logo
Sobota, 27 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Sergiusza, Teofila, Zyty, Felicji – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
ks. dr Robert Ogrodnik
Non possumus
Różaniec
 
fot. Proriat Hospitality | Unsplash (cc)


Śledząc historię Polski, nietrudno zauważyć, że Kościół katolicki zawsze był związany z dziejami Narodu. Nigdy nie opuścił synów i córek Matki Polski.

 

Szczególnie można to odczytać w życiu dwóch wybitnych hierarchów Kościoła katolickiego - abp. Zygmunta Szczęsnego Felińskiego i Stefana kard. Wyszyńskiego zwanego Prymasem Tysiąclecia. Obaj żyli w różnych czasach - trudnych dziejowo, politycznie i historycznie. Abp. Felińskiemu przyszło żyć w XIX w. (1822-1895), a kard. Wyszyńskiemu - w XX w.(1901-1981). Nicią łączącą tych wybitnych pasterzy jest to, że obaj zasiadali na stolicy arcybiskupów warszawskich. A zdecydowaną ich cechą wspólną - nieustępliwość wobec presji władz okupacyjnych wyrażona słowami non possumus.

 

By strzec praw Kościoła

 

Jako pierwszy użył ich św. Zygmunt Feliński, który w tamtym czasie od zaledwie 16 miesięcy sprawował posługę arcybiskupa warszawskiego. 15 marca 1863 r. napisał memoriał do cara Aleksandra II, stając w obronie rodaków poddanych represjom za Powstanie Styczniowe. Odpowiedzią na ten protest było zesłanie na 20 lat do Jarosławia nad Wołgą.


Opuszczając na zawsze diecezję i Polskę, jako wygnaniec zostawił rodakom swoisty testament: "Strzeżcie praw Kościoła świętego. Pilnujcie gorliwie świętej wiary waszej. Przeciwnościami się nie zrażajcie. Miejcie Pana Boga w pamięci i w sercu. Jeżeli was by kto namawiał do takiego czynu, którego popełnić się nie godzi bez uchybienia prawom Bożym i prawom Kościoła, odpowiadajcie każdy non possumus, odpowiadajcie wszyscy non possumus" (13.06.1863 r.).


Słowa non possumus zostały wypowiedziane z mocą po 90 latach również przez innego pasterza archidiecezji warszawskiej - Stefana kard. Wyszyńskiego. Zapłacił za nie czasem trzyletniego więzienia. Były one reakcją na łamanie przez komunistyczne władze porozumienia zawartego 14 kwietnia 1950 r. pomiędzy przedstawicielami kierownictwa partyjnego Polski Ludowej a Kościołem katolickim w Polsce reprezentowanym przez prymasa Wyszyńskiego. Porozumienie to było niejako wymuszone przez rząd, który od 1949 r. stosował stalinowskie represje wobec wierzących i instytucji Kościoła w Polsce. Rozpoczęły się one 14 marca 1949 r. od oświadczenia w sprawie stosunku nowej władzy ludowej do Kościoła katolickiego. Głównym ich celem było doprowadzenie do podziałów w szeregach duchowieństwa i przedstawienia w negatywnym świetle Episkopatu.

 

Ukrócić represje

 

Już 5 sierpnia 1949 r. władze państwowe wydały dekret o obsadzaniu duchownych stanowisk kościelnych. Niespełna pół roku później zlikwidowały dobroczynną organizację Caritas, przejmując jej majątek i misję. Nie wolno również zapomnieć o indywidualnych represjach wobec licznych duchownych, jak choćby o politycznym bestialskim morderstwie ks. Jana Szczepańskiego z parafii Brzeźnica Bychawska w diecezji lubelskiej, którego ciało odnaleziono w nurtach Wieprza.


Reakcją na działania komunistów był list z 16 lutego 1950 r. wystosowany do Bolesława Bieruta przez prymasa Stefana Wyszyńskiego i abp. Adama Stefana Sapiehę z Krakowa. W odpowiedzi władze wydały komunikat oskarżający hierarchów o wrogość wobec Polski Ludowej. Chcąc ukrócić dalsze represje i widmo zupełnego zniszczenia Kościoła katolickiego w Ojczyźnie, Episkopat przy wielu wątpliwościach i zastrzeżeniach postanowił zawrzeć 14 kwietnia 1950 r. Porozumienie Państwo-Kościół. Podpisali je minister administracji publicznej Władysław Wolski, wiceminister obrony narodowej Edward Ochab i poseł na Sejm Ustawodawczy Franciszek Mazur, a ze strony Episkopatu - bp Zygmunt Choromański, bp łódzki Michał Klepacz i bp płocki Tadeusz Paweł Zakrzewski. To na zaledwie trzy lata uspokoiło napięte stosunki między państwem a Kościołem w Polsce.

 

Cierpieć za sprawę Chrystusa


Jednak już w maju 1953 r. prymas Wyszyński przesłał prezydentowi Bierutowi memoriał protestacyjny wobec ataków na Kościół katolicki i różnorakich prób podporządkowania go władzom komunistycznym. W liście protestacyjnym biskupi polscy stwierdzili: "A gdyby zdarzyć się miało, że czynniki zewnętrzne będą nam uniemożliwiały powoływanie na stanowiska duchowne ludzi właściwych i kompetentnych, jesteśmy zdecydowani nie obsadzać ich raczej wcale, niż oddawać religijne rządy dusz w ręce niegodne. (…) Podobnie, gdyby postawiono nas wobec alternatywy: albo poddanie jurysdykcji kościelnej, albo osobista ofiara - wahać się nie będziemy. Pójdziemy za głosem apostolskiego naszego powołania i kapłańskiego sumienia, idąc z wewnętrznym spokojem i świadomością, że do prześladowania nie daliśmy najmniejszego powodu, że cierpienie staje się naszym udziałem nie za co innego, tylko za sprawę Chrystusa i Chrystusowego Kościoła. Rzeczy Bożych na ołtarzach cesarza składać nam nie wolno. Non possumus!".


Dwaj pasterze, dwie rzeczywistości polityczne, dwaj Polacy, dwaj mężowie stanu i dwaj święci. Obaj nie wahali się cierpieć za swoje non possumus - dziś to oni błyszczą w panteonie chwały!

 

ks. dr Robert Ogrodnik
Różaniec 9 (831) wrzesień 2021

 
Zobacz także
Ewa Kusz

Jeśli Kościół w Polsce nie skonfrontuje się z rzeczywistością wykorzystywania seksualnego nieletnich przez księży, jeśli nie weźmie byka za rogi, będzie się działo to, czego świadkami byliśmy w USA, Kanadzie, Irlandii, Niemczech, Austrii czy w Belgii...

– mówił ks. Hans Zollner SJ, dyrektor Centrum Ochrony Dziecka na rzymskim Uniwersytecie Gregorianum, w 2011 roku, w rozmowie z Ewą Kusz.

 

 

 

 
Ewa Kusz
Ponad miesiąc temu, późną nocą, kiedy wyszedłem na mój zakratowany balkon, zobaczyłem pewną postać skuloną przed drzwiami kościoła... Pomyślałem, że to może złodziej, lub jakiś lump, chcący wejść do świątyni... Z lekkim drżeniem w sercu zszedłem, aby dopaść drania. Przeszedł już mur odgradzający od ulicy, ale ja musiałem otworzyć bramkę. Kiedy zamki skrzypnęły, chłopak podniósł głowę, którą miał na ziemi... Na twarzy zobaczyłem, między brudem ziemi,że on płacze... "Co tu robisz o tej porze?" - dodałem jeszcze oburzony...
 
Ewa Kusz
Pewnie niewielu rodziców wie, że zbieranie słodyczy przez dzieci wywodzi się z pogańskich zabobonów, według których ma to chronić przed złością złych duchów. Niewinna zaś z pozoru wydrążona dynia jest z kolei pozostałością po zwyczaju rzeźbienia wizerunku demonów, których rolą było odstraszanie wszelakich nieszczęść...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS