logo
Niedziela, 28 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bogny, Walerii, Witalisa, Piotra, Ludwika – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Henryk Bejda
Mały wieczernik
Źródło
 


***

Gianna kochała życie. Bardzo lubiła jeździć na nartach, wędrować i wspinać się po górach, kontemplować piękno przyrody. Wyciągała wiecznie zajętego pracą męża na koncerty i do teatru. "Nauczyła mnie lepiej żyć" - opowiadał Pietro. Nie znosiła lenistwa, starając się ciągle robić coś pożytecznego. Nie była próżna, ale bardzo dbała o siebie - malowała paznokcie, a wzory na nowe sukienki czerpała z magazynów mody. Starała się być piękną - dla męża i dla Boga.
Chciała i potrafiła łączyć obowiązki żony i matki z pracą lekarki. Choć Pietro nalegał początkowo, żeby została w domu i poświęciła się wyłącznie rodzinie, wspólnie uzgodnili, że stanie się tak dopiero po narodzinach czwartego dziecka. Za zgodą męża, Gianna pracowała m.in. jako lekarka w żłobku, przedszkolu i szkole podstawowej w Ponte Nuovo di Magenta.

***

Bóg był w rodzinie Mollów zawsze na pierwszym miejscu. Co wieczór, zanim poszli spać, wraz z dziećmi klękali do wspólnej modlitwy. Gianna starała się codziennie uczestniczyć we Mszy św. i przystępować do Komunii św. Często wstępowała do kościółka MB Dobrej Rady na chwilę modlitwy i medytacji, nawiedzała Najświętszy Sakrament i codziennie odmawiała różaniec. Biblia była jedną z jej ulubionych lektur. Nawet pracę traktowała jako modlitwę. Modląc się, prosiła Boga, by pomógł jej być dobrą żoną i matką.
Pietro starał się prowadzić równie intensywne życie religijne. "Dziś rano służyłem do Mszy przy ołtarzu Najświętszego Sakramentu w nowojorskiej katedrze... Dziś wieczorem o 21.30 recytowałem różaniec przed ołtarzem Niepokalanej w Nowym Yorku... Tak daleko od domu czuję jak (nasza miłość) staje się jeszcze mocniejsza i odczuwam tym większy obowiązek i jeszcze większą potrzebę dziękowania dobremu Bogu rano i wieczorem" - pisał do żony z USA. Gianna wyrażała się z dużym uznaniem o praktykach religijnych męża: "Twoja wiara i Twa pobożność są dla mnie ogromnym wzorem, chciałabym umieć się tak modlić jak Ty to czynisz (...)".

***

Rodzinne życie Mollów wypełnione było jednak nie tylko gorącą miłością, ale i wielkim cierpieniem. W czasie ciąży Giannę często bolał brzuch, miała torsje, przeżyła zatrucie ciążowe. Ukrywała to przed mężem, nie chcąc go martwić. Bardzo cierpiała podczas porodów. Starała się jednak rodzić w domu, uważając że "dobrze jest, jeśli dzieci mogą się rodzić w domu, w środowisku rodzinnym". Zmartwieniem były dla młodej matki liczne choroby jej dzieci - Pierluigiego, który miał acetonemię, nadwrażliwość krtani i zdradzał skłonność do wady stawu biodrowego oraz Marioliny, miewającej m.in. trudności ze spaniem. Także Pietro nie był okazem zdrowia - narzekał często na dolegliwości związane z przepracowywaniem się. Cierpieniem dla Mollów były dwa poronienia Gianny.

***

Małżonkowie bardzo się kochali. Gianna nigdy nie przestała dziękować Panu Jezusowi, że dał jej "towarzysza tak kochającego, dobrego, czułego". "Jesteś naprawdę najdroższym i najczulszym mężuniem, świętym tatusiem, nie złotym, lecz brylantowym, największym i najcenniejszym, jaki jest na tej ziemi" - pisała w czerwcu 1959 r. Również Pietro ustawicznie dziękował Bogu za wspaniałą żonę, za jej cnoty i miłość. W wysłanym do Gianny liście z 1959 r. pisał: "Zawsze przepełniało mnie szczęście, że znalazłem w Tobie idealną żonę, o jakiej marzyłem, i niezastąpioną matkę naszych dzieci, a przecież wciąż odkrywam w Tobie nowe cnoty poświecenia, cierpliwości, zrozumienia i dobroci, i wciąż tak głębokiego przywiązania".
Pietro doceniał jej "delikatność kobiety konkretnej, która umiała swoją miłość przełożyć na wymagania intensywnego życia, podejmując trudy codzienności". "Dzięki Giannie wkroczyłem w atmosferę duchowości pogodnej, wiary przeżywanej z radością i patrzenia na wszystkie rzeczy, o ile tylko są czynione z czystym sercem, jako na dobre i czyste". Gianna zafascynowała go umiejętnością realizacji siebie "w sposób całościowy i harmonijny", radością i pewnością wiary w Bożą Opatrzność, "promieniującą dobrocią". Była dla niego "dzielną niewiastą z Ewangelii", o której wspomina Księga Przysłów (31,10-31).

***

Ich małżeństwo trwało siedem lat. Zakończyło się śmiercią Gianny. W 1961 r. wykryto u niej włókniaka macicy. Jego radykalne usunięcie równałoby się z zabiciem noszonego wówczas pod sercem dziecka. Gianna nie zgodziła się na to, walczyła z rakiem innymi sposobami, ostatecznie poświęcając życie aby uchronić życie maleństwa. Zmarła w wielkim cierpieniu 28 kwietnia 1962 r., osiem dni po wydaniu na świat Gianny Emanueli. Na własne życzenie umierała w domu. "Być może usłyszałaś jeszcze głosy naszych dzieci, które w pokoju obok właśnie się budziły. Prawie w tym samym momencie wstąpiłaś do nieba, aby zamieszkać pośród świętych" - pisał Pietro we wspomnieniu o żonie.

***

Niezwykłym świadectwem miłości i małżeńskiej czułości Gianny i Pietra pozostały listy. Największą serię - aż 31 - Gianna wysłała do męża - podczas jego trwającej 52 dni podróży służbowej do Ameryki w 1959 r. - w czasie ich najdłuższej rozłąki. Pietro odwzajemniał się równie częstą korespondencją, wysyłał też taśmy magnetofonowe z "mówionymi" listami. Joanna donosiła mężowi o zmaganiach z chorobami dzieci, o ich tęsknocie za ojcem, a także o najbardziej prozaicznych sprawach - zakupach, rozbitym termosie itp. W korespondencji pobrzmiewa jej obawa o męża, który często korzystał z transportu lotniczego (ona sama bała się latać), tęsknota za wzajemną bliskością. "Kiedy jesteś tu, na miejscu, każda rzecz wydaje mi się być piękniejszą" - pisała 16 lipca 1957 r.

***

Po śmierci Gianny, Pietro został sam z czworgiem dzieci. Pomagali mu krewni. Czuł jednak, że jego żona nadal towarzyszy rodzinie i ta świadomość była dla niego "wielkim wsparciem". Wielkim bólem dla niego stała się kolejna śmierć. W 1964 r. zmarła w mediolańskim szpitalu niespełna siedmioletnia Mariolina.

***

Gianna stała się darem dla całego Kościoła. Pietro Molla wspominał, że pewnego razu pod koniec porannej Mszy św. podeszło do niego dwoje młodych ludzi. "Jesteśmy narzeczonymi - powiedzieli. - Pragniemy panu tylko powiedzieć, że od chwili, kiedy usłyszeliśmy i przeczytaliśmy o błogosławionej Giannie, postanowiliśmy na nowo przemyśleć nasze narzeczeństwo". "Wtedy zdało mi się - opowiadał Pietro - że moje małżeństwo z Gianną nabrało nowej pełni, zaczęło jakby rodzić nowe dzieci".

Henryk Bejda

Źródła:
Gianna Beretta Molla, "Twoja wielka miłość pomoże mi być silną. Listy do męża", Rafael, Kraków 2002
Ks. Piotr Gąsior, "Miłość bez lęku. Spotkania ze świętą Joanną Berettą Mollą", Rafael, Kraków 2004
Piotr Molla, Elio Guerriero, "Joanna - kobieta mężna. Bł. Joanna Beretta Molla we wspomnieniach męża", Rafael, Kraków 2003.

 
 
Zobacz także
Fr. Justin
Niezrozumiałą dla mnie sprawą jest wynoszenie świętych na ołtarze i oddawanie im czci, która należy się Bogu.
 
Fr. Justin
Życie wspólnotowe jest czymś ważnym i możliwym, prawda ta znajduje swe potwierdzenie także u Ojca Pio. Jest ono dla niego dzieleniem tego samego sposobu życia, tej samej franciszkańskiej tożsamości, a także ludzkich uczuć czy dbałości o wierność ideałom zakonnym,  aż po całkowite ofiarowanie się za braci. Życie wspólnotą i we wspólnocie było bowiem konkretnym sposobem, w jaki realizował on naśladowanie Chrystusa.
 
Katarzyna Kolska
Ktoś może powiedzieć: nie jesteś małżonkiem, więc nie wypowiadaj się o tym, co się dzieje w małżeńskim łóżku. Ale tu nie o łóżko chodzi, tylko o to, jak małżonkowie zdefiniują bliskość.

Z Maciejem Soszyńskim OP rozmawia Katarzyna Kolska
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS