Dlaczego diabeł nie przebywa w piekle, gdzie jest jego miejsce, tylko w świecie, by kusić ludzi?
"Nie wyrzucaj mnie. Dłużej tu nie mogę wytrzymać" - kiedyś mówił do mnie zły duch podczas egzorcyzmów. "No to się wynoś z tej osoby w imię Jezusa" - rozkazuję mu. "Gdzie ja pójdę?". "Idź tam, skądżeś przyszedł". "Ale tam jest jeszcze gorzej" - odpowiada mi.
Szkodzenie człowiekowi przynosi tylko pewną ulgę złym duchom, bo nie mają z tego żadnego pożytku ani zasług. Nazywamy to diabelską złośliwością. Diabły cieszą się, kiedy człowiek się martwi i narażony jest na niebezpieczeństwo. Cieszą się też, że dokuczyły Panu Bogu, który nas kocha jak własne dzieci i tyle zainwestował w nasze zbawienie. Odczuwają satysfakcję, że znienawidzonych przez siebie ludzi gnębią, bo sami, potępieni, do Boga wrócić już nie mogą, a my możemy zająć ich miejsce w niebie. I to stanowi przedmiot ich zazdrości: szatan zazdrości człowiekowi jego pozycji, obietnicy nieba i tego, że jest kochany przez Boga.
Są takie przypuszczenia, że jeśli zły duch da się wyrzucić z człowieka i wróci do swojego miejsca w piekle, to będzie tam gnębiony jeszcze bardziej przez innych potępionych. W piekle nie ma przyjaźni i miłości pomiędzy diabłami. Sataniści mylą się, uważając, że będą przyjaciółmi szatana. W piekle nie ma przyjaciół i solidarności, tam jest tylko wzajemna nienawiść.
Czasami ludzie pytają, czy diabeł może się nawrócić i zbawić? Czy jest on zdolny do uczynienia jakiegoś dobra?
Nie! Proszę się nie łudzić. Zły duch swoją wolną wolę już tak ustawił przeciwko Panu Bogu, że nikt tego nie zmieni. Stwórca mógłby przywrócić mu ją przy użyciu siły, ale tego nie robi. Nikt tak nie szanuje naszej wolnej woli, jak Pan Bóg.
Sztukę Kościoła zachodniego cechuje z kolei według biskupa Janochy geniusz fragmentu, umiejętność oddania całej subtelności i skali ludzkich uczuć, wynikła z zainteresowania psychologią. Cóż, skoro ów geniusz sztuki zachodniej jest w naszych kościołach tak rzadko spotykany? Dziwne uwznioślające grymasy i gestykulacje gipsowych świętych pozbawione są właśnie wiarygodności psychologicznej i wprowadzają w stosunku do tak przedstawionych osób potężną dawkę nieufności.
Mamy żyć w tym świecie, ale nie mamy grać według jego reguł. Logika świata nie jest logiką miłości – tu opłaca się być silnym, zdrowym i bogatym, i tylko takie życie ma sens, każde inne jest uważane za zmarnowane. Tymczasem Chrystus pokazuje, że nasze bogactwo rodzi się gdzieś indziej, nie w logice wyścigu, w dbaniu wyłącznie o swój rozwój, ale w niesieniu pomocy, w niesieniu życia, w przebaczaniu.
Z o. Mirosławem Pilśniakiem OP – dominikaninem, teologiem rozmawiają Monika i Sławomir Rusinowie