logo
Niedziela, 28 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bogny, Walerii, Witalisa, Piotra, Ludwika – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
ks. Tomasz Schabowicz
Nawrócić się sercem
Mateusz.pl
 


Na samym początku czterdziestodniowego postu, w Liturgii Słowa Środy Popielcowej słyszymy słowo Pana: „Nawróćcie się do mnie całym swym sercem, przez post i płacz, i lament. Rozdzierajcie jednak wasze serca, a nie szaty.” (Jl 2,12)
 
Zwykle czas Wielkiego Postu kojarzy się nam z koniecznością podejmowania ascezy. Rozpowszechnione pojmowanie tej formy religijności, sprowadzamy jednak zbyt często do zestawu pewnych praktyk – ćwiczeń. W najróżniejszych formach narzucamy sobie ograniczenia i wytyczamy cele do osiągania. Chcemy przez to osiągać uwznioślenie naszego człowieczeństwa. Słuszny to kierunek wielkopostnych działań o ile pamięta się nieustannie, że:
 
1. jedynym źródłem i celem naszych dążeń i działań ma być tylko Bóg sam;
 
2. jakiekolwiek wyrzeczenia czy szlachetne działania są tylko środkiem do celu, a nie celem samym w sobie;
 
3. nasze wysiłki, choćby najwznioślejsze i największe, nie są w stanie dać nam wolności od grzechu, czy wytworzyć w nas powiększenia dobra;
 
4. ostatecznie tylko Bóg może nas wyzwolić z naszych słabości.
 
Zatem podejmowanie wyrzeczeń ascetycznych powinno stać się tylko pomocniczym narzędziem w naszych dążeniach ku Bogu. Powinny one spełniać rolę witamin lub ziół wzmacniających, które działają jako wspomaganie organizmu przy zażywaniu zasadniczych leków. Podejmować je trzeba, ale bez tracenia z oczu tego, co naprawdę ma być dla nas „początkiem i końcem”.
 
Jawi się zatem na czas Wielkiego Postu okazja do szerszego spojrzenia na rodzaj i kierunek podejmowanej pracy nad sobą. Jest to propozycja znacznie trudniejsza niż tylko wygrywanie walki ze sobą przez wypełnianie postanowień i skrupulatne spełnianie narzuconych sobie praktyk. Jest to odkrywanie możliwości wzrastania w Bogu, poprzez pozytywne zaangażowanie się w przeżywaną codzienność. Dostrzeżenie, że dana mi ta właśnie chwila, a nie inna, nawet wymarzona przeze mnie, jest okazją do spotkania Boga, który chce mnie tu i teraz zbawić. Chodzi o nawrócenie serca, czyli całego swego człowieczeństwa. Całego, bez zachowywania jakichkolwiek obszarów będących dla Boga strefą zakazaną. Choćby nawet się wydawało, że Boga wpuścić tam nie wypada.
 
Serce wypełnione Bogiem – pełny wymiar życia
 
Bóg sam zaprasza nas do osobistego przeżywania tajemnicy zbawienia wciąż dokonywanej przez Niego. Jeśli zatem wybieramy żywe i realnie bliskie przebywanie w kręgu Bożych spraw, wpisujemy się w zbawczy plan samego Stwórcy Odkupiciela. Nasze spotkanie z Bogiem staje się spotkaniem w tej samej prawdzie – na tej samej scenie dziejów zbawienia. Zbawienia człowieka, mojego zbawienia, który bez Boga i poza Nim nie może odnaleźć sensu życia.
 
Przeżywanie wciąż na nowo spotkania z Żywym Bogiem, powinno coraz bardziej zajmować serce. Przenikać wręcz przeżywanie codzienności. Coraz bardziej powinno skutkować dostrzeganiem Żywej i Realnej, choć Niewidzialnej Obecności. Niekoniecznie rozumianym według logicznie ciasnych schematów. Koniecznie jednak akceptowanym w zawierzeniu, które ukazuje perspektywę osiągania pełni w Bogu i tylko w Nim.
 
Trzeba odkrywać tajemnicę Obecności we wszystkich, nawet trudnych momentach życia. Niestety, zbyt często zapominamy o prawdzie Żywego Boga, który jest Emmanuelem – Bogiem z nami „po wszystkie dni, aż do skończenia świata”.
 
Św. Teresa od Dzieciątka Jezus mawiała, że „wszystko jest łaską”. Wszystko zatem cokolwiek przychodzi mi przeżywać staje się szansą i wezwaniem. Skoro Bóg stawia mnie w takiej, a nie innej sytuacji, znaczy to że wierzy we mnie! Wierzy, że Go nie zawiodę. Kochając ufa mi. Daje szansę na odnalezienie spełnienia mojej relacji z Panem przez wiarę w pełni miłości.
 
Trzeba pozwolić się dotknąć Bogu. Kiedy pozwalam na to Chrystusowi, jestem jak ten ewangeliczny ślepiec uzdrawiany. Takie realnie bliskie dotknięcie, powoduje że zaczynam widzieć. Początkowo jeszcze nie bardzo wyraźnie, ale gdy poddaję się działaniu Światła Prawdy i pozwalam się przez nie kształtować, mogę widzieć już całkiem wyraźnie.
 
Biblijna scena zmagania się Jakuba z Aniołem – Bogiem samym, pokazuje że nikt nie może pokonać Boga. Nic, nawet ośli upór człowieka, nie jest w stanie zniweczyć Jego planu. Ale możliwe jest przekonanie Go do udzielenia łaski. Jest to ostatecznie jakby przegrana człowieka. Paradoksalnie jednak staje się ona wielką wygraną. Rezygnując ze swojego dotychczasowego, ograniczonego sposobu widzenia rzeczywistości, poddaję się tej Wielkości, do której jestem wzywany już tu i teraz. Co więcej już ją otrzymuję.
 
Prawda objawiona i objawiająca się staje się moją własną. A o to przecież idzie w relacji do Boga, by objawiający się Bóg Żywy stał się moim Panem.
 
Cała istota człowieka i całe jego istnienie przyporządkowuje się tej prawdzie. Jak ktoś kiedyś powiedział „nie idzie o to by wierzyć w Boga, ale by wierzyć Bogu”. Pozwalając zaś kształtować się przez tę prawdę, podejmuję drogę prawdziwego nawrócenia – przemiany świadomości, sposobu widzenia i wartościowania.
 
Nawrócenie w prawdzie
 
Prymas Tysiąclecia – Sługa Boży Stefan Kardynał Wyszyński mawiał, że „w każdym z nas jest cząstka tego zła, które dzieje się na świecie”. Zatem nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zaczynać poprawiać świat od siebie. Bo jeśli ja nie będę zbawiony, to przy mnie nie zbawią się inni. Tylko ja będąc święty Bogiem, mam szansę uświęcania rzeczywistości, w której przychodzi mi codziennie stawać.
 
Jeśli pozwalam się ogarniać Bożemu widzeniu rzeczywistości, mogę naprawdę otwierać się na dobro a oczyszczać ze zła. Możliwe jest autentyczne zdobywanie się na heroizm dużo więcej. Nawet na wszystko, bo przecież „wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia”.
 
Trzeba zadbać o świadomość, czujność, wrażliwość i gotowość na przyjęcie każdego Bożego wezwania. Koniecznością wtedy staje się stawianie pytań Bogu, którego Opatrzność zrządziła takie akurat okoliczności: „Panie, czego chcesz mnie nauczyć przez to doświadczenie? Jakie dobro ukryłeś w tej sytuacji dla mnie?”. Boży wymiar widzenia ludzkich spraw, podsuwa zawsze głębszy sposób ich rozwiązywania. Zaczynam dostrzegać w najbardziej nawet banalnych okolicznościach życia, wielkość Bożej łaski. Widzę że świat może być piękny i wart zachwytu mimo nie odpowiadających moim subiektywnym wymaganiom warunków zewnętrznych. Bo nigdy nie czasów idealnie sprzyjających. Dostrzegam także, że człowiek jest godnym dla mnie partnerem – bliźnim, mimo że nie jest taki jakbym chciał.
 
To jest właśnie otwarcie się na tajemnicę wielkości Bożego daru jakim jest moje – nasze człowieczeństwo wezwane do świętości, czyli obcowania z Bogiem. To jest pełny, duchowy wymiar istnienia, do którego jesteśmy zaproszeni byśmy mogli odnaleźć siebie. Byśmy także mogli pomagać innym w pełnym dotknięciu Bożych spraw i przyjęciu najgłębszego sensu naszej egzystencji na ziemi.
 
ks. Tomasz Schabowicz
mateusz.pl
 
fot. HG-Fotografie, flour-dust
Pixabay (cc) 
 
Zobacz także
Krzysztof Wołodźko SJ
Czy dane jest nam coś poza tęsknym oczekiwaniem? Popatrzcie w ludzkie oczy! Zerknijcie w nie, choćby ukradkiem na ulicy miasta, przypatrzcie się im, gdy odbijają się w sklepowych witrynach; spójrzcie w oczy nieruchomym kukłom bezdomnych, wyczekującym na dworcach pociągu jadącego do miejsc szczęśliwych. Czy są miejsca szczęśliwe? Czy ich obecność prześwituje przez zimową mglistość dnia powszedniego? Czy mogą być dane naszym sercom? 
 
Michał Gryczyński

Co stało się z Krzyżem, na którym umarł Zbawiciel? – to pytanie musiało nurtować pierwsze pokolenia chrześcijan. Dzień odnalezienia przez cesarzową św. Helenę tej bezcennej relikwii Męki Pańskiej upamiętnia wrześniowe Święto Podwyższenia Krzyża. To najważniejszy, a zarazem zupełnie powszedni symbol naszej chrześcijańskiej tożsamości, bo chrześcijaństwo jest religią krzyża. Święto Podwyższenie Krzyża jest okazją do zadumy nad fenomenem krzyża w Kościele, jego miejscem w naszych sercach.

 
ks. Paweł Sobierajski
Drogi czytelniku, może myślisz sobie: dla kogo właściwie jest to całe gadanie o nawróceniu. Może dla wielkich grzeszników albo dla wielkich świętych, ale mnie przecież to nie dotyczy. Świętym nie jestem, ale nikogo nie okradłem, nikogo nie zabiłem, chodzę do kościoła, od czasu do czasu przystępuję do komunii św. Od wieków mam te same grzechy: czasem nie zmówię pacierza, czasem powiem jakieś niepotrzebne słowo, czasem moje myśli są zdrożne, czasem popatrzę na jakiś film, który zawiera takie czy inne sceny, ale jest emitowany w normalnej telewizji, czasem nie zwrócę uwagi na wychowanie moich dzieci, czasem jestem opryskliwy w stosunku do mojej żony. Ot wszystkie moje grzechy. Czy jestem wielkim łajdakiem. Może jestem, ale nie aż takim...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS