logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Bartłomiej Sury
Na początku jest informacja
Życie Duchowe
 
fot. Ruan Richard Rodrigues | Unsplash (cc)


Z ks. Grzegorzem Strzelczykiem rozmawia Bartłomiej Sury

 

Fizyk kwantowy John Wheeler twierdzi, że bit, najmniejsza jednostka informacji, jest również podstawowym budulcem wszechświata. Czy teolog katolicki podpisałby się pod zdaniem, że Pan Bóg stworzył świat z informacji?

 

En arche en ho logos. Zazwyczaj tłumaczymy „Na początku było Słowo”. To bardzo zawężające i ograniczające tłumaczenie. Logos, o którym mówi św. Jan w pierwszym wieku naszej ery, to coś znacznie głębszego i szerszego. Można to przełożyć tak: „Na początku był zamysł Boży”. Tłumacząc radykalnie: „Na początku była informacja”.

 

Taka interpretacja jest uprawniona, biorąc pod uwagę sens greckiego oryginału?

 

W transpozycji tak, bo starożytni nie myśleli w takich kategoriach. Jednak idea Logosuzawiera w sobie ideę samorozumienia się Boga. To znaczy, że Logosjest „treściowy”. Jest jakimś rodzajem informacji. Zresztą jeden z ciekawszych sporów w teologii katolickiej dotyczył subtelnego rozróżnienia: Jeśli Bóg jest „jakiś”, czy oznacza to, że rzeczywistość również jest „jakaś” — taka jak Bóg? Czy może rzeczywistość jest „taka, jak Bóg chce”, a my nie wiemy, jaki Bóg jest? Ostatecznie to pytanie brzmi: Czy Bóg ma treść? Czy jest w Nim jakaś informacja?

 

Nie możemy stwierdzić, jaki jest Bóg, natomiast wiemy, że w klasycznych opisach stworzenie świata zaczyna się od przemowy. Jeśli mówimy o przemowie, oznacza to komunikację oraz komunikowanie jakiejś informacji. W momencie, gdy Bóg zaczyna komunikować informację, powstaje świat. Innymi słowy: gdy „na zewnątrz” Boga pojawia się informacja, tworzy się rzeczywistość.

 

Bóg jako pewien potencjał informacji?

 

Raczej jako preinformacja. Bóg musi być nieskończenie różny od informacji, ale jest jej Inicjatorem. W słynnym pytaniu „dlaczego jest raczej coś niż nic?” to „coś” może dotyczyć właśnie Boskiej przemowy,tej początkowej informacji. W tym miejscu nauka musi przyjść nam z pomocą. Jaka jest natura rzeczywistości — czy jest przede wszystkim materialna, czy przede wszystkim etyczna, informacyjna?

 

Być może nie ma sprzeczności między tymi dwoma stanowiskami.

 

Być może materia i informacja są tym samym.Znowu przywołajmy Wheelera: rzeczywistość biologiczna jest z natury informacyjna, a świat materialny to przekształcona informacja.

 

W opisywaniu rzeczywistości często wychodzimy od pierwotnego dla nas doświadczenia, które jest błędnie interpretowane. Co mam na myśli? Wnioskujemy, że informacja oraz jej nośnik to dwie różne rzeczy. Niekoniecznie musi tak być.

 

Dość przypomnieć słynną teorię Marshalla McLuhana...

 

Jeżeli informacja i nośnik są tym samym, dochodzimy do sytuacji, w której nie ma różnicy między materią i informacją. Są to jedynie dwa aspekty, które jesteśmy wstanie wyodrębnić, tak jak jesteśmy wstanie wyodrębnić charakter falowy oraz cząsteczkowy światła. Jeśli dobrze kojarzę, mamy już za sobą udane eksperymenty zapisywania informacji na spinie elektronu. Co dalej? Czy dojdziemy do momentu, w którym będziemy w stanie zapisywać i odczytywać informację na kwarkach? Może brzmi to jak science fiction, ale nie jak fantasy. Moje pokolenie rosło razem z informatyką. Co chwilę pojawiały się zdecydowane głosy, że „doszliśmy do granicy gęstości zapisywania informacji”. Rosłem i obserwowałem, jak kolejne te twierdzenia obalano.


Wciąż na nowo przekonujemy się, że rzeczywistość jest gotowa do przyjęcia informacji. Co więcej — rzeczywistość ciągle tę informację komunikuje.

 

Przyswajanie oraz oddawanie informacji należy do natury rzeczywistości?

 

Tak. Tymczasem wciąż jesteśmy uwarunkowani antropologią, która zakładała, że informacja jest „wduchu”. W tym przypadku Platon jest wielkim winowajcą. Dopóki nie oderwiemy się od platońskich korzeni, będziemy napotykać na trudności. Wciąż mamy tendencję do myślenia o informacji jako o abstrakcji. Tymczasem ona nigdzie nie istnieje w sposób abstrakcyjny.

 

Tak to jednak wygląda w wizji dualistycznej.

 

W założeniach dualizmu antropologicznego rozum znajduje się wduszy. Posiada również duchową naturę — nie wszyscy dodawali to drugie założenie, jednak w tle można było je usłyszeć. A co, jeśli jest dokładnie odwrotnie? Co ciekawe, rdzenne objawienie biblijne, wolne od wpływów greckich, nie znało tego dualizmu. Człowiek jest ulepiony z prochu ziemi, a „tchnięte” jest mu życie, nie rozum. Człowiek objawienia biblijnego myśli wnętrznościami, nie duchem.

 

Tymczasem w popkulturze bardzo mocno obecny jest obraz rzeczywistości duchowej jako sfery niematerialnej, absolutnie niecielesnej. Jednak jeśli dusza jest pewnego rodzaju informacją, ostatecznie wcale nie musi być tak różna od ciała.

 

Czy dusza jest całkowicie niematerialna? To jest pytanie, które musimy sobie zadać na nowo. W tej dziedzinie nie mamy żadnych dogmatów. Dogmatycznie stwierdzono nieśmiertelność duszy, ale wiemy przecież, że informacja również jest nieśmiertelna. Dopóki trwa świat, informację jedynie przetwarzamy, ale ona w zasadzie nie ginie. Dzięki nauce coraz lepiej zdajemy sobie z tego sprawę. Jesteśmy coraz bliżej jeszcze ciekawszego pytania: na ile jesteśmy wstanie mówić o duszy w kategoriach bardziej materialnych, jednocześnie nie dokonując redukcji materialistycznej, a więc zredukowania rzeczywistości duchowej? Czy możemy stwierdzić, że rzeczywistość duchowa jest „trochę bardziej” materialna niż nam się wydawało? Wiemy, że przynależy do świata stworzonego. Być może to, co nazywamy duchowym, jest po prostu jednym z wymiarów świata materialnego. Oczywiście rzeczywistość duchowa jest na tyle inna, że rozpoznajemy ją jako różną od dostrzegalnej materii. Możemy nawet pozostać przy tej nazwie „duchowy”, bo pozostaje różny.


Wydaje się inny, bo dotychczas nie dysponowaliśmy narzędziami, którymi możemy go badać.

 

Zastosowaliśmy słowo „duch”, bo ten świat wydaje nam się ulotny. Pneumaznaczy „tchnienie”. Co wyrażamy przez tę metaforę? Istnieje materia w formie krzesła, a duch na pewno nie jest taki, jest inny. Posiadamy ciało somatyczne, a mówiąc ściśle, sarksystyczne i to nie jest ta rzeczywistość duchowa, o której mówimy. Ona jest zdecydowanie różna, ale jednocześnie należy do tego samego porządku rzeczywistości.

 

Ciągle mówimy o jednym systemie. Informacja nie ginie, jest raczej porządkowana...

 

Interaguje, to znaczy nieustannie przechodzi z jednej formy winną formę. Gdy interagują cząsteczki, interaguje informacja.

 

Czy może Ksiądz wyjaśnić to na przykładzie?

 

Gdy zderzają się dwa atomy i na skutek tego zderzenia wydarzają się zjawiska na poziomie kwantowym, przy okazji generowane są bity informacji. To informacja przetworzona. Inną informację niósł jeden atom, inny zbiór informacji niósł drugi. Po zderzeniu mamy do czynienia z informacją nową.

 

Trzeci element.

 

Gdy dwóch ludzi się zderzy, wychodzą z tego z nowym doświadczeniem — z nową informacją. Przy styku ciał informacja nie zanika, lecz podlega kolejnym modyfikacjom.

 

W zrozumieniu materialnego wymiaru informacji bardzo pomagają nam neuronauki, które obrazują materialny wymiar funkcjonowania ludzkiego mózgu.

 

Neuronauki są otrzeźwiające antropologicznie. Są tak bardzo otrzeźwiające, że jeszcze nie zaczęliśmy się otrząsać z szoku, zarówno jeśli chodzi o teologię, jak i filozofię. Neuronauki potwierdzają, że nie musimy się wyrzekać najstarszych warstw biblijnej antropologii. Od kiedy zacząłem głębiej wczytywać się w teksty związane z neurobiologią, poczułem niezwykłą ulgę. Zajmuję się naukowo kwestiami„wiedzy Jezusa”oraz antropologicznymi uwarunkowaniami poznania. Ciągle napotykałem na różne aporyczne sytuacje związane z pozostałościami platonizmu i jego wpływami na myśl chrześcijańską. Towarzyszyło mi przekonanie, że „coś tu jest nie tak”. Zdawało mi się, że przekonania wypływające z najgłębszych warstw objawienia biblijnego są trochę zdrowsze. Neuronauki są dla mnie silnym sygnałem — pod względem antropologicznym można spokojnie zaufać najstarszym tekstom Biblii. Trzeba natomiast z większym dystansem patrzeć na myśl grecką, zwłaszcza nurtu platońskiego.

 

Jeden z ojców rewolucji cyfrowej, Nicholas Negroponte, mówi: „Świat cyfrowy jest inherentnie skalowany” — oznacza to, że ciągłe przekształcanie i zmienianie należy do jego natury. To się pokrywa z tym, co Ksiądz powiedział na temat teologicznej natury rzeczywistości, która nieustannie się przekształca, lecz nie ginie.

 

„Bądźcie płodni i rozmnażajcie się” — ten nakaz ustawia perspektywę antropologii chrześcijańskiej w bardzo dynamicznej linii. „Tu się coś dzieje, a wy macie uczestniczyć w tym dzianiu się”. Do tego dochodzi judeochrześcijańska koncepcja czasu, który jest czasem liniowym. Istnieje początek czasu. Mamy nadzieję, że istnieje również jego koniec, który jednak jest pewnym przekształceniem, a nie ostatecznym końcem.

 

To koniec pewnego etapu.

 

Po tym końcu wciąż mówimy o pewnej liniowości. To koniec tej formy funkcjonowania materio-informacji. Po drodze mamy do czynienia z nieustannie dziejącą się historią. Mocno podkreślała to dwudziestowieczna teologia, zwłaszcza z odkrytą na przełomie XIX i XX wieku ideą historii zbawienia. Mamy do czynienia z „dzianiem się” Bożego zbawienia.

 

Łaska buduje na naturze. W Evangelii Gaudium Franciszek dopowiada: „łaska buduje na kulturze”. Ja dopowiedziałbym: „łaska buduje na historii”. Jeden z elementów procesu, jakim jest historia świata, to działanie Boże. Bóg uzupełnia i dodaje nowe informacje. On cały czas uczestniczy w tym procesie.

 

Dochodzimy do metafory, do której często się uciekam, gdy mam wyjaśnić, czym jest działanie Opatrzności Bożej. Metafora backdoor. Bóg tak stworzył świat, że być może nigdy nie wykryjemy Jego działania w czasie rzeczywistym, jednak to działanie cały czas jest obecne. Możemy jedynie w niektórych momentach podejrzewać, że to działanie nastąpiło. Podobnie użytkownicy systemów komputerowych czasami odkrywają nową funkcję. Niedawno ze szczerą radością odkryłem, że bank przestał do mnie wysyłać SMS-y, mogę natomiast potwierdzić operację w aplikacji na smartfonie.

 

Co to oznacza w praktyce? W czasie rzeczywistym ktoś dokonał modyfikacji oprogramowania na poziomie serwera administratora, ale też na poziomie klienta. Nie zauważyłem tego, chociaż na bieżąco używam aplikacji bankowej. Zauważyłem dopiero skutek tej modyfikacji. Nie wiem nawet, w którym momencie zaszła zmiana. Gdybym nie wiedział, jak to się dzieje, mógłbym pomyśleć na przykład tak: „ta funkcja zawsze tu była, ale wcześniej jej nie zauważyłem!” albo „to naturalny proces rozwoju oprogramowania, program sam się rozwija”.

Gdy zdarza się zjawisko określane jako „cud”, możemy je interpretować na kilka sposobów: albo działanie Boże, albo działanie naturalne, albo działanie Boże sprzężone z działaniem naturalnym. Jeśli przyjmiemy, że Bóg jest w nieustannym informacyjnym kontakcie z rzeczywistością, to właściwie nie ma czegoś takiego jak działanie naturalne w sensie ścisłym. Zawsze jest jakiś rodzaj informacji, który w pewnym momencie został „wstrzyknięty” do systemu albo było to „wstrzyknięcie pierwotne”...

 

...takie, którego wcześniej nie dostrzegliśmy.

 

Pytanie, czy algorytm początkowy nie przewidywał scenariusza, który się wydarzył.

 

Funkcja włączyła się dokładnie wtedy, na kiedy została zaplanowana na początku tworzenia systemu.

 

Anzelm z Canterbury twierdzi, że Bóg jest najdoskonalszą z istot, jakie możemy sobie wyobrazić. W tym przypadku nie zgadzam się z nim — Bóg musi być nieskończenie doskonalszy od najdoskonalszej istotny, jaką możemy sobie wyobrazić. A zatem, jeśli Bóg taki jest, to wielce prawdopodobne, że ogarnia jakikolwiek, nawet najbardziej skomplikowany system. My się natomiast poddajemy — są tak złożone systemy, że ludzki umysł nie zdoła ich ogarnąć.

 

W danym momencie historii zastajemy świat z daną pulą informacji. Bóg nie jest Nieruchomym Poruszycielem i w toku historii dodaje informacje. W gruncie rzeczy oznacza to, że ilość informacji w świecie powiększa się.

 

Tak. Wszechświat się rozszerza. Informacji jest coraz więcej. Jest to widoczne również w chrześcijańskim rozumieniu Objawienia. Zakładamy przecież, że Duch Święty przyczynia się do pogłębienia zrozumienia objawienia. Innymi słowy, wiemy coraz więcej.

 

O tym mówi też Sobór Watykański II...

 

Mówi otym wprost w Konstytucji Dei Verbum. Bardzo lubię cytat z jednego ze średniowiecznych teologów: „nie jesteśmy nikim innym jak tylko karzełkami, ale widzimy dalej niż wszystkie poprzednie pokolenia, bo stoimy na ramionach olbrzymów”. Człowiek nieustannie odkrywa kolejne połacie informacyjne. Najzabawniejsze jest to, że wieczna szczęśliwość, a więc cel ostateczny człowieka, opisywany jest w teologii chrześcijańskiej w kategoriach poznawczych.

 

„Ujrzymy Go takim, jakim jest”.

 

Używamy metafory „widzenia uszczęśliwiającego”, bo to zmysł, który dostarcza nam najwięcej informacji. Widzenie jest ze swej natury poznawcze. Mistycy uznają właśnie poznanie za owoc zjednoczenia.

 

W Bogu widzi się całą rzeczywistość. Mistyk doświadcza absolutnej harmonii rzeczywistości, ale nie wyciąga z tego konkretnych wniosków dla nas. On zrozumiał świat na głębszym poziomie.

 

Zobaczył sposób działania systemu, ale nie wie, jak to zostało zakodowane...

 

Musiałby opowiedzieć o tym, jak działają poszczególne algorytmy, a on zobaczył działanie systemu.

 

Nie siedzi w głowie Programisty.

 

Ale posługuje się językiem dotyczącym poznania. Ostatecznie Miłość doprowadza do doświadczeń z dziedziny wiedzy. Zmiłowania braci następuje zjednoczenie, aze zjednoczenia następuje poznanie. Zataczamy krąg i wracamy do rdzenia pierwotnego objawienia biblijnego — dlaczego tak ważne jest drzewo poznania dobra i zła?

 

Poznalibyśmy zbyt wiele i zbyt szybko?

 

Być może. Zły użytek z wiedzy. Chcieliśmy panować.

 

Wejść do systemu i kodować...

 

To była hakerska próba włamania. Z zasady nie majstrujemy przy tym systemie.

 

Ale możemy go poznawać, widzieć owoce tego systemu.

 

Możemy wykorzystywać jego możliwości. Co więcej — w pewnych miejscach możemy ingerować. Mamy API — interfejs użytkownika dostosowany do naszych możliwości. Bóg opowiada nam o tym interfejsie: „Nie jedz z tego drzewa”, „Nie zabijaj” i tak dalej. A zatem: nie używaj tego rodzaju informacji. My jednak chcemy hakować. Tak hakowaliśmy, że gdy złośliwy kod wniknął do systemu, do dziś nie potrafimy go wyrzucić.

 

Pokusę też można wyjaśnić w kategoriach informacyjnych. Jest lato, mężczyzna idzie ulicą i widzi kobietę. Dotarła do niego określona informacja. Trzeba ją przetworzyć i coś z nią zrobić.

 

Pismo opisuje również relację seksualną w kategoriach poznawczych. Terminologia cyfrowa uwalnia nas od fatalistycznego myślenia, że świat zmierza ku upadkowi. Istnieje rodzaj fundamentalizmu, który technologię uznaje za rzeczywistość z gruntu złą.

 

Antropologia znacznej części protestantów zakłada zdecydowany pesymizm. Podejrzane jest wszystko, co człowiek robi po grzechu pierworodnym. W pewnym momencie przejęliśmy ten rodzaj myślenia. Próbował na to zareagować Pierre Teilhard de Chardin ze swoim widzeniem ewolucji jako procesu, który jest nośnikiem zbawienia. Zbawienie i stworzenie nie są od siebie oddzielone, nie stoją w opozycji, lecz są komplementarne — to jest wizja, w którą wierzy katolicyzm. Większość z rzeczy, które udało nam się zrobić w ramach cywilizowania się, to rzeczy dobre. Jest kilka mocno nieudanych przedsięwzięć i jeszcze więcej zastosowań rzeczy udanych do bardzo głupich celów. Trzeba się uderzyć w piersi. Zresztą robimy to. Mamy przecież encyklikę Laudato si'. Ona jest wynikiem poważnej samoświadomości cywilizacji i Kościoła.

 

Krzepiąca jest myśl,że teologia i teoria informacji uzupełniają się. Z drugiej strony dziś doświadczamy nadmiaru informacji. Czy to oznacza, że zbyt dużo informacji jest dla człowieka nie do zniesienia? A może to kwestia porządkowania? Nicholas Negroponte mówi, że w rzeczywistości cyfrowej szczególnie istotna jest „informacja o informacji”, etykietowanie informacji, nadawanie pewnego porządku.

 

Tu znów kodowanie jest dobrym punktem odniesienia. Gdy się pisze rozbudowany kod, czyli długi program, niezwykle istotne jest to, żeby w którymś momencie zacząć bardzo uważnie wprowadzać do tego kodu komentarze, dbać o strukturę, odpowiednie nazywanie zmiennych. Jeżeli się tego nie zrobi, programista pogubi się we własnym kodzie. Informatycy są przed tym przestrzegani podczas studiów, a jednak człowiek zwykle uczy się na własnych błędach, to znaczy rozwija kod do punktu, w którym sam zaczyna się gubić. Następnie program przestaje działać i trzeba godzinami czytać własny kod od nowa. To bardzo uciążliwy proces.

 

Oznacza to, że w przetwarzaniu informacji konieczna jest pewnego rodzaju asceza. To ona pozwala powstrzymać się przed wchłanianiem wszystkiego jak leci. Dziś pojęcie chrześcijańskiej ascezy wraca z nową mocą w odniesieniu do sfery informacji. Przede wszystkim powinienem zacząć ograniczać wpływ. Pierwszy wymiar ascezy zawsze polega na ograniczeniu czegoś.

 

A więc nie odciąć, usunąć, ale ograniczyć...

 

Asceza nie polega na tym, że nie jem w ogóle, ale na tym, że jem mniej. Asceza uczy wybierania i chroni przed przesytem, spasieniem się. My dziś jesteśmy otyli informacyjnie, a przez to potwornie ociężali.

 

Może dlatego, że pobieranie informacji przychodzi współcześnie bez wysiłku?

 

Leżymy nad żłobem i możemy żreć. Prawdopodobnie przyczyną jest nie tylko przyrastanie informacji, ale też fakt, że ten przyrost dokonał się akurat w czasie, kiedy jako cywilizacja byliśmy antyascetyczni. Kultura po 1968 roku z wielkim trudem radzi sobie z jakimkolwiek samoograniczeniem. Powoli zaczyna się to zmieniać. Razem z dominującą kulturą fizycznego treningu i ćwiczeń wraca również trochę ascezy. Innymi drzwiami, bez motywacji religijnej, ale wraca.

 

Google zdiagnozowało, że 70 proc. użytkowników ich narzędzi chciałoby otrzymać wsparcie w mądrzejszym "balansowaniu" między światem cyfrowym a realem. W związku z tym firma chce wprowadzić program Digital Wellbeing, a na jego stronie czytamy: "dobra technologia powinna polepszać nasze życie, a nie dekoncentrować [1]". Być może w przypadku firmy Google jest to dalekosiężne myślenie biznesowe i obawa, że ze smartfonem może być trochę tak jak z papierosami…

 

Nie będzie tak jak z papierosami, ponieważ papieros zaspokaja potrzebę, której nie musimy zaspokajać albo możemy ją zaspokoić w inny sposób. Nie uwolnimy się już z cyberprzestrzeni. Mam tu na myśli szeroką definicję tego słowa - kontakt z maszynami liczącymi. Z wielu powodów jest to niemożliwe, ale przede wszystkim dlatego, że tak żyje się wygodniej. Chętnie przyjmę interfejs, który będzie bezpośrednio podłączony do mojej głowy.

 

Na pewno? Nawet, gdyby oznaczało to trwałą ingerencję w Księdza biologiczny organizm?

 

Klawiatura również jest trwałą ingerencją w mój biologiczny organizm, tyle że fizycznie pozostaje na zewnątrz. Pozornie, bo nie jesteśmy w stanie bez niej funkcjonować.

 

Idzie Ksiądz po linii transhumanistów. Rzeczywistość biologiczna człowieka podlega takim przekształceniom, że uzupełnianie ciała o technologię jest w gruncie rzeczy nieuniknione.

 

Już się to dokonało. Niektórzy filozofowie informatyki powiadają, że człowiek jest częścią interfejsu komputera. Wiem, że brzmi to okropnie.

 

Rzeczywiście, gdy kilka razy wypowiemy to zdanie na głos, ciarki przechodzą…

 

A jednak w taki sposób projektuje się duże systemy informatyczne - myśląc o człowieku jako części interfejsu. Pytanie brzmi, czy nie jest to po prostu kolejna faza ewolucji? Nie wiem. Nie mówię jako etyk, kwestie etyczne odkładam teraz na bok. Z pewnością w tej przestrzeni jest wiele niebezpieczeństw zrobienia sobie potężnej krzywdy i powinniśmy mieć tego świadomość. Z drugiej strony musimy patrzeć na to, co faktycznie się dzieje. "Cyborgizujemy się", odkąd pojawiły się PC-ty, odkąd komputer osobisty na stałe zagościł w naszych domach.

 

Rozmawiał Bartłomiej Sury
Życie Duchowe JESIEŃ 96/2018

_________________

Przypis:

 

[1] Zob. ‹https://wellbeing.google/›.

 
Zobacz także
Dominika Kozłowska, Mateusz Burzyk

To stara zasada: daję, żebyś dał – ja daję ofiarę, a ty mi błogosławieństwo, pomyślność na wojnie, zdrowie, miłość od kobiety, którą chciałbym za żonę. To jest w jakiejś mierze naturalne w człowieku, że gdy nie może osiągnąć pewnych celów osobiście, to zwraca się do kogoś, kto – jeśli się mu zapłaci – może to dla niego zrobić. Chrześcijaństwo stanowi radykalne przełamanie takiego myślenia.

 

z kard. Grzegorzem Rysiem rozmawiają Dominika Kozłowska, Mateusz Burzyk

 
Joanna Gorecka-Kalita
Święty Graal: czy jest ktoś, kto o nim nie słyszał? Czym właściwie był czy jest? Kielichem krwi Chrystusa, naczyniem Ostatniej Wieczerzy, czy pogańskim rogiem obfitości? Skąd się wziął? Doczekał się licznych sprzecznych interpretacji, od teologiczno-apokryficznych po celtycko-pogańskie. Stał się nie tylko symbolem religijnym, ale i jedną z "ikon" kultury masowej. Figuruje jako hasło wielu błędnych definicji w słownikach i encyklopediach. Może warto, zostawiając na boku to, czego nie wiemy, prześledzić znane jego losy, od pojawienia się na horyzoncie literatury średniowiecznej. Jak to się stało, że pojawił się nie w traktatach teologicznych czy hagiografii, ale w świeckiej powieści rycerskiej?
 
o. Wojciech Żmudziński SJ
Pragnąc być wychowawcą z autorytetem, stajemy przed trudnym zadaniem towarzyszenia młodemu człowiekowi w odkrywaniu świata i nadawaniu znaczenia jego codziennym działaniom. Trudno nie ulec pokusie wskazywania palcem na gotowe odpowiedzi, gdy brakuje nam czasu i cierpliwości. „Tak mówi Kościół, w naszej rodzinie zawsze tak było, przecież to jest oczywiste, tak się po prostu nie robi i koniec dyskusji.” Często, z lęku przed błędami, jakie mogą popełnić dzieci, sami odpowiadamy na nurtujące je pytania i cieszymy się, że myślą tak jak my. Ciekawe jak długo będą podobne do nas?  
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS