logo
Sobota, 27 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Sergiusza, Teofila, Zyty, Felicji – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
ks. Andrzej Draguła
O Bogu, który dla nas stał się krótki
Więź
 
fot. Parroquia De Palmares, Nino Jesús en el pesebre, llevando su paz al mundo | Cathopic (cc)


Czy z przychodzącym Bogiem nie jest jak z czekaniem na ukochanego?

 

W adhortacji apostolskiej Verbum Domini (Słowo Pana) papież Benedykt XVI przywołuje sięgającą Ojców Kościoła tradycję, która ukuła sugestywne wyrażenie na opisanie tego, co się dzisiaj stało: „Słowo stało się krótkie”. Jak tłumaczy papież, Ojcowie Kościoła znajdowali te słowa w greckim tłumaczeniu Starego Testamentu, którym się posługiwali (por. Iz 10,23 LXX). A było tam napisane „Bóg krótkim uczynił swe słowo, skrócił je”. (Dla przykładu, we francuskim tłumaczeniu Septuaginty znajdujemy tutaj wyrażenie parole abrégée – słowo skrócone. W polskim tłumaczeniu Septuaginty nie zachowano oryginalnego sensu greckiej wersji).

 

Papież tak komentuje to wyrażenie: „Odwieczne Słowo stało się małe – tak małe, że zmieściło się w żłobie. Stało się dzieckiem, aby Słowo było dla nas uchwytne. Słowo jest teraz nie tylko słyszalne, nie tylko posiada głos, ale obecnie Słowo ma widzialne oblicze Jezusa z Nazaretu” (VD 12). Istotnie, według Orygenesa, starożytnego pisarza, „Syn Boży, wstąpiwszy w bardzo krótką postać ludzkiego ciała”, objawił „ogromną i niewidzialną wielkość Ojca”. Tego greckiego wyrażenia ho Logos pachynetai lub brachynetai używali także św. Grzegorz z Nazjanzu i Maksym Wyznawca, dzięki czemu na stałe zadomowiło się w teologii. Po wiekach odwołał się do tego wyrażenia Hans Urs von Balthasar, który – nawiązując do Orygenesa – napisał, że „Słowo Boże […] stając się człowiekiem, poślubiło ograniczoną, gęstą i nieprzenikliwą postać ciała ludzkiego”. O tym teologicznie bardzo ciekawym wyrażeniu przypomniałem sobie, gdy słuchałem w radiu adwentowego rozważania diakon Aleksandry Błahut-Kowalczyk z Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego, która cytowała słowa kard. Christopha Schönborna z Wiednia: „Bóg jest tak mocny, że może stać się tak mały jak dziecko”.

 

Te wszystkie koncepcje, od starożytności po współczesność, od Orygenesa aż po von Balthasara i Schönborna, można zamknąć w innym wyrażeniu, którego użył papież Benedykt XVI na opisanie dzisiejszej tajemnicy dnia: „Ta ustępliwość Boga urzeczywistnia się w sposób niepowtarzalny we wcieleniu Słowa. Odwieczne Słowo, które wyraża się w stworzeniu i przemawia w dziejach zbawienia, stało się w Chrystusie człowiekiem «zrodzonym z Niewiasty» (por. Ga 4,4)” (VD 11). „Ustępliwość Boga” – to piękne wyrażenie ukazuje nam przedziwną ekonomię Boga, który – choć wszechobecny i wszechmocny – decyduje się na niezwykłe samoograniczenie, przybiera postać dziecka, które – jak każde dziecko – jest małe, a więc niewszechobecne, i bezbronne, a więc niewszechmogące. „Moc truchleje” – jak śpiewamy w kolędzie. Ewangelia wg św. Łukasza, którą czytamy na pasterce, wyraża to bardzo konkretnie i obrazowo: „położyła Go w żłobie”. Św. Jan, którego czytamy w ciągu dnia, to samo powie nieco bardziej abstrakcyjnie: „Słowo stało się ciałem”. Dodajmy: ciałem tak „krótkim”, tak małym, że się zmieściło w żłobie.

 

Mówię o tym dlatego, że w każdym z nas – a na pewno we mnie – jest jakiś lęk przed Bogiem, który, jak nam się często wydaje, ma tendencje do wypełniania sobą świata, do wypełniania przestrzeni: tej fizykalnej czy geograficznej, tej duchowej, tej filozoficznej, politycznej, a może nawet i prawnej. Ale nie – taką lekcję wyczytuję, wpatrując się w to „skrócone Słowo” położone w żłobie – Bóg się nie rozpycha, nie chce nami zawładnąć, nie chce zająć całego naszego terenu, nie chce nas sobie zawłaszczyć. Przeciwnie: ma w sobie ustępliwość, wycofuje się, dokonuje nieustannego samoograniczenia, staje się krótki i mały, by się zmieścić w naszym szczelnie wypełnionym życiu. „Zróbcie Mu miejsce, Pan idzie z nieba” – jak śpiewamy w pieśni eucharystycznej. Ale wiele Mu tego miejsca nie trzeba, ledwo tyle, co żłób.

 

I chyba trzeba w tym miejscu powiedzieć, że to raczej Kościół, a nie sam Bóg, ma tendencję do tego, by się rozpychać. Bo – choć boski – składa się z ludzi i ludzkiego pragnienia dominacji, władzy, panowania, przed czym tak bardzo przestrzega nas wszystkich papież Franciszek. To dlatego może do Kościoła przenikać „logikę spisków i małych kręgów” – jak to określił papież przed kilkoma dniami w przemówieniu do Kurii Rzymskiej. Bo Kościół – choć jest mistycznym ciałem Chrystusa – tworzą ludzie. Jak to w jednej ze swoich katechez powiedział ks. Grzegorz Strzelczyk, „Kościół jest prowizorką, to nie jest Królestwo Boże” – ze wszystkimi tego konsekwencjami, naznaczony naszą słabością. I czasami zdarza się, że zasłania nam sobą nawet radość Ewangelii, radość z Narodzenia Pana.

 

Ale wróćmy do betlejemskiej stajni. Ostatnio słuchałem rekolekcyjnego kaznodziei, który wyzywał strasznie (on miał tę słynną kartkę z niemieckiej anegdoty o kaznodziei, który w każdym kazaniu miał w pewnym miejscu to samo powtarzające się zalecenie: Und jetzt schimpfen! – A teraz wyzywać!…). A wyzywał strasznie, pomstował na reklamy z Bożym Narodzeniem w tle, na galerie handlowe z kolędami puszczanymi już od Andrzejek, na choinki stojące na placach miejskich od zarania Adwentu. Wyzywał, że ukradziono nam Boże Narodzenie. A ja nie wyzywam. Raczej sobie myślę, że to jest – świadome czy nieświadome, ale jednak jakieś wielkie czekanie. Świat na Kogoś czeka. „Wielkie jest czekanie, gdy masz przyjść / Wielkie jest pragnienie, gdy masz przyjść / Wielka jest nadzieja, gdy masz przyjść / Wielka modlitwa, gdy masz przyjść” – jak śpiewa o miłości Maja Kleszcz z zespołu – nomen omen – Incarnation. Czy z przychodzącym Bogiem nie jest jak z czekaniem na ukochanego?

 

Chcąc nie chcąc, żłobimy Mu żłób, by się zmieścił, zostawiając nam do dyspozycji całą – trzymajmy się tej metafory – stajnię. To jest ta przestrzeń zostawiona nam przez Boga, którą trzeba zagospodarować. Bóg zajmuje tylko krótki żłób. Cała reszta jest do ogarnięcia, do posprzątania, może czasami do remontu i co by tam jeszcze trzeba było zrobić. Bóg rodzi się w stajni, to znaczy pośrodku takiego życia, jakie ono jest. Nie trzeba dużo wyobraźni, by sobie uświadomić, co może znajdować się w stajni i jaki może tam panować zaduch. „Zapach owiec”, o którym tak często mówi papież Franciszek, to nie piżmo do wyrobu perfum. Pośrodku tego wszystkiego rodzi się Bóg. Ale to właśnie Jego obecność czyni z tej stajni dom. Trzeba się zająć dzieckiem, trzeba je nakarmić, ogrzać, przebrać, ochronić, do snu ułożyć. Życie stajni zaczyna się toczyć wokół Dziecka. Nie trzeba wiele, by przekształcić stajnię w dom. Trzeba tylko zacząć się o siebie troszczyć. Porodziła, owinęła i położyła – ten prosty opis matczynych czynności zawiera w sobie kwintesencję troski. Zawierają się w tym przecież i ból, i miłość, i niepokój, i bezpośredniość dotyku. W tym coraz bardziej rozczłonkowanym świecie, gdzie żyjemy coraz bardziej obok siebie niż ze sobą, troska, bliskość i bezpośredniość to betlejemski sposób na przekształcanie stajni tego świata w dom.

 

Św. Maksym Wyznawca mówił, że w życiu chrześcijanina „Słowo się kondensuje przez cnoty”. Mówiąc inaczej: Słowo się skraca do granic naszej dobroci. A papież Benedykt XVI podczas pasterki w roku 2006 mówił: „Jezus uczynił krótkim Słowo. Pozwolił nam zobaczyć jego najgłębszą prostotę i jedność. Wszystko to, czego nauczają nas Prawo i Prorocy, streszcza się w słowach: Będziesz miłował Pana Boga swego z całego serca […], a bliźniego swego jak siebie samego. To jest wszystko: cała wiara streszcza się w tym jednym akcie miłości, który ogarnia Boga i ludzi”. Bóg jest „krótki” i żąda od nas „krótkiej” wiary. A ona jest aktem miłości. „To jest wszystko” – jak mówił papież. Niewiele trzeba: trochę miejsca i chwili troski. Wtedy rodzi się Bóg.

 

ks. Andrzej Draguła
Więź | 25 grudnia 2017
wiez.pl

 
Zobacz także
Radosław Błaszczyk SDB

Niedziela Palmowa rozpoczyna w Kościele Katolickim celebrację liturgii Wielkiego Tygodnia, czyli mówiąc językiem teologicznym wspomnienia i uobecnienia Misterium Paschalnego Jezusa Chrystusa – Jego męki, śmierci i zmartwychwstania. Nie ulega wątpliwości, że te wydarzenia wpłynęły na bieg historii świata. Zdecydowały one o zbawieniu całej ludzkości. Męka, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa ukazują potęgę Bożej miłości. Niedziela Palmowa ma nas przygotować do głębokiego przeżycia świętego czasu, w którym wspominamy te wydarzenia.

 
ks. Marek Dziewiecki
Kochać jak Jezus, czyli według tych zasad, których On nas uczy, to najważniejszy sprawdzian oraz najdojrzalszy owoc wiary przyjętej i praktykowanej. Miłość, którą Jezus nas pierwszy pokochał i której nas uczy, nie jest popędem, pożądaniem, uczuciem, zakochaniem, tolerancją, akceptacją, „wolnym związkiem” czy naiwnością.  
 
Krzysztof Wołodźko SJ
Czy dane jest nam coś poza tęsknym oczekiwaniem? Popatrzcie w ludzkie oczy! Zerknijcie w nie, choćby ukradkiem na ulicy miasta, przypatrzcie się im, gdy odbijają się w sklepowych witrynach; spójrzcie w oczy nieruchomym kukłom bezdomnych, wyczekującym na dworcach pociągu jadącego do miejsc szczęśliwych. Czy są miejsca szczęśliwe? Czy ich obecność prześwituje przez zimową mglistość dnia powszedniego? Czy mogą być dane naszym sercom?
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS