logo
Czwartek, 18 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Apoloniusza, Bogusławy, Gościsławy – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Wacław Oszajca SJ
Na chłopski rozum rzecz biorąc
Miesięcznik W drodze
 


A miłosierdzie?

"Gdybyście zrozumieli, co znaczą słowa: Miłosierdzia chcę, a nie ofiary, nie potępialibyście niewinnych. Bo Syn Człowieczy jest Panem szabatu" (Mt 12,7-9). Gdzie jak gdzie, ale miłosierdzia - niemodne to dzisiaj słowo, choć nie jego treść - można doświadczyć jedynie wśród przyjaciół i oczywiście w rodzinie, choć i tam nie zawsze. Miłosierdzie jest bowiem taką odmianą miłości, która, owszem, czeka na odpowiedź, zdradzona cierpi, ale istnieć nie przestaje. Mówiąc inaczej, miłosierdzie jest miłością wzgardzoną, a to znaczy, że ten, kto tak kocha, kochać nie przestaje nigdy. Tak kochający w swoim nastawieniu do drugiego jest niezmienny. W związku z tym nie tylko nie daje się odepchnąć, nawet za cenę życia, ale nie czeka też na prośby, na podziękowania, pochwały, gdyż "rozumie", czego ten drugi potrzebuje. Jeśli tak, to naprawdę miłosierny jest jedynie Bóg.

Spróbujmy zatem na przykazania popatrzeć inaczej. Nie od strony zakazów i nakazów, ale bardziej ludzkiej, a co za tym idzie, również Boskiej. Wyobraźmy sobie, choć będzie to trudne lub wprost niemożliwe, taką oto sytuację. Ni stąd, ni zowąd twoja dorosła córka lub syn, mieszkający dwie ulice dalej, zadaje ci pytanie: "Tato, ile razy w roku powinienem ciebie odwiedzać, ile rozmów powinniśmy odbyć, żebyś nadal uważał mnie za swoje dobre dziecko?". Albo inaczej. "Mamo, o co chodzi, przecież odwiedzam cię we wszystkie święta, czasem nawet w tygodniu do ciebie wpadam. Nie zapominaj też, że dopłacam ci do czynszu i lekarstw. Poza tym, mam tyle pracy i innych obowiązków, że nie wyrabiam na zakrętach". Wyobraźmy sobie, że wreszcie do spotkania doszło, rozmowa przebiegła w bardzo miłej, grzecznej atmosferze, niemniej nic z niej poważnego nie wynikło. Pouśmiechaliśmy się do siebie, pogadaliśmy o przysłowiowej pogodzie, pochwaliliśmy tort i na tym koniec.

Niestety, czasami bywa jeszcze inaczej, o wiele gorzej. Dzieci wpadają do rodziców nieomal codziennie, i to z bardzo konkretnych powodów. "Kochani, w sobotę idziemy na bal, popilnujecie dzieci, prawda?". "Przykro mi o tym mówić, ale do pierwszego jeszcze dwa tygodnie, a ja mam w portfelu jedynie dwadzieścia złotych". "Mamo, Jasio ma katar, a ja muszę, no wiesz, umówiłam się z koleżankami na kawę, weź taksówkę i przyjedź. Boli cię głowa? Weź tabletkę, tę, którą ci dałam dwa tygodnie temu, to ci szybko przejdzie". Jednym słowem, do spotkania rodziców i dzieci, w tych przypadkach, dochodzi jedynie wtedy, gdy dzieci mają jakąś sprawę do załatwienia, gdy potrzebują pomocy, a więc dla jakiejś korzyści. W myśl starego porzekadła: Jak bida, do Żyda, jak po bidzie, precz Żydzie.

Nieszczęsny skutek zachowywania przykazań

Nie wiem, może to zbyt daleko idący osąd, ale wydaje się, że doszło już do tego, że za pomocą przykazań Bożych i kościelnych oraz zarządzeń administracyjnych zaczynamy wymuszać na ludziach udział w praktykach religijnych. I tak to, co powinno wypływać z przekonania, zaczyna być czymś zewnętrznym, nie naszym, ale nam narzuconym. Oczywiście poddajemy się tej przemocy, bo dotąd nie mieliśmy innego wyjścia. Dotąd, bo dzisiaj już takie wyjście mamy. Parafia przestała być monopolistą. Przestała być jedyną instytucją organizującą nie tylko życie religijne mieszkających na jej terenie, ale również życie społeczne i polityczne. Przez całe wieki to nie kto inny, ale proboszcz pełnił funkcje, które dzisiaj pełnią urzędy stanu cywilnego i zakłady pogrzebowe. Proboszcz, chrzcząc niemowlę, wprowadzał je nie tylko do kościelnej społeczności, ale, i chyba przede wszystkim, do społeczeństwa. A kiedy ochrzczony dorósł, bez proboszcza też nie mógł się obyć, bo przecież do dziś mówimy, że to ksiądz daje ślub. No i kiedy umarł, to proboszcz decydował, gdzie i jak ma być pochowany. Obecnie nawet tak religijne czynności jak bierzmowanie i w jeszcze większym stopniu pierwszy pełny udział w mszy też się sprywatyzowały, zeświecczały i stały się jedynie okazją do rodzinno-towarzyskich spotkań.
 
strona: 1 2 3 4