logo
Niedziela, 28 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bogny, Walerii, Witalisa, Piotra, Ludwika – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Ks. Aleksander Radecki
Moje doświadczenie ojcostwa
 


 
Wobec mnóstwa opracowań tematu ojcostwa we wszelkich jego konfiguracjach istnieje pokusa, by odwołać się do mądrzejszych, zacytować kogo trzeba i ewentualnie jakąś własną myśl dyskretnie przemycić na zadany temat. Odrzucam jednak zdecydowanie taką możliwość, gdyż ma to być osobiste świadectwo, a nie naukowy artykuł i postaram się przedstawić swoje „ojcowanie” w kapłańskim posługiwaniu.
 
(1) Już jako szkrab przystępujący do tzw. wczesnej komunii św. wiedziałem, że po wyznaniu grzechów w konfesjonale należy powiedzieć: „...a ciebie, ojcze duchowny, proszę o pokutę i pojednanie mnie z Bogiem i Kościołem”. Gdy jednak usłyszałem podobne słowa już z tej drugiej strony kratek konfesjonału jako spowiednik, musiałem na własny użytek rozważyć, czego penitenci oczekują ode mnie - „ojca duchownego”.
 
Nie mogę powiedzieć, że już to do końca „wiem” po 25. latach kapłańskiego posługiwania, ale z całą pewnością uczę się tej roli ojca. Zakłada ona zdobywanie (bo nie: zdobycie raz na zawsze!) mnóstwa umiejętności i cnót: dojrzałego sądu, mądrego dystansu, cierpliwego słuchania, empatii, ogromnego doświadczenia życiowego, stanowczości, łagodności, konsekwencji, długomyślności, optymizmu, poczucia humoru - niech tego wyliczania wystarczy, bo lista jest naprawdę długa. Ten rodzaj ojcostwa przy kratkach konfesjonału jest bodaj najważniejszy i najtrudniejszy, bo chociaż ja - ojciec duchowny - siedzę, a penitent klęczy, to jedynie wiara pozwala z pokorą podejmować się tej misji w przeświadczeniu, że Duch  Święty sam pokieruje całą sprawą, a moim zadaniem jest Mu nie przeszkadzać.
 
Oczywiście nie wszystkie „dzieci” jednakowo „chcą”, bym był dla nich ojcem i czasami dobrze, że podczas spowiedzi oddzielają nas kratki, uniemożliwiając użycie bardziej przekonywujących argumentów - oczywiście żartuję. Na pewno obie strony w tej niezwykłej relacji muszą dojrzewać i - na szczęście - owoce tego wysiłku bywają wspaniałe.
 
(2) Drugą płaszczyzną na której muszę nieustannie okazywać się ojcem duchownym, są wszelkie spotkania z ludźmi, szukającymi - mniej lub bardziej świadomie - kierownictwa duchowego, porady, wsparcia, pociechy. Czasem przychodzą sami, czasem ktoś ich na mnie „naśle”, czasem wszystko zaczyna się „przypadkiem”... Gdybym ich zawiódł w tym oczekiwaniu - odchodzą i starają się szukać gdzie indziej - z różnym skutkiem.
 
O ile w ramach sakramentu pokuty działam in persona Christi i Jego mocą, to na tej płaszczyźnie pozasakramentalnej sprawa wygląda inaczej: przede wszystkim liczyć się będzie moja „ludzkość” wobec bliźniego, zakładająca możliwość zastąpienia osób, które człowieka poszukującego ojca -  kierownika duchowego zawiodły. Mam świadomość, że ludzie przychodzą do mnie z tym wszystkim, czego nie mogą zanieść - z różnych powodów -  własnemu ojcu, współmałżonkowi, dzieciom, przyjaciołom, a nawet psychologom czy pedagogom. Czuję wtedy ogrom odpowiedzialności za los danej osoby i to nie dlatego, że to ja może  sobie nie poradzę, ja zawiodę, ja się nie sprawdzę w tej roli; boję się o człowieka, który w razie kolejnego zawodu może stracić nadzieję i może już nie będzie chciał szukać dalej, walczyć...
 
(3) Od ośmiu lat dołączyła się jeszcze jedna rola do spełnienia w moim życiu - ściśle kapłańska: być ojcem duchownym kleryków. Co to jest za rodzaj posługiwania i jakie wymagania stawia się takim księżom, niech świadczą dwa zestawy oczekiwań: władz seminaryjnych i alumnów:
 
 
1 2  następna
Zobacz także
Joanna Piestrak
Rozbudzone religijnie serce dorastającej dziewczyny zapragnęło poświęcić się Bogu. Maria rozważała wstąpienie do zakonu. Jej plany pokrzyżował wybuch drugiej wojny światowej, kiedy jako mieszkanka Wołynia stanęła przed groźbą zsyłki na Sybir. Aby zapewnić opiekę sobie, siostrze i ciężko chorej matce, zgodziła się wyjść za mąż za Stanisława Jurczyńskiego, którego wraz z matką wybrała spośród kilku kandydatów. 
 
Joanna Piestrak
W ostatnich dniach starego roku otrzymałam list od znajomej, z drugiego końca Polski. Wspomniana pani zakończyła swój list w ten sposób: "Przestałam wierzyć księżom... Wpojono mi ideały, których nie ma. Idealny ksiądz to ten, który posiada lepsze auto i jest nadziany kasą"...
 
Siostry Augustianki
Mieszkałam sobie „spokojnie i wygodnie”. Było mi dobrze i nie chciałam niczego w swym życiu zmieniać. Pewnego dnia otwierając okno zdawało mi się słyszeć głosy. Wybiegłam przed chatkę, a do mych uszu doszły słowa: "Musicie od siebie wymagać chocby inni od Was nie wymagali"... Wróciłam i próbowałam o tym zapomnieć. Jednak nie dawało mi to spokoju, wprowadzało zamęt w to dotychczas „spokojne i wygodne życie...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS