logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Jarosława, Marka, Wiki – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Konrad Sawicki
Mów po ludzku
Więź
 


Woodstock jak świat
 
Ten rys otwartości na dialog i gotowości do partnerskiej rozmowy, który wynika z tytułu wideobloga, dostrzegłem również w przesłaniu Księdza Biskupa skierowanym do uczestników Przystanku Jezus: „Idziemy do ludzi z pełnym szacunkiem – nie lepsi do gorszych. Różnimy się tylko i równocześnie aż tym, że z łaski Boga mieliśmy szczęście spotkać Jezusa. Dla nas jest On życiem, radością i siłą. Tym pragniemy się dzielić”.
 
Zasadą uczestnictwa w Przystanku Jezus jest ogromny szacunek i miłość do człowieka, do którego się idzie. Nie może to być podejście typu: ja przychodzę cię pouczyć, ja wszystko już wiem i chcę ci o tym powiedzieć. My idziemy zupełnie inną drogą, która potrzebna jest nie tylko na Przystanku Woodstock, ale w ogóle w Kościele. Podchodzimy do człowieka i dzielimy się z nim własnym doświadczeniem. Jeśli jest to człowiek, któremu obce jest doświadczenie wiary, a zdarza się to współcześnie coraz częściej, to pierwsza faza spotkania wymaga życzliwej, pełnej przyjaźni postawy. Zazwyczaj pierwszą reakcją na propozycję rozmowy jest wyrzucenie z siebie wszystkich żalów dotyczących Kościoła.
 
Obserwuję u tych młodych dwa rodzaje zrażeń do Kościoła. Pierwszy – przez osobiste negatywne doświadczenie. I nie ma znaczenia, czy powodem jest ksiądz, który w odbiorze młodego człowieka zachowuje się nieadekwatnie do tego, co głosi, czy są to rodzice zachowujący się podobnie. Reakcja jest taka sama: odwrócenie się od Kościoła. Jest jeszcze druga forma tych zrażeń – przyjęcie pewnych medialnych przekazów, schematów myślowych. Kiedy ich zapytamy: „Czy to jest twoje osobiste doświadczenie?”, odpowiedź brzmi: „Nie, ale tak przecież mówią”.
 
Przekazywane im w ten sposób negatywne obrazy Kościoła ukształtowały ich podejście do wszystkiego, co się łączy z chrześcijaństwem. Jednej i drugiej grupie ludzi należy najpierw pozwolić na wypowiedzenie tych żalów, uszanować ich doświadczenia oraz przekonania – dopiero wówczas rozpoczyna się ciekawy i twórczy etap dialogu. Jestem przekonany, że ten sposób komunikacji dotyczy nie tylko pola woodstockowego, ale też salki katechetycznej, klasy w szkole i wielu innych spotkań młodzieżowych.
 
Jako duchowni powinniśmy mieć świadomość, że w każdą funkcję w Kościele wpisany jest bezwzględnie element służebności. I nie chodzi tu o budowanie dobrego wizerunku, tylko faktycznie trzeba mieć świadomość, że moja posługa słowa jest postawą służebną. Muszę uczyć się takiego przekazywania Ewangelii, żeby człowiek, do którego mówię, mógł odebrać jej przesłanie. Jestem jakby podwójnie na służbie: i Jezusa, i człowieka. Trudnym i ważnym zadaniem dla biskupa – i dla każdego innego głosiciela Ewangelii – jest jednak nie zdominować własną osobą przekazu Bożego słowa. Mam przekazać światło Ewangelii, ale przecież wiem, że tak naprawdę nie ja to czynię, tylko czyni to we mnie Duch Święty.
 
Ale przecież jest urząd biskupa, który…
 
Który schować się nie pozwala, prawda? I dlatego to jest takie trudne. Tu nie chodzi o udawanie, że się nie jest biskupem. Pamiętam pytanie, jakie mi stawiano, gdy ruszył Przystanek Jezus: „Czy ja w jakiś sposób nie sprofanuję urzędu biskupiego?”. Muszę powiedzieć, że nigdy nikt z uczestników zarówno Przystanku Jezus, jak i Woodstocku nie próbował wejść ze mną w tak poufałą relację, która pozwoliłaby na klepanie biskupa po ramieniu.
 
Ani na moment nikt nie zapomniał, że rozmawia z biskupem. Ale jednocześnie biskup musi tam być w szczególny sposób. Nie ma wątpliwości, że trzeba podejść do człowieka bliżej, że trzeba się odsłonić. To daje możliwość poznania człowieka i w efekcie używania bardziej adekwatnego słownictwa.
 
Myślę, że współczesny głosiciel Ewangelii – i to na każdym poziomie kościelnej struktury – musi szukać kontaktu ze współczesnym człowiekiem, musi go próbować zrozumieć i mówić do niego zrozumiałym językiem. Z tym się wiąże też konieczność przeczytania wielu tekstów, bo przecież nie brakuje porządnych, pogłębionych analiz mentalności i języka współczesnego człowieka. Jeżeli mówimy, że współczesny człowiek tak bardzo żyje dniem dzisiejszym, że jest zabiegany, jeżeli chcemy mu pokazać, że warto się zatrzymać i spojrzeć, dokąd się biegnie i po co, to trzeba go rozumieć i trafić w te struny, które jeszcze w nim brzmią i są wrażliwe.
 
Czeka nas wielka praca
 
„Polski Kościół czeka wielka praca nad językiem, którym przemawiamy do wiernych” – wie Ksiądz Biskup, kto to napisał?
 
Nie.
 
Zobacz także
ks. Grzegorz Strzelczyk

Gdy XX-wieczne badania neurologiczne dowiodły, że decyzja podjęcia działania zapada w mózgu wcześniej, niż dowiaduje się o niej nasza świadomość, zachwiało to dotychczasową wizją świata, w którym człowiek dzięki wolnej woli jest w pełni odpowiedzialny za swoje wybory. Spowodowało to popłoch u moralistów, nie tylko katolickich.

 

Z Jerzym Vetulanim w 2015 r. rozmawiał ks. Grzegorz Strzelczyk

 
Konrad Sawicki
Język Kościoła musi dotrzeć z orędziem zbawienia do wszystkich ludzi. Osobiście – oczywiście, gdy to jest możliwe – usiłuję poznać człowieka, do którego mówię, i jego świat. Ma to decydujący wpływ na treść mojego kazania, na język, którym tę treść przekazuję, jak i na odbiór słuchającego.

Z bp. Edwardem Dajczakiem rozmawia Konrad Sawicki
 
Ewelina Gładysz

Wspólnota z Taizé, założona przez Brata Rogera Schütza w 1940 roku, liczy aktualnie ponad stu braci, którzy reprezentują ponad trzydzieści narodowości, w tym katolików, ale i pochodzących z różnych Kościołów protestantów, związanych ślubami zakonnymi składanymi na całe życie.

 

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS