logo
Sobota, 27 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Sergiusza, Teofila, Zyty, Felicji – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Jacek Szczygieł SCJ
Marzenie Boga
Czas Serca
 
fot. Liane Metzler | Unsplash (cc)


Karol Wojtyła, zanim został papieżem, pisał o powołaniu w różnych miejscach. W książce pt. Miłość i odpowiedzialność tak je definiuje: „Istnieje właściwy każdej osobie kierunek jej rozwoju przez zaangażowanie się całym życiem w służbie pewnych wartości. Kierunek ten każda osoba powinna trafnie odczytać, przez zrozumienie z jednej strony tego, co w sobie nosi i co mogłaby z siebie innym dać, a z drugiej strony zaś – czego się od niej oczekuje”.
 
Różne drogi do miłości
 
Wojtyła pomaga uwierzyć, że powołanie, inaczej marzenie Boga dotyczące człowieka, powstaje w Sercu Ojca, zanim ten człowiek się narodzi. To, co się dzieje przez kolejne lata życia, jest nieustannym powoływaniem.
 
Nie zawsze jest łatwo odczytać sens poszczególnych wydarzeń, szczególnie tych bolesnych. Jeśli jednak każda chwila jest wypełniona obecnością Boga, to i każde wydarzenie jest dowodem na prawdziwość powołania. O wiele trudniej jest uwierzyć, że to, co Bóg proponuje, jest propozycją nie do odrzucenia. Czy Bóg ma prawo proponować człowiekowi określony styl życia? Czy to nas nie zniewala lub nie zamyka w szufladzie determinizmu? Zakładając jednak, że życie pochodzi od Niego i że On zna najbardziej ukryte pokłady człowieka, łatwiej przyjąć i uwierzyć, że to, co On nam oferuje, jest najlepszą z możliwych propozycji, właściwą drogą do szczęścia tu na ziemi i do szczęścia w wieczności.
 
Każdy człowiek jest więc obdarowany powołaniem. Jest jednak tajemnicą Miłości Miłosiernej, dlaczego akurat takim, a nie innym powołaniem zostaliśmy obdarowani. Klasycznie rzecz ujmując, są trzy drogi, trzy powołania: życie małżeńskie i rodzinne, życie poświęcone Bogu oraz życie samotne. Wszystkie trzy łączy miłość wyrażana przez służbę.
 
Razem na służbę rodzinie
 
Dla zdecydowanej większości mieszkańców tego świata powszechnym jest powołanie do życia małżeńskiego i rodzinnego. Dwoje różnych osób. Ona marzy o opiekuńczym, odpowiedzialnym, silnym. On tęskni za czułą, delikatną, wrażliwą. Może nawet przez przypadek się spotykają. Jednak to sam Bóg, który zna ich najgłębsze dążenia i tęsknoty, sprawia, że zaczynają się poznawać – kim są i co dla niej i dla niego jest najważniejsze.
 
Przychodzi w końcu dzień i godzina, kiedy podejmują decyzję, aby iść razem przez życie aż do śmierci oraz posiadać owoc prawdziwej miłości i odpowiedzialności: dzieci. To już nie tylko pragnienie, ale decyzja, aby oddać się sobie nawzajem. Prawdziwa miłość to oddawanie życia, czyli dzień po dniu bycie osobą cierpliwą i dobrą, która nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą, nie dopuszcza się bezwstydu, swego nie szuka, nie unosi się gniewem, złego nie pamięta, nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą, wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma (por. 1 Kor 13,1-7).
 
Z tą miłością przychodzą młodzi ludzie do Chrystusa, który jest pełnią i wzorem miłości. Kiedy wobec siebie wypowiadają słowa małżeńskiej przysięgi, to On, prawdziwa Miłość, przyjmuje tę ludzką, kruchą miłość i czyni ją bogatą w swoją obecność, aby trwała do końca życia.
 
Na spotkaniu kursu przedmałżeńskiego małżeństwo będące 17 lat po ślubie dawało świadectwo o swojej drodze. Mówili o wzlotach, upadkach, radościach i kłótniach. Bardzo mocno podkreślali: „To, że jesteśmy razem jest możliwe dzięki współpracy z łaską sakramentu małżeństwa, to dzięki temu, że dawaliśmy w naszym małżeństwie i rodzinie szansę Panu Bogu. Wspólnie dużo rozmawialiśmy i modliliśmy się za siebie”.
 
Trudna to droga, ale jeśli idzie się nią z zaangażowaniem, staje się piękną. Modne dziś „życie razem na próbę” nie daje gwarancji szczęścia, tym bardziej poznania drugiej strony, ponieważ mieszkanie razem nie jest równoznaczne z poznawaniem. Co gorsza, „mieszkanie razem przed ślubem” uczy niebezpiecznego nawyku „życia na próbę”. Zdecydowanie warto na etapie przygotowania zadbać o czystość oraz zatroszczyć się o świadomość obowiązków.
 
Na wyłączną służbę Bogu
 
Szczególną drogą jest zaproszenie od Boga, aby przeżyć życie tak, jak je przeżył Syn Człowieczy na ziemi. Jest to powołanie do życia konsekrowanego i/lub kapłańskiego.
 
Co to znaczy być osobą konsekrowaną, siostrą zakonną lub zakonnikiem? To żyć i miłować jak Chrystus, który kochał sercem niepodzielnym, będąc bogaty, stał się ubogim i przeżył życie w posłuszeństwie Ojcu.
 
Osoby konsekrowane, siostry i bracia zakonni składają tzw. śluby zakonne. Uroczyście ślubują przeżyć życie w czystości, ubóstwie i posłuszeństwie. Konsekwencją takiej wolnej i świadomiej decyzji jest przyjęcie odpowiedniego stylu życia. W praktyce oznacza to oddanie ciała i duszy Panu Jezusowi, nie przywiązywanie się do dóbr tego świata oraz słuchanie Boga, który działa przez przełożonych. Być osobą konsekrowaną, to być znakiem obecności Boga. Jest to także droga do pełni człowieczeństwa, ponieważ tożsamość człowieka jest w Bogu: „Człowiek jest tym tylko, czym jest w oczach Boga i niczym więcej” (papież Franciszek).
 
Co natomiast oznacza bycie kapłanem? Według św. Pawła kapłan jest przede wszystkim szafarzem Bożych tajemnic: „Niech więc uważają nas ludzie za sługi Chrystusa i za szafarzy tajemnic Bożych!” (1 Kor 4,1). Szafarz nie jest właścicielem. Jest tym, któremu właściciel powierza swoje dobra, ażeby nimi zarządzał w sposób sprawiedliwy i odpowiedzialny. Kapłanom powierza Chrystus to, co ma najcenniejsze: Jego słowo, sprawowanie Jego Ofiary w czasie Mszy Świętej, odpuszczanie grzechów w Jego Imię oraz prowadzenie Jego ludzi w kierunku nieba. To, co mogą księża ofiarować wiernym, to obecność żywego Boga; ksiądz to osoba, która sakramentalnie uobecnia Pana Jezusa na ziemi.
 
Pewien ksiądz, który jako kleryk przeżył obóz koncentracyjny, po latach pracy na bardzo trudnej parafii pojechał do biskupa prosić o zmianę miejsca posługi. Podając motyw swojej prośby, opowiedział księdzu biskupowi, jak wyglądały ostatnie święta Bożego Narodzenia: frekwencja wiernych była tak niska, że były to bardziej przygnębiające święta niż te, które przeżył w obozie. Kiedy stanęli przed zgromadzonymi ludźmi, aby ogłosić, że ksiądz proboszcz opuszcza parafię i że będzie ona zamknięta, ku wielkiemu zdziwieniu, ludzie zaprotestowali. Biskup zapytał: „Dlaczego nie chcecie, żebym przeniósł księdza i zamknął parafię?”. Wtedy najstarszy parafianin powiedział: „Nie można zabrać naszego księdza, bo jeśli się go zabierze, to zabierze ksiądz biskup nasze jedyne światło”.
 
Ta droga, jeśli ma stać się piękną, wymaga nade wszystko wiary i ofiary. Sam powołany musi dać sobie radę z odpowiedzią na pytanie: czy to jest propozycja Pana Boga, czy mój wymysł? Życie jednakże uczy, że pewność na tej drodze zależy od stopnia zaufania; tak więc tyle pewności, ile ufności.
 
Przygotowanie do podjęcia ostatecznych zobowiązań trwa od kilku do kilkunastu lat. Już na samym początku następuje proces weryfikacji i oczyszczenia motywacji. Na tę drogę są powołane osoby o odpowiednich predyspozycjach, pośród których należy podkreślić stabilność emocjonalną oraz silne pragnienie relacji z Panem Bogiem.
 
Samotnie, aby służyć innym
 
Samotność jest dziś szczególnym „znakiem czasu”. Jeśli wybór „życia w pojedynkę” wynika ze względów osobistych, np. kariery, wygody, wyrachowania, to na pewno nie jest to Boże wezwanie i dar. Święty Augustyn do takich osób mówi: „Ziemska wędrówka umęczy tego, kto siebie samego uczynił dla siebie drogą do nieba”.
 
Jeśli ta droga jest powołaniem, to jest to droga miłości Boga i miłości bliźniego realizowanej w samotności. Inspirująco stwierdza ks. Rogowski w książce pt. Tajemnice Bożych powołań. Powołanie do życia w samotności: „Znaki wskazujące na takie wybranie i powołanie mogą być różne, mogą przyjmować różne postacie, mogą nawet przybrać formę losu o charakterze społecznym, środowiskowym, który dosadnie wyraża formuła zaczerpnięta z Wielkiej Przypowieści: «Nikt mnie nie chce, ja nie chcę nikogo, bo nie znajduję odpowiedniego partnera, więc decyduję się na życie w samotności». Duch Święty (…) nie jest bowiem związany ludzkimi schematami i może wyrażać swoje powołanie w przeróżnych formach”.
 
Powołanie do samotności, aby być prawdziwym powołaniem, musi być koniecznie przeżywane jako otwarcie na Boga i bliźniego. Potrzeba zatem troski o wychodzenie z osamotnienia i izolacji. Istotą tej drogi jest zatem służyć Bogu i ludziom w taki sposób, w jaki nie można tego robić w małżeństwie lub zakonie. Pewien młody mężczyzna zrezygnował z chodzenia ze wspaniałą dziewczyną, ponieważ zechciał jako inżynier nauczyć ludzi w Afryce budować studnie. Przez trzy lata jeździł na motocyklu w buszu, od wioski do wioski, ucząc pozyskiwania wody. Byłoby to trudne, gdyby miał żonę i dzieci.
 
Wydaje się, że tylko niektórzy ludzie mają predyspozycje do takiego stylu życia. Dlatego na etapie rozeznawania tej drogi, warto przypatrzeć się, w jaki sposób przeżywam relacje, a także, czy jestem zdolny do bezinteresownej pomocy potrzebującym.
 
Tajemnica powołania jest darem, jakim Bóg obdarowuje konkretną osobę. Warto w modlitwie powierzać swoje życie i prosić o dar rozpoznania, a jeśli ktoś już rozpoznał swoje powołanie, o dar wytrwania.
 
Jacek Szczygieł SCJ
Czas Serca nr 149 
 
Zobacz także
Stanisław Łucarz SJ

Zapominamy o paschalnym wymiarze naszego życia: jesteśmy tu jedynie przechodniami. Mamy do przejścia pewną drogę, na której z pewnością natkniemy się na wiele niebezpieczeństw. Trzeba ich unikać, a jeśli wpadniemy w pułapkę, trzeba wracać. Jeremiasz podpowiada, by stawiać sobie na tej drodze kamienie milowe, drogowskazy, by wiedzieć, „jak wrócić do miasta” (por. Jr 31,21)...

 

Z profesorem Janem Grosfeldem rozmawia Stanisław Łucarz SJ

 
O. Leon Knabit OSB
Gdyby na defiladę żołnierz przyszedł po cywilnemu, i powiedział, że tak jest wygodniej, bo jest bardzo gorąco, z pewnością usłyszałby – "panie, po cywilnemu, to pan może sobie chodzić w ogródku. Defilada, to defilada. Tu obowiązuje równy krok, mundur, wszystko wyczyszczone, wyprasowane, porządne, bo jest pan żołnierzem". Duchowny również jest żołnierzem – przedstawicielem swojej idei...
 
Roman Zając
Dziecięce postacie aniołów mocno wpisały się w historię sztuki sakralnej. Na wielu obrazach aniołowie mają na przykład postać pulchnych nagich chłopczyków ze skrzydełkami. Motyw ten pojawił się w okresie renesansu i baroku. Najbardziej chyba znane dwa aniołki znajdziemy na dole genialnego renesansowego obrazu Rafaela „Madonna sykstyńska”.
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS