posiada wielkie znaczenie i rzutuje na nasze przyszłe życie. Tego rodzaju decyzje poprzedza zwykle ogromny wysiłek wewnętrzny, okupiony niejednokrotnie czasem długich wahań lub kryzysów. Nie bez przypadku pojęcie „kryzysu” wywodzi się z greckiego krinein, używanego dla wyrażenia „osądzania” oraz „podejmowania decyzji”.

 
Aneta Pisarczyk

Nieraz może nam się wydawać, że rzeczywistość wiary jest dla dziecka za trudna, niedostępna. Takie przekonanie zrzuca niejako z naszych barków, przynajmniej na pewien czas, odpowiedzialność za religijne wychowanie potomstwa. Tymczasem dziecko nigdy nie jest za małe na obcowanie z Bogiem i odkrywanie Jego osoby w świecie. Mało tego, ma ono niesamowitą łatwość wchodzenia w świat wiary i potrzebę obcowania z tym, co boskie. Czyni to oczywiście na swój, dziecięcy sposób.

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS